Tomasz P. Terlikowski Tomasz P. Terlikowski
186
BLOG

Nie dziwi nic

Tomasz P. Terlikowski Tomasz P. Terlikowski Polityka Obserwuj notkę 17

Stolica Apostolska po zapoznaniu się z materiałami Kościelnej Komisji Historycznej nie podjęła żadnych decyzji personalnych, uznając, iż nie ma ku temu powodów - poinformowało Biuro rzecznika Konferencji Episkopatu Polski. A "Gazeta Wyborcza" zapewnia, że oznacza to koniec lustracji w Kościele, potwierdzony autorytetem Ojca świętego.

Problem polega tylko na tym, że decyzję taką można było przewidzieć - lekko licząc jakieś dwa lata temu. A dokładdniej wtedy, gdy łącznikiem między Kościelną Komisją Historyczną a Konferencją Episkopatu mianowano abp Sławoja Leszka Głódzia. Ten najsprawniejszy organizator wśród biskupów od zawsze deklarował, że oczyszczenie pamięci go nie interesuje, a lustracja tym bardziej. Jeśli więc to jego wybrano na autora (a przynajmniej kontrolera jakości pracy Komisji) raportu, który miał trafić do Stolicy Apostolskiej, to wiadomo po co, to zrobiono. I jeśli ktoś jest zaskoczony tym, że arcybiskup przygotował raport, z którego wynika, że wszystko jest super, to ja dziwię się jego zaskoczeniu.

Drugim jednoznacznym dowodem na to, że lustracja zostanie zamieciona pod dywan była informacja - podana zresztą przez samego arcybiskupa łącznika - że Komisja stwierdziła, że choć zarejestrowano kilkunastu biskupów, to nikogo nie można uznać za realnie współpracującego. Można ironizować, że ten wniosek przekształcił Komisję Historyczną w pralnię sumień, ale żarty nie zmieniają faktu, że raport z takim wnioskiem został przekazany do Stolicy Apostolskiej. A ona na jego podstawie wyciągnęła wnioski.  Zapewnianie więc, że Watykan podjął decyzję, którą Kościół w Polsce przyjmuje w pokorze, jest najdelikatniej rzecz ujmując nadużyciem. Polski Kościół zdecydował się bowiem zamieść sprawę pod dywan, oznajmić, że wszyscy są niewinni, i tak sformułował informacje do Watykanu, by i tamtejsci hierarchowie doszli do podobnych wniosków. A gdy doszli - spokojnie może zasłaniać się ich opinią, by dowodzić, że - to już nie my - to Watykan.

Inna sprawa jakie będą dalekosiężne skutki tej decyzji. Na razie zarejestrowani księża i biskupi mają spokój. Ale przekaz jaki można wywnioskować z tej sprawy jest dla Kościoła szkodliwy. Lekceważenie faktu współpracy ze służbami, których celem było zniszczenie chrześcijaństwa w Polsce czy wyjaśnianie go "koniecznością normalnego życia", oznacza w istocie odebranie powodu do moralnej chwały tym wszystkim, którzy w tamtym czasie "nie musieli" normalnie żyć i dlatego nie wyjechali za granicę na studia, nie dostali przydziału mieszkania czy zostali skreśleni z jakiejś niezwykle istotnej dla nich listy. Jeśli bowiem współpraca (określana obecnie rozmowami, przesłuchaniami czy ewangelizacją) nie była niczym złym - to ich postawa nie była heroizmem czy wiernością zasadom, a co najwyżej naiwnym absolutyzmem moralnym. I w ten sposób z bohaterów tamtych czasów robi się ofiary losu, a z drobnych (choć niekiedy inteligentnych) cwaniaczków wzory osobowe.

Chrześcijański konserwatysta Tomasz Terlikowski Utwórz swoją wizytówkę A oto i moje dzieła :-) Apel ATK ws. CBA

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (17)

Inne tematy w dziale Polityka