Tomasz P. Terlikowski Tomasz P. Terlikowski
89
BLOG

Co by było, gdyby...

Tomasz P. Terlikowski Tomasz P. Terlikowski Polityka Obserwuj notkę 89

Ja wiem, że jestem "łachmaniarzem", "polskim kaznodzieją tabloidalnym, publicystą sławy miejscowej, świeckim inkwizytorem, wrogiem kilku biskupów". Wiem też, że jestem tłuściochem całkowicie pozbawionym empatii, Savonarolą polskiej publicystyki, niedouczonym, nie znającym się na niczym, a piszącym o wszystkim. Wiem, że należy mi się cios w twarz (o, przepraszam, w pysk), i że toczę nieustającą krucjatę o radosne rozmnażanie się ludzkości. Mam świadomość nawet tego, że mam obsesję na temat seksu i opowiadam się za porodami in vitro (niestety - jako typowy ignorant - nie wiem, co oznacza to określenie użyte przez samego prof. Wojciecha Sadurskiego).

Wiem też, że jestem (co godne współczucia) skrajnym doktrynerem, dogmatykiem, palinistą i rzecz jasna, bo byłbym o tym zapomniał, kołtunem. Przynoszę też, jako przedstawiciel cywilizacji prełacińskiej wstyd Polsce i polskiemu Kościołowi. A do tego odbieram ludziom prawo do zabawiania się z własną ręką, co jest już absolutnym skandalem (chociaż nie przypominam sobie, żebym wzywał do karania za to, to już sama sugestia, że masturbacja jest niemoralna, a do tego jest jednak wyrazem średniej dojrzałości, wywołała niebywałe zgorszenie). Jakby tego było mało jestem (o czym dowiedziałem się z pewnym zdumieniem, ale co tam) przeciwnikiem demokracji i państwa prawa, zwolennikiem państwa wyznaniowego i zapewne również "waszym okupantem" (chociaż tego tak do końca nie wiem).

Zapewne mógłbym jeszcze znaleźć inne "ciepłe" opinie na swój temat. Mógłbym je rozwijać w nieskończoność. Ale w zasadzie nie ma powodu. Bo z tego, co czytam i oglądam mam świadomość, że jest jakiś cel mojego istnienia. Oto dzięki temu np. Chevalier czy prof. Wojciech Sadurski (ale i wielu innych) mają o czym pisać. Dzięki mnie oni sami mają się komu przeciwstawiać, z kim polemizować, na tle kogoś wyglądać lepiej (bo inteligentniejsi, bardziej oczytani, światowi i do tego otwarci). Dzięki mnie (znaczy mojej głupocie, ograniczeniu i zacofaniu) oni mają się za kogo wstydzić, ale i lepiej się czuć.

Ale ja jakoś nie mogę zadać pytania o to, czemu tak strasznie się męczą czytając moje "wypociny"? Czemu zmuszają się do lektury czegoś, co nie ma najmniejszej wartości? Czemu wreszcie poświęcają swój jakże cenny czas na polemiki z kimś, kto jest w istocie nikim? Czym się denerwują, i dlaczego rozpaczają, skoro moje pisanie rodzi tylko współczucie (dla moich zdolności umysłowych, ale i dla moich dzieci, które muszą się z kimś takim jak ja męczyć)? To przecież każdy (jeśli jest tak świetnie widoczne, jak to sugerują oponenci) widzi, a zacofanie i ciemnota godna jest przemilczenia, a nie polemiki... Bo ten sposób tylko się ją nagłaśnia i popularyzuje.

Jako osoba całkowicie pozbawiona empatii i rozumu nie jestem więc w stanie zrozumieć skąd ta złość? I niechęć? I wysiłek, żeby polemizować z kimś, z kim polemizować przecież nie ma sensu?

Chrześcijański konserwatysta Tomasz Terlikowski Utwórz swoją wizytówkę A oto i moje dzieła :-) Apel ATK ws. CBA

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (89)

Inne tematy w dziale Polityka