Najpierw chciałem przeprosić za zwłokę blogera @Logicznie Myslący, któremu obiecałem pod poprzednią notką odpowiedź na jego pytania. Nawet jeśli podejrzewam go o trolowanie pytaniami (ja odpowiadam, on zadaje coraz bardziej i bardziej szczegółowe pytania, na które w końcu nie jestem w stanie odpowiedzieć, co on uznaje za sukces), to i tak powinienem mu odpowiedzieć. Cóż, taka rola blogera. Żeby nie być gołosłownym: w dyskursie społecznym i w zasadach spierania się poprzez debaty już dawno temu wyodrębniono strategię Logicznego, nosi ona nazwę "Galop Gisha":
"W trakcie debaty bombardowanie przeciwnika politycznego nieznośnymi złożonymi pytaniami i argumentami – niezależnie od ich prawdziwości – tak, żeby stworzyć wrażenie, że przeciwnik nie wie o czym mówi. Termin został wymyślony przez Eugenie C. Scott i nazwany na cześć kreacjonisty Duane T. Gisha, który często używał tej techniki argumentując przeciwko ewolucji."
Jest to jedna z metod manipulacji i propagandy. Oczuwiście wyjaśnijmy jedno: nie ma nic złego w zadawaniu adwersarzowi podczas debaty pytań. Co innego jednak, gdy zadaje się pytania, nie słucha odpowiedzi i szybko zadaje kolejne pytania. Tak właśnie - oczywiście w moim odczuciu - robi Logiczny. Wiele, wiele razy spieraliśmy się "publicznie" w notkach a później prywatnie w serii bardzo wielu (nie zliczę!) prywatnych maili o roli pary wodnej w klimacie. Logiczny uważa, w skrócie, że para wodna zmienia klimat. Co w świetle wiedzy klimatologicznej jest bzdurą: para wodna jest najważniejszym gazem cieplarnianym, ale jest to gaz cieplarniany WZMACNIAJĄCY oddziaływanie innych gazów. Para wodna sama z siebie nie zmienia klimatu! Przykład: dlaczego nie ma samonapędzającej się spirali ocieplenia klimatu spowodowanej parowaniem wody z oceanów? Ponieważ fizyka tego zabrania! Zawartość pary wodnej zależy od aktualnej temperatury, jej nadmiar w atmosferze jest zamieniany na opady. No dobrze, ale na tę moją odpowiedź Logiczny zapytał: przecież atmosfera może pomieścić jeszcze mnóstwo pary wodnej, bo miejsc na świecie, gdzie wilgotność względna wynosi 100% jest względnie mało (jakoś tak to brzmiało). Dobrze, tylko czy Logiczny zapomniał o czymś takim, jak globalna cyrkulacja? Para wodna wędruje wraz z globalnymi układami, przemieszcza się z obszarów ciepłych do chłodnych, gdzie ulega właśnie kondensacji. Nie można też zapomnieć o prądach wznoszących. Niby to wszystko pewnie dla wielu oczywiste, ale czasem i takie oczywistości trzeba wyjaśniać. Nie chcę obrażać Logicznego, niektóre jego pytania są ciekawe i świadczą o jego ciekawości, ale niektóre są tak dziecinne, że nie wiem nawet, czy to nie jego prowokacja. Niestety, często jest też tak, że - zastrzegam tu sobie prawo do takiej oceny - część jego pytań ma na celu zabetonowanie jego światopoglądu, obronę przed niewygodnymi faktami.
Rozpisałem się a przecież miałem odpowiedzieć na wspomniane pytanie Logicznego. Oto ono:
"Co ma piernik do wiatraka. Poza tym obecne GO też występuje głównie w Europie i Ameryce Płn.
Jak zwykle wije się Pan jak piskorz. To nie jest odpowiedź na moje pytania. Zatem jeszcze raz to samo:
A czy Pana zdaniem, obecnie nie występują również te same przyczyny co w przypadku optimum klimatycznego w średniowieczu i tylko dodatkowo również antropogeniczny CO2, czy tylko ten antropogeniczny CO2?
To samo pytanie odnośnie pożarów i trzęsień ziemi:
Czy Pana zdaniem, obecnie nie występują również te same nieantropogeniczne przyczyny pożarów i trzęsień ziemi co dawniej i tylko dodatkowo również antropogeniczne, czy tylko same antropogeniczne?
Po pierwsze, Logiczny na początku wystawił tzw. słomianego chochoła. Czyli nieprawdziwe twierdzenie, które ma - według niego - być prawdziwe. Chociaż przyznaję, że w twierdzeniu tym, na upartego, doszukać się można ziarenka prawdy. Obecne zmiany klimatyczne, jak sama nazwa wskazuje, mają charakter globalny. Prawdą jednak jest, że najszybciej przebiegają w Europie, Ameryce Północnej i Azji. Dzieje się tak głównie z uwagi na to, że lądy nagrzewają się szybciej od oceanów. A na półkuli północnej właśnie jest najwięcej lądów. Po drugie w Europie i Ameryce Północnej ORAZ w części Azji odczuwamy wpływ tzw. Arktycznego Wzmocnienia - "Arctic Amplification". Zimne obszary ocieplają się szybciej od obszarów ciepłych. Nie będę się tu rozpisywał, ale krótko wyjaśnię, że przyczyną tego zjawiska są zmiany pokrywy śnieżnej i zasięgu paku lodowego skutkujące zmianą albedo, co zwiększa ilość energii słonecznej pochłanianej przez grunt i oceany, co potęguje początkowe ocieplenie. To samo dotyczy absorbcji gazów przez wody oceaniczne: im cieplejsza woda, tym mniej dwutlenku węgla może pomieścić, więc przy ociepleniu dodatkowo z oceanów uwalnia się dwutlenek węgla.
Wracając jednak do sedna pytania: obecne ocieplenie jest globalne, choć z uwagi na zróżnicowanie geograficzne, między innymi przewagę oceanów na półkuli południowej jest nieco słabsze.
A czym się różni obecne ocieplenie od ŚOK?
Po pierwsze: właśnie zasięgiem. Dziś w nauce właściwie odchodzi się od terminu ŚOK na rzecz terminu Średniowieczna Anomalia Klimatyczna. Anomalia ta wystąpiła w obszarze północnego Atlantyku, w Ameryce Północnej i Europie. Nie ma jednak żadnych dowodów, czy też historycznych śladów, by podobny okres ocieplenia wystąpił w innych regionach świata.
"Istniejące pomiary temperatury ze rdzeni lodowych, słojów rocznych i osadów z jezior wykazują, że Ziemia z okresu 1000–1200 n.e. była o 0,03 °C chłodniejsza niż w okresie 1901–1970 n.e.[8] Te same dane wskazują, że najcieplejszym 50-letnim okresem półkuli północnej przed 1900 r. były lata 1146–1195, które były równie ciepłe jak okres 1901–1970. Według dostępnych 71 krzywych paleoklimatycznych zmiany temperatury podczas ostatnich 2000 lat osiągały amplitudę od 0,5 °C do 4 °C (średnio 1,5–2 °C), gdzie najlepiej zaznaczyły się okresy ŚOK i małej epoki lodowej oraz obecne ocieplenie. " źródło cytatu: wiki.
Po drugie: czynnikami. Tu małe wyjaśnienie. Klimat to WYPADKOWA wielu czynników klimatotwórczych. Wielu. Nieprawdą jest, często powtarzany mit, że naukowcy skupiają się tylko na dwutlenku węgla i pomijają rolę innych czynników. Nie, doskonale wiedzą o parze wodnej, roli Słońca, cyklach orbitalnych, roli chmur, oceanach, przejściu ziemii przez mgławicę, wulkanach, itp. itd. To wszystko jest od ponad stu lat bardzo mocno badane, analizowane, sprawdzane i UWZGLĘDNIANE. Tylko wielu przeciwników teorii AGO zapomina o czwartym wymiarze zmian paleoklimatycznych: CZASIE. To prawda, że klimat Ziemii wielokrotnie i cyklicznie zmieniał się na długo przed rozwojem cywilizacji technologicznej. TYLKO większość tych zmian zachodziła w czasie dziesiątek tysięcy, setek tysięcy lat. Obecnie mówimy o zmianie klimatu dającej się zaobserwować w skali DEKADOWEJ. Owszem, i takie zmiany klimatu w geologii odnotowano. Tylko, czy w czasie ostatnich stu lat mieliśmy uderzenie asteroidy? Wybuch superwulkanu lub JEDNOCZESNY wybuch dziesiątek wulkanów? Mieliśmy wulkaniczny epizod na skalę Trapów Syberyjskich czy Trapów Dekanu podczas których aktywność wulkaniczna była setki razy większa od obecnej przez bardzo długi czas, czy mieliśmy takie wydarzenie? A może odnotowano jakieś spektakularne zjawisko astronomiczne w rodzaju rozbłysku supernowej? Nie, nic takiego nie miało miejsca!
Oczywiście nie można wykluczyć, że za rok, dwa, sto lat coś takiego - oby nie - się wydarzy. Ale czy zaprzecza to AGO? No nie! Mówimy o tym, co dzieje się tu i teraz i o tym, co działo się w skali ostatnich stu, dwustu lat!
Wiem doskonale, że (niemal) nikt z Was nie zada sobie trudu skorzystania ze świetnej strony Nauka o Klimacie stworzonej przez klimatologów i mającej na celu popularyzację wiedzy klimatologicznej w społeczeństwie poprzez cierpliwe (oj, bardzo cierpliwe) wyjaśnianie skomlikowanych często zagadnień w popularnonaukowy sposób. Pozwolę więc sobie, na prawie cytatu, skorzystać z ich pracy:
"Terminem Średniowieczne Optimum Klimatyczne (Medieval Warm Period, MWP, w nowszej literaturze naukowej używa się też terminu Medieval Climate Anomaly, MCA) zwykło się określać okres od mniej więcej połowy X do połowy XIII wieku. W okresie tym miał panować cieplejszy klimat niż w przeciągu kolejnych kilkuset lat, czyli w okresie zwanym Małą Epoką Lodową (Little Ice Age, LIA), obejmującym umownie czas od początku XVI do połowy XVIII wieku. Oba terminy spopularyzował w latach 60-tych ubiegłego wieku brytyjski klimatolog Hubert Lamb (w artykule “The early medieval warm epoch and its sequel”), a jego perspektywa wciąż kształtuje popularne, współczesne wyobrażenia na temat skali ocieplenia średniowiecznego, i tego jak porównuje się do obecnego, antropogenicznego globalnego ocieplenia.
W swoich badaniach Lamb opierał się głównie na danych pochodzących z obszaru Europy Zachodniej, czasami anegdotycznych i interpretowanych w dość swobodny sposób. Punktem odniesienia dla opracowanej przez niego syntezy historii klimatu ostatniego tysiąclecia była zaś pierwsza połowa XX wieku. W szczególności, często przywoływany w dyskusjach o ciepłym średniowieczu wykres pokazujący zmiany temperatury w ostatnim tysiącleciu został pierwotnie opracowany właśnie przez Lamba i opublikowany w roku 1965.
Rysunek 2: UWAGA: TEN WYKRES NIE PRZEDSTAWIA AKTUALNEGO STANU WIEDZY. Typowa reprezentacja wiedzy naukowej z końca XX w. dotyczącej zmian klimatu ostatniego tysiąclecia. Linia przerywana oznacza temperaturę z początku XX wieku. Wykres pochodzi z pierwszego raportu IPCC opublikowanego w 1990 roku, ale jest adaptacją rys. 3 z pracy Lamba (1965).
Choć często prezentuje się go jako przedstawiającego zmiany średniej globalnej temperatury,w wersji oryginalnej wykres Lamba dotyczył temperatury środkowej Anglii, przy czym kształt krzywej oparty był o subiektywną opinię Lamba co do tego jak ciepłe “powinno” być średniowiecze.
Większość naszej obecnej wiedzy dotyczącej zmian klimatu z ostatniego millenium pochodzi z rozpoczętego w 2008 roku międzynarodowego projektu PAGES 2k. Z przeprowadzonych w ostatniej, trzeciej fazie tego projektu badań wynikają dwa główne wnioski, podsumowane w artykułach „Consistent multidecadal variability in global temperature reconstructions and simulations over the Common Era” oraz „No evidence for globally coherent warm and cold periods over the preindustrial Common Era”
1. że współczesna antropogeniczna zmiana klimatu jest pod względem skali bezprecedensowa w porównaniu do zmian naturalnych które miały w miejsce w ciągu ostatnich 2000 lat,
oraz 2. że w odróżnieniu od obecnego globalnego ocieplenia, wcześniejsze zmiany (naturalne) manifestowały się jako lokalne wahania temperatury. Dla przykładu większość Europy była średnio cieplejsza przed rokiem ok. 1250 (“Średniowieczne Optimum Klimatyczne”) niż w kolejnych stuleciach (“Mała Epoka Lodowa”) jednak zmiany te były natury lokalnej (Wanner i in., 2022).
Wyjaśnienia tej lokalnej (Europa i Ameryka N) anomali klimatycznej doszukuje się w zmniejszonej aktywności wulkanicznej w tamtym regionie i czasie. Mniejsza emisja pyłów z wulkanów do atmosfery to więcej energii pochodzącej z widzialnego promieniowania Słonecznego (promieniowanie krótkofalowe) docierającej do powierzchni ziemii, gdzie ulega zamianie na promieniowanie długofalowe, podczerwone (ciepło).
Wracając więc do pytania Logicznego: "A czy Pana zdaniem, obecnie nie występują również te same przyczyny co w przypadku optimum klimatycznego w średniowieczu i tylko dodatkowo również antropogeniczny CO2, czy tylko ten antropogeniczny CO2?"
Odpowiadam: Nie, obecnie nie występują TE SAME przyczyny. Skoro obecne ocieplenie jest globalne a ocieplenie średniowieczne było LOKALNE to jasne jest, że przyczyny MUSZĄ być inne. Z tym, muszę to kolejny raz przypomnieć: klimat to WYPADKOWA roli wielu różnych czynników. Właśnie, może dobrze byłoby przyjrzeć się tym czynnikom. Odsiejmy tu te, które ABSOLUTNIE nie moga odgrywać żadnej roli w obecnej zmianie, czyli:
1. wędrówka kontynentów
2. orogenezy (powstawanie pasm górskich)
3. wędrówkę ziemi przez obłok pyłu galaktycznego
4. Ewolucję Słońca (moc Słońca rośnie średnio o ok. 10% co miliard lat, co też tłumaczy dlaczego miliardy lat temu znacznie wyższym od obecnej koncentracjom dwutlenku węgla towarzyszyły niższe od spodziewanych temperatury).
Z uwagi na skalę czasową tych procesów: setki tysięcy do milionów, miliardów lat.
5. Wzmożony i bardzo silny wulkanizm znany z geologii (nic, co wystąpiło w ciągu ostatnich tysięcy lat nawet w promilu nie może być do tamtych zjawisk porównywalne).
6. Uderzenia asteroid lub komet
Z uwagi na BRAK tych zjawisk przez ostatnie dziesiątki tysięcy lat.
7. Wpływ zmian promieniowania kosmicznego (tzw. Hipoteza Swensmarka)
8. Wpływ długoletnich Cykli Słonecznych
9. Wpływ 11-to letnich Cykli Słonecznych
10. Wpływ zmian cyrkulacji oceanicznych (ogólnie: pamięć oceanów)
11. Wpływ zmian paramentróch nachylenia orbity Ziemii względem Słońca (Cykle Milankovica)
Z uwagi na:
- Obserwacje pokazujące ODWROTNE kierunki tych zmian, wobec SPODZIEWANEGO wpływu na klimat. Na przykład aktywność Słoneczna przez ostatnie dekady SŁABŁA a pomimo tego odnotowano na stacjach meteo z całego świata (dlatego mówimy o ociepleniu globalnym) wzrost temperatury. Tak samo ze wzrostem temperatury ANTYkoreluje obserwowane promieniowanie kosmiczne, WBREW założeniom twórcy tej hipotezy, Swensmarkowi. Tak samo jest z oceanami, GDYBY oceany odpowiadały za obecne zmiany, to obserwowalibyśmy przepływ energii z oceanów do atmosfery. Tymczasem obserwwany przepływ jest ODWROTNY: z atmosfery do oceanów. Oceany bardzo szybko się ocieplają i impuls ten dociera już do ich głębin. Mierzone jest to od kilku już dekad za pomocą ponad czterech tysięcy sond ARGO, codziennie nurkujących na głębokość ok. 1000 m i sporządzających codzienny profil temperaturowy wód oceanicznych.
- brak potwierdzenia w badaniach sprawdzających, np. sprawdzenie założeń Hipotezy Swnesmarka o wpływie promieniowania kosmicznego na wzrost powstawania tzw. jąder kondensacji (takie zalążki chmur) NIE POTWIERDZIŁO tego wpływu.
- brak zgodności ich "odcisków palców" (Wyjaśniając: chodzi o to, że na podstawie PRZESZŁYCH zmian klimatu WIEMY jakie dane czynniki klimatotwórcze powodują inne zmiany w przyrodzie. Przykładowo WIEMY, że podczas ociepleń Słonecznych impuls ocieplenia idzie z "góry do dołu", czyli, że najpierw ociepla się górna warstwa atmosfery. Obecnie górna warstwa atmosfery się OCHŁADZA, co jest ZGODNE z teorią AGO - ciepło zatrzymywane jest przy powierzchni ziemii a do "góry" dociera mniej energii.
12. Wpływ wielkich powodzi glacjalnych na Globalną Cyrkulację Termohalinową (krążenie wód oceanicznych, silnik cieplny ziemii wymieniającej ciepłe wody z równika z zimny polarnymi)
Z uwagi na niezwykłą specyfikę tego czynnika klimatotwórczego. Jest on bowiem ściśle powiązany z epokami lodowymi i występowaniem zlodowaceń oraz zastoiskowych wielkich jezior lodowcowych. Obecnie lądolody mamy w fazie szczątkowej, występują "jedynie" na Antaktydzie i Grenlandii, wielkich jezior zastoiskowych związanych z lodowcami też nie ma.
A jak to odbywało się w przeszłości, podczas zlodowaceń i ociepleń? Topniejące lodowce tworzyły czasem ogromne jeziora zastoiskowe. Wody z topniejących mas lodu blokowane były albo przez przeszkody terenowe, albo przez lokalne jęzory lądolodu. Woda gromadziła się aż do przepełnienia, prowadząc do powodzi na ogromną skalę. Tej słodkiej i zimnej wody było tak dużo, że dostając się do oceanu zatrzymywała Cyrkulację Termohalinową. Ciepło z równika nie było przenoszone ku biegunom. Co powodowało gwałtowne (w skali nawet roku!) ochłodzenia. Do momentu "regeneracji" Cyrkulacji Termohalinowej. Tak drodzy czytelnicy, ocieplenie MOŻE skutkować gwałtownym ochłodzeniem. Również i dziś scenariusz taki jest możliwy, choć - obecnie - mało prawdopodobny. Topniejące lodowce Grenlandii MOGĄ zakłócić funkcjonowanie części Cyrkulacji Termohalinowej, jaką jest Prąd Zatokowy. Choć obecnie jest to mało prawdopodobne (to naprawdę potężny system) to jednak w przyszłości nie można tego wykluczuć, jeśli topnienie lądolodów przekroczy punkt krytyczny. Gdzie jest ten krytyczny punkt? Niestety nie wiemy. Aha. Takie ochłodzenia mają charakter PRZEJŚCIOWY, spotęgowały by jednak klimatyczny chaos.
13. Zmiany koncentracji gazów cieplarnianych - NIE TYLKO dwutlenku węgla. Obecnie obserwujemy wyjątkowy na przestrzenii nawet setek tysięcy lat wzrost koncentracji dwutlenku węgla, metanu nie mówiąc już o pojawieniu się całkowicie sztucznych gazów cieplarnianych nie występujących wcześniej w atmosferze ziemii, jak np. halogenki. Wiele z nich ma znacznie, nawet kilkusetkrotnie silniejsze właściwości zatrzymywania ciepła niż dwutlenek węgla - metan jest silniejszy ok. 80 razy. Jednocześnie jednak tych innych gazów cieplarnianych jest wielokrotnie mniej: metanu jakieś sto razy mniej a halogenków jakieś tysiąc razy mniej. To dlatego właśnie najwięcej uwagi poświęca się CO2, choć szybko rosnąca koncentracja metanu też niepokoi klimatologów.
I tu właśnie "robi się ciekawie":
1. Wzrost koncentracji gazów cieplarnianych, w tym w najwiekszym stopniu CO2, KORELUJE z obserowanym od stu lat wzrostem temperatury na stacjach meteo z całego świata.
2. Również krzywa koncentracji koreluje z krzywą wzrostu temperatury. Gdy w 1760 rozpoczynała się Rewolucja Przemysłowa paliwa kopalne dopiero zaczynano wykorzystywać a emisje dwutlenku węgla były promilem obecnych. Przez pierwsze dekady od Rewolucji Przemysłowej poziom dwutlenku węgla w atmosferze rósł więc bardzo wolno, tak jak i temperatura. Do 1900 roku praktycznie nie odnotowywano zmian. Gdy Rewolucja Przemysłowa okrzepła na całym świecie, coraz więcej krajów świata wykorzystywała paliwa kopalne wzrost koncentracji dwutlenku węgla przyśpieszył. Tak samo jak i wzrost temperatury.
Jak pisałem - w kilku miejscach, by podkreślić wagę - wcześniej, klimat to WYPADKOWA wielu czynników. Jedne "ciągną" ku ochłodzeniu, inne ku ociepleniu. I również dzisiaj, pomijając te czynniki, które zachodzą w skali większej niż dziesiątki tysięcy lat, ta wypadkowość zachodzi. Cykl Milankovica, w przeszłości odpowiedzialny (w połączeniu ze wzmacniającym wpływem CO2!) za zlodowacenia, oraz malejąca przez ostatnie dekady aktywność Słoneczna ciągną ku ochłodzeniu. Jedyny obserwowany czynnik mający wpływ ociepleniowy to wzrost koncentracji dwutlenku węgla i metanu.
Przywołując więc po raz kolejny pytanie Logicznego:
"A czy Pana zdaniem, obecnie nie występują również te same przyczyny co w przypadku optimum klimatycznego w średniowieczu i tylko dodatkowo również antropogeniczny CO2, czy tylko ten antropogeniczny CO2?
To samo pytanie odnośnie pożarów i trzęsień ziemi:
Czy Pana zdaniem, obecnie nie występują również te same nieantropogeniczne przyczyny pożarów i trzęsień ziemi co dawniej i tylko dodatkowo również antropogeniczne, czy tylko same antropogeniczne?"
To odpowiadając: tak, CZĘŚĆ z nich występuje, część nie. Pomijając już udowodnioną wcześniej lokalność ŚOK to wypadkowość czynników w obu przypadkach jest inna. WTEDY koncentracja dwutlenku węgla była dużo niższa, ale LOKALNY wpływ czyściejszej atmosfery przeważyl. Trzeba więc KOMPLEKSOWO uwzględniać te wszystkie zagadniania, sprawdzać realia dawne i spółczesne, gdyż właśnie z uwagi na ową wypadkowość czynników klimatwórczych i lokalność zmian NIE MOŻNA porównywać ze sobą SOK z obecnym ociepleniem. Czy to wystarczająca odpowiedź? Choc mocno się rozpisałem doskonale wiem, że nie zadowolę ani Logicznego ani większości z Was. Cóż, taki urok Salonowej bańki. Publikując w innym miejscu miałbym inny, zapewne przyjaźniejszy odbiór notek. Ale piszę tu właśnie z uwagi na to, by nie wpaść w jakąkolwiek bańkę informacyjną: wystawiając się tu na wieczny ostrzał krytyki i krytykanctwa wciąż i wciąż zmuszony jestem konfrontować swój światopogląd z faktami i ze stanem wiedzy współczesnej klimatologii. Konfrontacja ta utwierdza mnie tylko w przekonaniu, że klimatolodzy mają rację a "krytycy" (często tzw. denialiści odrzucający racjonalne argumenty bez kontrargumentów) powtarzają tylko dawne obalone mity i kłamstwa serwowane im przez prawicowych (choć nie tylko) media i polityków.
Odrzucacie, bez choćby zastanowienia się, poszlaki wskazujące na udział uzależnionej od sprzedaży ropy, gazu i węgla Rosji w pseudoaferze climategate, gdzie z dziesiatek tysięcy maili ostatecznie naukowcom niczego nie udowodniono. Odrzucacie ostatnie raport NATO udowadniający, że Rosja odpowiedzialna jest za sianie klimatycznej dezinformacji w mediach. Pewnie dlatego, że przyjęcie do świadomości, że zostaliście oszukani przez propagandę Rosji byłoby bardzo bolesne. Nawet to rozumiem... Odrzucacie medialne śledztwa i wycieki danych z archiwów Exxon Mobil i Shell, że przez dekady hojnie wspierali naukowców i polityków walczących z klimatologami i ekologami, gdyż zależało im na utrzymywaniu sprzedaży ropy, gazu, węgla. W końcu odrzucacie z automatu wnioski teorii AGO gdyż zmusza to do zmiany poglądów i preferencji politycznych. Uświadamia, że politycy Was przez ostatnie dekady okłamywali. I nie, nie dotyczy to tylko polityków PIS czy szerzej polityków prawicowych. W polsce w równym stopniu dotyczy to polityków PO czy szerzej polityków lewicy (lęk przed protestami górników) a w USA nie ma właściwie znaczenia, czy skryte wsparcie lobby energetyczne otrzymywało od demokratów czy jawne (i rzecz jasna na większą skalę) do republikanów.
Nauki nie obchodzi polityka, nie obchodzi podział na lewicę na prawicę. Wnioski, choćby najbardziej niewygodne, jeśli poparte są dowodami, są bezdyskusyjne. I przede wszystkim: największym źródłem "buntu" wobec nauki, wobec wniosków jakie płyną z teorii AGO jest konieczność ograniczeń. Tak, nawet u mnie wywołuje to rodzaj wewnętrznego sprzeciwu. Ale, kolejny raz: nauka ma to gdzieś. Czy grawitację obchodzi to, że jest ona niewygodna dla osób otyłych? No nie, choć to przejaskrawiony przykład, to chyba dobrze pokazuje o co mi chodzi. Może się wielu z Was a nawet częściowo mnie nie podobać, że naukowcy mówią, że jak nie zrobimy tego czy owego to będzie coraz gorzej. Co nie zmienia faktu, że będzie i już jest coraz gorzej. Miniony rok był globalnie rekordowo gorący, WSZYSTKIE miesiące obecnego roku są globalnie rekordowo gorące. Rekord za rekordem, rok po roku. Nawet nie zdajemy sobie sprawy z tempa zmian, obecna średnia temperatura w Polsce jest taka, jaka sto lat temu panowała na Węgrzech!Sprawdźcie roczniki statystyczne GUS: te z z początku lat 90tych jako średnią temperaturę w Polsce podawały wartość ok. 8,5C, te najnowsze podają już - za IMGW - wartość 9,5C. A ostatnie lata to wartości ok. 10C...
Obecny lipiec w żadnym dniu nie był choćby chłodny. Albo było słonecznie i upalnie, albo burzowo i ciepło. Najzimniej 22C, a pamiętam lipce z młodości podczas których występowały spadki temperatury poniżej 17C, raz było nawet (97?) około 13C! I to była nasza norma, to były warunki jakich spodziewamy się w tej części świata o tej porze roku w klimacie umiarkowanym ciepłym, PRZEJŚCIOWYM. Czyli kilkanaście dni w lipcu z T 22-26, kilka z T 26-30, jeden góra z T>30 i kilka dni, najczęściej po burzach z T 15- 18C. A obecnie mamy albo upał powyżej 30-33C, mieliśmy kilka dni z T 34-36C, przerywanych "ochłodzeniami" z T 24-28C...
Na koniec chciałbym omówić pewną zniknietą notkę, która zaciekawiła mnie dwa dni temu. Niestety najwyraźniej jej autor ją skasował, więc i odnieść się do niej w pełni już nie można. Notka ta traktowała właśnie o zmianie klimatu. Jej autor zauważył i w mojej skromnej opinni dość dobrze opisał obserwowane obecnie anomalia, ale postawił zupełnie karkołomną tezę: za to wszystko odpowiada nie AGO, ale manipulację klimatem przez budowę wiatraków i farm fotowoltaicznych. Jest to dość nowa teoria spiskowa, ale dla mnie z kilku powodów ciekawa i warta omówienia. Po pierwsze, jak by nie patrzeć, to wiatraki i farmy wiatrowe są wytworem ludzkiej cywilizacji technicznej, więc na gruncie logiki autor przyznaje, że człowiek oddziaływuje na klimat. Co za postęp!
Po drugie: autor opisał dość dobrze zagadnienie energii. Przyznaję, z lenistwa rzadko w notkach wspominam o energii, skupiając się dla lepszego odbioru notek na temperaturze. A to, muszę przyznać, błąd. Temperatura i jej wzrost jest tylko częścią obsewowanego zjawiska. Faktycznie znacznie lepiej mówić o zmianach energiii cieplnej, która to dopiero pośrednio przekłada się na wzrost temperatury. Większość dodatkowej energii cieplnej trafia do oceanów czy też "zużywana" jest na topnienie lodu - zmiana stanu skupienia wymaga ogromnych ilości energii.
Nie sprawdzałem co prawda podanych w omawianej notce wartości liczbowych i już tego nie zrobię z uwagi na wykasowanie notki, ale warto mieć świadomość jakie to są wartości w przypadku roli dwutlenku węgla. Z tego co pamiętam obecnie (a przecież wartości te stale rosną) ilość dodatkowo zatrzymywanej przy Ziemii energii cieplnej (zatrzymywanej przez CO2) to ok. 1W/m2. Mało? Zróbcie więc eksperyment: umieście w izolowanym cieplnie od otoczenia pojemniku 1 m3 żaróweczkę jednowatową... Globalnie ilość DODATKOWEJ energii cieplej jest ogromna i energia ta gromadzi się od dekad w systemie klimatycznym. Część "wędruje" do oceanów, część zużywana jest na topnienie lądolodów i lodowców i tylko niewielka część przekłada się na wzrost temperatury.
To prawda, że większość energii cieplnej otrzymujemy od Słońca. Ale pozbawiony atmosfery i oceanów Księżyć jest (uśredniając różnice pomiędzy częścią jasną i ciemną) jest znacznie zimniejszy od naszej planety. Atmosfera bowiem a ściślej gazy cieplarniane w niej zawarte zatrzymują część promieniowania widzialnego, które zamieniane jest na ciepło. Tych gazów cieplarnianych, nawet uwzględniając parę wodną jest niezwykle mało, 0,5% względem całego składu atmosfery. Tu wyjaśnienie: pary wodnej jest DO 4%, ale najwyższa koncentracja pary wodnej jest na równiku, przy powierzchni oceanów. W globalnym uśrednieniu i w całym profilu wysokościowym atmosfery pary wodnej jest już znacznie, znacznie mniej, stąd właśnie podana wartość uwzględniająca również inne gazy cieplarniane.
Widać więc jak ważne dla naszej planety są to gazy. Co więcej, jak już wielokrotnie pisałem fizyka oraz właściwości pary wodnej jako gazu zależnego ściśle od temperatury sprawiają, że bez INNYCH gazów cieplarnianych, czyli bez dwutlenku węgla i metanu Ziemia byłaby... skuta lodem po równik. Jak to możliwe? To proste, koncentracja pary wodnej ściśle zależy od temperatury, więc jej spadek skutkuje ubytkiem, poprzez kondensację, pary wodnej, co DODATKOWO obniża temperaturę. Zaczyna się spirala samonapędzających się zmian, potęgowanych dodatkowo przez opady śniegu nad biegunami i wzrost powierzchni lodowców (spadek albedo) prowadzących do globalnego ochłodzenia. To tak w kontekście komentarzy, że CO2 "to tylko 0,04% atmosfery"
Wynika z tego niezbicie, że bez dwutlenku węgla ziemia nie nadawałaby się do życia! Zamiast planety z łagodnym i dość stabilnym geologicznie klimatem mielibyśmy ziemię śnieżkę. Ale każdy kij ma dwa końce, wszystko ma swoje granice. Czyli nadmiar szkodzi.
Cykle zlodowaceń zachodziły wielokrotnie powodowane przez tzw. Cykle Milankovica. Ale Cykle Milankovica zachodzą od miliardów lat i tylko niektóre z nich prowadziły do zlodowaceń. Języczkiem u wagi jest tu właśnie CO2, udowodniono, że przy koncentracji tego gazu powyżej 300ppm zlodowacenia nie zachodzą pomimo innych sprzyjąjących ochłodzeniu czynników. Dziś mamy już ok. 420ppm, zapomnieć więc możemy o kolejnym zlodowaceniu, które POWINNO w normalnych okolicznościach wystąpić za kilka tysięcy lat. Mamy też przykład Wenus, planety z ogromną koncentracją dwutlenku węgla i z iście piekielnym "klimatem". Do Wenus raczej (raczej!) nie doprowadzimy, ale zjawisko tzw. rozbuchanej szklarni jak najbardziej jest możliwe. W klimacie rozbuchanej szklarni nawet obszary biegunowe mają bardzo ciepły i wilgotny klimat. Super powiecie... Tylko, że okolice międzyzwrotnikowe z uwagi na temperatury i wilgotność będą DLA NAS wtedy zabójcze. Strefa 30N-30S nie będzie nadawać się do życia, gdzie przemieściłoby się ok. 4 mld ludzi tam mieszkających? Pytanie retoryczne. Na szczęście taki scenariusz dziś jest mało prawdopodobny, wymaga czasu i zakłada, że ludzkość nadal będzie zwiększać spalanie paliw kopalnych. Co powoli, bardzo powoli jest odwracane.
To, co nam grozi to punktowe przekroczenie wartości tzw. temperatury mokrego termometru, ktorych ludzki organizm nie toleruje. Czyli połączenie wysokiej temperatury z wysoką wilgotnością. Na przestrzeni ostatnich tysięcy lat takich miejsc na świecie nie było WCALE, dziś do krytycznych wartości zbliża się region Zatoki Perskiej. Przy dalszym ociepleniu będzie to zapewne część Amazoni, wybrzeża południowego USA w pobliżu Houston (co ciekawe, z uwagi na częste burze raczej nie Floryda), część Indii... Będą to już wartości upału zabójcze nawet dla mieszkańców tamtych ziem od stuleci zaznajomionych z upałem, ale co innego 40C przy wilgotności 40% a co innego 45C przy wilgotności 60%, to zupełnie inny stan rzeczy! tymczasem w Indiach już odnotowuje się coraz dłuższe i dłuższe fale upałów z Tmax>50C! Na szczęście, póki co, upałom tym towarzyszy względnie niska wilgotność, ale i to się zmienia. Im cieplej tym więcej pary wodnej, więc i wilgotność stale rośnie...
Inne tematy w dziale Rozmaitości