Wielu blogerów podaje przykład uderzenia zimy w US jako dowód na to, że klimatolodzy są śmieszni z tym całym globalnym ociepleniem...
Pomijając już słowo "globalne" w nazwie globalne ocieplenie oraz to, że kilkudniowe zdarzenia pogodowe nie oznaczają przerwania wieloletniego trendu chciałem coś niecoś napisać o tym, dlaczego kontynent amerykański jest dużo bardziej narażony na ekstremalne zmiany pogody i jak ocieplenie klimatu może... zwiększać (do czasu) prawdopodobieństwo (kilkudniowych) ataków mroźnej i śnieżnej zimy. Pewnie w tym momencie co poniektórzy zaczną mi wymyślać od najgorszych, w ich opinii będą to brednie. Nie muszą tu zaglądać i mnie czytać... Dla pozostałych, nawet sceptyków, ale zainteresowanych światem i klimatologia przedstawię kilka faktów jasno pokazujących, że w atakach zimy, pomimo ocieplenia klimatu nie ma nic paradoksalnego. Zresztą było to przewidywane już kilkanaście lat temu...
Dlaczego w US dochodzi do tak częstych i gwałtownych zmian pogody? Rzut okiem na ukształtowanie tego kontynentu daje nam odpowiedź:
źródło: wikipedia.
Widać, że pasma górskie przebiegają zupełnie inaczej, niż w Europie. Ma to duże znaczenie dla klimatu i stanów pogodowych: zimne lub ciepłe powietrze może bez większych przeszkód przemieszczać się dużo dalej, niż w Europie, gdzie blokowane jest przez przebiegające równoleżnikowo pasma górskie. Dodatkowo linia wybrzeża Europy jest silnie rozczłonkowana, z licznymi morzami wewnętrznymi, zatokami, cieśninami - przez to i wpływ ocieplający i łagodzący ciepłych wód morskich jest silniejszy niż w Ameryce.
Dodatkowo cały kontynent jest "pochylony" ku stronie południowej.
Natomiast wpływ Wielkich Jezior - ogromnych zasobów wody - uwidacznia się w sumach opadów śniegu. Latem jeziora te znacznie się nagrzewają i energię te oddają zima. Gdy nad Wielkie Jeziora spływa zimne powietrze intensywnie parują, wilgoć ta wędruje do atmosfery i spada pod postacią śniegu - jest to tzw. efekt jeziora/morza
No dobrze, geografia geografia, jeziora jeziorami ale przecież ociepla się i śniegu miało być coraz mniej!
I, generalnie jest coraz mniej...
Wiosenna pokrywa śnieżna na półkuli północnej w okresie 1970 - 2020. Źródło:
https://www.climate.gov/news-features/understanding-climate/climate-change-spring-snow-cover-northern-hemisphere
To oczywiście wieloletni TREND. Widać, że międzyroczne wahania są bardzo duże. Czasem śniegu jest więcej, czasem mniej, jednak kierunek trendu chyba dla każdego jest widoczny...
Teraz ćwiczenie: powiedzmy, że w 2021 powierzchnia śniegu na wiosnę była większa o 1 mln km2 od średniej 1970 - 2020 . Nanieście to na wykres i powiedźcie, czy zmienił się kierunek trendu? Nie, nie zmienił się! Co napiszą media i podchwycą niektórzy? "Największa pokrywa śnieżna od niemal dekady, gdzie to ocieplenie?!?"
Na początku notki wspomniałem jednak, że ocieplenie paradoksalnie (do czasu) może zwiększyć opady śniegu - związane ze zmiana pogody, nie z długotrwała pokrywa śnieżna - do tego rozróżnienia jeszcze wrócę*.
Dzieje się tak z kilku powodów:
1. Wzrost ŚREDNIEJ temperatury nie wyklucza fal zimna - zmniejsza ich skalę i częstość, ale nie do ZERA. Przykład "z życia" żebyście to zrozumieli: klimat takiej Hiszpanii czy Włoch jest znacznie cieplejszy od klimatu Polski - a i tam, co kilka lat zdarzają się opady śniegu. Ba, śnieg niemal w każdej dekadzie notowany jest w Izraelu, Turcji, Syrii czy nawet na... Saharze...
Chociaż akurat jeśli chodzi o Saharę to niezwykłość śniegu tam to nie sprawa temperatur - gdyż normalne jest, że na pustyni zima temperatura bardzo często spada do zera - tylko na tym, że w ogóle dotarło tam wilgotne powietrze. Co czasem się zdarza...
2. Wraz ze wzrostem globalnej średniej temperatury maleje gradient temperatur między równikiem a biegunami. Dzieje się tak dlatego, że okolice podbiegunowe ocieplają się najszybciej i najintensywniej - jest to tzw. arktyczne wzmocnienie.
Przekładając to na "chłopska logikę": tam, gdzie jest zimno ociepla się bardzo mocno, tam gdzie już jest ciepło (równik) ociepla się (stosunkowo) mało.
Gradient temperatury między równikiem a biegunem północnym jest swego rodzaju silnikiem odpowiedzialnym za różnice ciśnień i cyrkulację atmosfery. Powoduje między innymi powstanie tzw. wiru polarnego, czyli układu wiatrów oddzielającego zimne powietrze Arktyki od cieplejszego powietrza średnich szerokości geograficznych. Im mniejsza różnica temperatur, tym słabszy wir polarny - i coraz częstszy jego rozpad: https://www.onet.pl/informacje/onetwiadomosci/naukowcy-ostrzegaja-przed-atakami-mrozu-i-sniegu-musimy-sie-przystosowac/7vd8m82,79cfc278
Gradient temperatury pomiędzy równikiem a biegunem jest również silnikiem tzw. prądu strumieniowego. Generalnie jest to silny i stały wiatr na wysokości ok. 9-12 km przemieszczający ogromne masy powietrza z zachodu na wschód. Zwykle jest raczej "prosty", tylko delikatnie meandruje na północ i południe. Jednak im jest słabszy, tym - zupełnie jak w rzekach, gdy nurt zwalnia - meandry są coraz częstsze i większe, sięgając dalej na północ i południe.
https://naukaoklimacie.pl/aktualnosci/anomalie-pogodowe-arktyka-i-prad-strumieniowy-36/
Proces osłabienia i rozpadów wiru polarnego oraz prądu strumieniowego skutkuje zmianami (anomaliami) DYSTRYBUCJI mas powietrza z Arktyki i niskich szerokości geograficznych. To samo zjawisko, które kilka dni temu przyniosło w US atak zimy latem przyniosło rekordowe plus 50C w Kanadzie!
" We wtorek w Kanadzie trzeci dzień z rzędu zanotowano rekordową temperaturę - w Lytton, w Kolumbii Brytyjskiej, termometry pokazały temperaturę 49,5 stopnia.Przed obecnym tygodniem w Kanadzie nigdy nie zanotowano temperatury wyższej niż 45 stopni Celsjusza. "
https://www.rp.pl/wydarzenia/art58911-rekordowe-upaly-w-kanadzie-fala-zgonow-seniorow
Wspomniane Lytton położone jest pi razy oko na szerokości geograficznej Częstochowy...
3. Im cieplejsze jest powietrze, tym więcej pary wodnej w nim zawartej. Natomiast opady śniegu występują do ok. plus 2C (chociaż kilka lat temu obserwowałem w kwietniu opad śniegu przy wskazaniach termometru plus 5C...)
Największe opady śniegu występują w warunkach niewielkiego mrozu - od zera do minus kilku stopni Celsjusza. Im większy mróz, tym opady śniegu mniejsze.
Jak więc widzicie (kilkudniowy) atak zimy w US nie może być dowodem na brak globalnego ocieplenia klimatu. Dlatego klimatolodzy patrzą nie na epizodyczne i krótkotrwałe zmiany POGODY ale na wielodekadowe średnie i ich zmianę. I nie w skali pogody za oknem, czym często posługują się tutejsi blogerzy, tylko obrazem dla całej kuli ziemskiej widzianej z perspektywy satelitów czy z siatki 10 000 stacji meteo.
Warto tu też odnotować ostatni rekord ciepła dla stycznia w Polsce. Wielu komentujących podaje go jako przykład na udowodnienie faktu ocieplenia klimatu w naszym kraju, na co "sceptycy" w komentarzach piszą: "jak jest zimno, to pogoda, jak ciepło - to zmiana klimatu" Pozornie takie twierdzenie ma dużo racji - tak samo jak pojedynczy rekord zimna nie może świadczyć o braku ocieplenia, tak samo jeden rekord ciepła nie świadczy jeszcze o ociepleniu. Rekordy ciepła mogą teoretycznie pojawiać się w chłodniejszym klimacie, tak samo jak i przy ociepleniu klimatu mogą pojawić się rekordy zimna. Rzecz idzie tu o prawdopodobieństwo takich zdarzeń: i przy ociepleniu i przy ochłodzeniu prawdopodobieństwo odpowiednio rekordów ciepła i zimna maleje, jednak nie spada do zera!
Co innego jednak, gdy odnotowujemy coraz mniej rekordów zimna i coraz więcej rekordów ciepła. Wtedy powoływanie się na rekordy ciepła jest w pełni logiczne i uzasadnione - świadczy jednoznacznie o kierunku zmian klimatu. I to właśnie obserwujemy, przykładowo ostatnio pisałem, że w 2022 roku (do momentu pisania tamtej notki) w Polsce padło 11 rekordów ciepła i ani jeden rekord zimna... W tym roku już 1 stycznia padł rekord ciepła i to "mocny"...
*obecnie (wg. serwisu Windy.com) po bardzo grubej pokrywie śnieżnej w US nie ma już praktycznie śladu:
https://www.windy.com/pl/-G%C5%82-okrywy-%C5%9Bnie%C5%BCnej-snowcover?snowcover,41.426,-80.596,5
Ps. @Logiczny: doczekasz się odpowiedzi, cierpliwości:)
Inne tematy w dziale Rozmaitości