Jaka będzie geopolityka Baracka Obamy jeszcze nie wiemy. Przedwyborcze obietnice i słowa będzie weryfikować twarda pragmatyka interesów Stanów Zjednoczonych, przed którymi ustąpić będą musiały postępowe ideały i slogany prezentowane przez czarnoskórego prezydenta. Wiemy już jednak, jak będą wyglądać działania w kwestiach moralnych w wydaniu Obamy. I to pozwala stwierdzić, że w obecnych wyborach wygrała antykultura śmierci.
Barack H. Obama jest bowiem człowiekiem, który opowiada się za pełną dostępnością zabijania nienarodzonych, z późną aborcją włącznie (w ósmym miesiącu). Badania genetyczne na zarodkach ludzkich (czyli na ludziach) też nie stanowią dla niego większego problemu, podobnie jak "małżeństwa" osób tej samej płci i przyznawanie im rozmaitych uprawnień, które dotąd związane były z obowiązkami jakie mają wobec państwa małżeństwa.
I choć w kwestiach gospodarczych i geopolitycznych raczej sobie nowy prezydent nie poszaleje, choćby dlatego, że powstrzymywać go przed tym będą doradcy, partyjni i część wielkiego biznesu, to można z dużą dozą pewności przewidzieć, że akutat w tych sprawach jego poglądy będą znajdować realizację. I nawet nie chodzi tu o zmiany w Sądzie Najwyższym (tu na szczęście udało się administracji Busha doprowadzić do dwóch korzystnych zmian), ale raczej o finansowanie pewnych działań z budżetu federalnego.
Za Busha wstrzymano finansowanie badań nad zarodkami z budżetu federalnego, państwo nie zdecydowało się też na finansowanie z pieniędzy podatników masowo dokonywanych w Stanach Zjednoczonych zabójstw dzieci nienarodzonych. Teraz obie te rzeczy mogą się zmienić. Wysosce prawdopodobne jest również przywrócenie dotacji państwowych dla rozmaitych organizacji i grup, które propagują aborcję i antykoncepcję, jako najlepszą metodę rozwiązywania problemu ubóstwa wśród ubogich.
Ofiarami prezydentury pierwszego czarnego prezydenta USA, głosu wykluczonych będą więc - i to jest już niemal pewne - głównie czarne dzieci. W Afryce, w Stanach Zjednoczonych, w Ameryce Łacińskiej mogą ginąć dzieci nienarodzone. I to będzie najbardziej realny koszt tej prezydentury. I najbardziej prawdopodobny wymiar zmiany, o której tyle mówiono...
Nie ukrywam przy tym, że chciałbym się mylić. chciałbym wierzyć, że chrześcijaństwo Obamy będzie miało inny smak, niż tylko czarny radykalizm teologii wyzwolenia, jaki prezentował jego wieloletni kierownik duchowy Jeremiah Wright. Chciałbym się mylić, ale obwiam się, że niestety tak nie będzie. I dlatego o wczorajszych wyborach w Stanach Zjednoczonych można mówić jako o zwycięstwie antykultury śmierci.
Inne tematy w dziale Polityka