Tomasz P. Terlikowski Tomasz P. Terlikowski
144
BLOG

Nie iść na łatwiznę!

Tomasz P. Terlikowski Tomasz P. Terlikowski Polityka Obserwuj notkę 12

 Zabicie - na prośbę rodziny - osoby chorej, także nieulczalnie, jest wyjściem najprostszym z możliwych. Nie wymaga pieniędzy, czasu, środków czy zainteresowania, a pozwala zwolennikom takiego rozwiązania chodzić w glorii chwały. Oni przecież w odróżnieniu od "pasożytów" (by posłużyć się terminologią zaczerpiniętą od Cezarego Michalskiego) zwolenników życia, prawdziwie współczują i potrafią pochylić się nad cierpieniem rodziny i samego chorego.

 
Fałsz takiego rozumowania pokazuje jednak choćby najkrótsza rozmowa z osobami, które takich rozwiązań szukają. Dzisiejszy "Dziennik" i rozmowa z Barbarą Jackiewicz to znakomity przykład tego, że prośba o zabicie dziecka, jest w istocie błaganiem o pomoc od państwa, organizacji pozarządowych czy Kościoła. Śmierć dziecka wcale nie jest upragniona, a pozostaje jedynie "ostatnią szansą" na załatwienie spraw, których inaczej nie umie się ułożyć. Już pierwsze zdania rozmowy potwierdzają to rozpoznanie. "Podtrzymuję wszystko, co powiedziałam. Chcę eutanazji dla Krzysia, bo martwię się, co z nim będzie po mojej śmierci. Boję się, że kiedy mnie zabraknie, syn skończy życie w cierpieniach, bo nikt się nim porządnie nie zajmie" - mówi matka. I trudno nie dostrzec w jej słowach doświadczenia wielu lat obcowania z lekarzami, pielęgniarmaki, służbą zdrowia i pomocą społeczną. Doświadczeń, o których opowiada. Ale z tego strachu trudno wyprowadzić wiarę w to, że ona rzeczywiście chce śmierci syna. "Wyobraża sobie pani życie bez niego?" - pytają Renata Kim i Katarzyna Świerczyńska. A ona odpowiada: "No właśnie, oto jest pytanie. Nie wiem, nie wiem".
 
Między tymi dwoma odpowiedziami - otwierajacym i zamykającym wywiad - jest cała gama uczuć. Bunt, gorycz, ból, samotność. I miłość matki do dziecka. A także głębokiego poczucia odrzucenia, porzucenia. Są słowa o chęci zabicia dziecka, ale cały przekaz przeczy tym słowom. Słuchając tych wypowiedzi trudno oprzeć się wrażeniu, że spełnienie prośby matki, zmiana prawa byłoby tylko pójsciem na skróty. Ułatwieniem sobie życia przez pozbycie się problemu i bolesnych pytań, jakie stawia nam przypadek Barbary i Krzysztofa Jackiewiczów. Ale ta droga na skróty w niczym nie zmieniłaby ani uczuć matki, ani sytuacji innych tak ciężko chorych. Odpowiedzią na nie powinno być bowiem nie tyle zabójstwo (nawet usankcjonowane prawnie), ale realna pomoc dla kobiety. Pomoc nie tyle finansowa, ile otoczenie jej i syna opieką, spotkanie, towarzyszenie, współczucie i współdziałanie. A także zapewnienie, że po jej śmierci ktoś rzeczywiście otoczy opieką jej dziecko. I zapewni mu miłość i opiekę. 
 
Tylko taka odpowiedź na krzyk rozpaczy Barbary Jackiewicz byłaby prawdziwie ludzka. Zabicie chorego nie jest miłosierdziem, a zmiana prawa nie uleczy buntu, bólu i cierpienia Barbary Jackiewicz. Jeśli chcemy jej naprawdę pomóc - to drogą jest miłość. Chrześcijańska miłość, która towarzyszy choremu i jego bliskim, a nie przyczynia się do likwidacji najsłabszych. Likwidacji, która jeśli raz zostanie wprowadzona do systemów prawnych, to rychło przekształci się w model załatwiania wszystkich chorych. Tak, jak badania prenetalne połączone ze zgodą na aborcję, gdy dziecko może mieć Zespół Downa doprowadziło w USA czy Norwegii do likwidowania ponad 90 procent dzieci, u których wykryto ten syndrom. I taki będzie kres współczucia, które idzie na skróty.

Chrześcijański konserwatysta Tomasz Terlikowski Utwórz swoją wizytówkę A oto i moje dzieła :-) Apel ATK ws. CBA

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (12)

Inne tematy w dziale Polityka