W takich sytuacjach, choć na usta ciśnie się: "a nie mówiłem", to pozostaje powiedzieć tylko: "niestety miałem rację". Mowa oczywiście o Baracku Obamie, który już zapowiadanymi pierwszymi decyzjami pokazuje, że ostrzeżenia przed symbolizowaną przez niego "cywilizacją śmierci" nie były i nie są bezpodstawne.
Jak poinformował szef jego zespołu ds. transferu władzy John Podesta. Obama zacznie od "zmiany" w kwestii finansowania zabijania nienarodzonych z budżetu federalnego i finansowania badań nad komórkami macierzystymi pobieranymi od uśmiercanych zarodków z tegoż budżetu. Obama chce także uchylić przepis zakazujący międzynarodowym organizacjom proaborcyjnym, które otrzymują pomoc finansową z USA, udzielania kobietom informacji o możliwościach przerywania ciąży.
Już sam fakt, że decyzje o zabijaniu niewinnych mają być jednymi z pierwszych jednoznacznie pokazują w jakim kierunku będzie zmierzał Obama. I pozwalają całkowicie ocenić jego prezydenturę, jako wpisującą się w nurt cywilizacji śmierci. Problem jest tylko taki, że trudno tu mówić o zmianie, bowiem jest to powrót do tego, co swoim działaniem prezydentował Bill Clinton.
Pozostaje mieć nadzieję, że amerykańscy konserwatyści szybko otrząsnał się z szoku i wezmą do walki z Obamą. I, że w tej walce z proaborcyjnym i czerwonym prezydentem wygrają już za 5 lat. Tą walkę trzeba toczyć dla dobra milionów nienarodzonych, także czarnych, którzy giną z rąk aborcjonistów. Jest to tym ważniejsze, że w trybach przemysłu aborcyjnego codziennie ginie więcej czarnych niż zginęło w całym czasie działania Ku Klux Klanu.
Inne tematy w dziale Polityka