Migrenę to ma hrabia, a Ciebie synku to zwyczajnie łeb nap... - miał powiedzieć chłopski ojciec do synka, gdy ten narzekał na migrenę. Dowcip ten przypomniał mi się przy okazji dwóch bliźniaczych afer senatora Tomasza Misiaka i wicepremiera Waldemara Pawlaka, a dokładniej stylu w jakim sprawy te opisują koledzy z "Dziennika". Styl, który niestety uwiarygadnia nierozsądną obronę Pawlaka, który oskarżył "Dziennik" o brak szacunku dla chłopów i atak na wiejską część społeczeństwa (ujmując rzecz wprost).
Skąd taki wniosek? Otóż proszę zwrócić uwagę na fakt, że Pawlak ma konkubinę, ale już Misiak podróżuje z narzeczoną. Problem polega tylko na tym, że wiele wskazuje na to, że obu panów łączą z ich paniami dokładnie takie same relacje, które nie są małżeństwem, i nie są także przygotowaniem do niego (czy publicznym ogłoszeniem, że chce się je zawrzeć), czyli narzeczeństwem. Nie ma więc powodów, by kobietę jednego określać mianem narzeczonej (którą nie jest), a drugą mianem konkubiny (a to jest właściwe w języku polskim określenie na niesformalizowany związek dwojga osób). Jeśli się to robi - to trudno dopatrzeć się innego powodu niż złośliwość lub uznanie, że chłopi żyją w konkubinatach, ale wielcy panowie i biznesmeni z miast - mają narzeczone.
Jeśli koledzy z "Dziennika" chcą udowodnić, że jest inaczej - to powinni albo określać pannę Misiaka konkubiną, albo dowieść, że senator (obecnie niezrzeszony) rzeczywiście oświadczył się jej, i zamierza wziąć z nią ślub. Każda inna postawa będzie dowodem na wielkomiejską pogardę dla chłopów, której znakomitym przykładem jest przywołany powyżej dowcip.
Inna sprawa, że żal ogarnia, gdy przygląda się rozmywaniu znaczenia słowa narzeczona. Jeszcze kilkanaście lat temu termin ten znaczył coś bardzo konkretnego. Dziś, coraz częściej, jest zwyczajnym synonimem "życia na kocią łapę" czy na próbę. A szkoda, bo słowa i idee mają znaczenie, a ich niszczenie jest przestępstwem (w znaczeniu intelektualnym, a nie karnym) wobec społeczeństwa.
Inne tematy w dziale Polityka