thaer thaer
61
BLOG

Kameleony dziennikarstwa – czyli tak zwana mimikra.

thaer thaer Polityka Obserwuj notkę 0
Szanowni Państwo!
           Pierwszy Maj już za nami, a więc z całą stanowczością możemy powiedzieć „Do widzenia” świętu naszych okupantów. Co tam okupantów, przecież teraz to nasi „wielcy przyjaciele”, a niesione na ustach wyrazy wdzięczności, za wspaniałą postawę w obliczu tragedii smoleńskiej, pozwalają nam tylko i wyłącznie na jeszcze mocniejszy uścisk przyjaźni, a jeszcze lepiej, gdyby był on zupełnie jednostronny oraz tylko ze wschodniej strony. Oby tylko nie tak mocno jak przytulono nas po manifeście w Lublinie. Trwa właśnie drugi dzień piątego miesiąca, a więc swoiste uwielbienie wstąpienia naszego kraju do struktur europejskich, które to tak naprawdę, dopiero wraz z ratyfikacją traktatu z Lizbony (o czym wielu z nas zapomina, albo też nie chce pamiętać), możemy nazywać Unia Europejską. A więc znowu przytulono nas, czemu większa część społeczeństwa przyklasnęła. Dziwny to fakt, bowiem i wtedy, też ta większa cześć społeczeństwa przyklasnęła, kiedy to nasze Państwo znalazło się w sowieckiej strefie wpływów. No ale, jakże nudny wstęp historyczny musi się przecież skończyć, a pędzący czas czytelnika, skłania autora do przejścia do tematu.
            Atmosfera po tragedii z 10 Kwietnia 2010 w naszym kraju nieco się przerzedziła, tak przynajmniej uważa część publicystów, a więc wszystko wraca do tak zwanej normy. Można więc spokojnie przyjrzeć się postawie, tak licznie manifestujących swój smutek członkom tak zwanych „dziennikarskich elit”. Jako, że moda na parytety nie ustaje, a przynajmniej nie ustaje wśród środowisk stających za nimi murem, obowiązek nakazuje, aby zacząć od kobiet. I co tu dużo ukrywać, ale jest Pani Monika. Pani Monika zalana łzami w czasie pierwszych chwil tragedii, dobitnie manifestowała swój wielki smutek, roniąc wręcz krokodyle łzy po wielkiej stracie w tragedii smoleńskiej. Wszystko byłoby wręcz jak w najlepszym filmie, gdyby nie tak zwany „szeroko patrzący recenzent”, który wydobył z odmętów nagrań archiwalnych wypowiedzi pani Moniki. Przecież słuchając tego medialnego przesłania, nie da się zaprzeczyć wrażeniu, lekceważącego wręcz podejścia do postaci śp. Pana Prezydenta. No dobrze! O co więc w tym wszystkim chodzi? Ano rzecz znajduje swe sedno w tym, iż wychodząc z przeświadczenia, że „Naród Głupi, to i wszystko kupi!”, można przy pomocy sztucznie wylanych łez, starać się zbudować przeświadczenie o prawdziwości swoich skrupulatnie wyreżyserowanych zachowań. No cóż, być może i tak, ale nie zapominajmy, jak pani Monika zachowywała się parę dni po katastrofie podczas rozmowy z panem posłem Adamem Bielanem, kiedy to z jednej strony, swym butelkowym wręcz głosem starała się wydusić resztki przyzwoitości z własnej osoby, a inny ten moim zdaniem, bardziej diaboliczny głos, starał się wydobyć z pana posła jasne stwierdzenie, że to właśnie Jarosław Kaczyński stał na czele spisku, którego zadaniem było pogrzebanie pary prezydenckiej na Wawelu. No cóż, kto co lubi, ale Oskar, się za to nie należy.
            Inną grupą jest środowisko „Gazety Wyborczej”. Ludzie ci, od lat przedstawiający się jako ludzie zupełnie niezależni (no bo od kogo można być zależnym jak za plecami stoi tak zwany nadredaktor), w pierwszych chwilach po tragedii smoleńskiej zdawali się pochylać czoła nad ciałami ofiar. No bo przecież, inaczej nie można, Trzeba zmienić kurs o geodezyjne 200 gradów, a więc troszkę i niestety wbrew sobie ubarwić od lat szkalowanego i poniżanego Prezydenta. Co tam Prezydenta, śp. Prezydenta, przecież już im za to nie podziękuje i można pisać, co tak zwana przysłowiowa ślina ja język przynieście. I tu przykład dał sam naczelny, sugerując że może to i pora na „rzeczową” weryfikację swych poglądów na temat tragicznie zmarłego Prezydenta. Ale przecież nie można odpuszczać „jedynie słusznej linii Gazetki”.Trzeba trzymać przysłowiowego asa w rękawie. I tu z wręcz bratnią pomocą przyszedł pan Wajda, niczym sowiecki żołnierz pędzący, aby dać wolność, bratnim narodom wobec okupanta.. No co jak co, ale przyjaciół to my towarzysze poznajemy w biedzie i zawsze można na nich liczyć. Parę ostrych niczym sowiecka brzytwa cięć, parę ładnych akapitów, dzielących społeczeństwo na światłych i tych z Ciemnogrodu, a do tego żona i będzie jak znalazł. Takie rozgrzeszenie naszych win, ale nie do końca, no bo przecież wielki reżyser ma jedno z „3 razy Nie” skierowane do Prezydenta i nikt kto za nami, czyli tak zwanym „Jasnogrodem” się temu nie oprze, bo powiemy, że nie wypada i już.
            Ciężko się nie dziwić tej wielkiej plamie cynizmu, rozlanego niczym inkaust nad naszym krajem za sprawą ruchu niewidzialnej ręki. Co więcej powinowactwo sprawcze, niby to ukrywane i takie wręcz z „nienacka” uderzające, jest ukrywane. Ale przecież każdy ma swój umysł i widzi o co tak naprawdę w tym chodzi. Ciężko oprzeć się wrażeniu, że ukryci funkcjonariusze szeroko pojętej razwiedki, cały czas podlegają swym oficerom prowadzącym. Wmawia się społeczeństwu, że przecież to już państwo jest wolne i niezależne, ale cytując tu znanego obserwatora polskiej sceny politycznej, ciśnie się na usta stwierdzenie, że „Nieobecność tychże struktur, jest ich wyższą formą obecności”.To państwo nie było wolne. A już na pewno nie za sprawą zdradzieckich porozumień okrągłostołowych, kiedy to strona komunistyczna podpisała cichy pakt z tymi tak zwanymi „spadkobiercami”idei wolnościowej. Szanowni towarzysze, dalej uczestniczą w budowie „wolnej demokracji”, skrupulatnie korzystając z kamuflażu jaki daje im pozycja dziennikarza. Nie dajmy się ogłupić, korzystajmy z dobrodziejstw matki natury, uruchamiając nasze szare komórki.
thaer
O mnie thaer

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze

Inne tematy w dziale Polityka