Polskość, Polactwo, lokalne sitwy i marzenia rozmaitych neo-Polaków - to wszystko tematy najnowszej książki Rafała A. Ziemkiewicza "Żywina". Ale dla mnie najważniejszy wątek tej książki jest zupełnie inny. Powieść Ziemkiewicza nie opowiada bowiem tylko historii dziennikarzy, który zmienił swoje życie, czy polityka, który został (prawdpodobnie) zamordowany, ale przede wszystkim jest wielką opowieścią o dorastaniu do męskości i ojcostwa, a także o największym braku polskiej tradycji kulturowej, czyli o braku Ojca. I chodzi nie tylko o archetypy kulturowe, które Polskę traktują jak kobietę, ale także o całkiem realny brak ojca w życiu milionów Polek i Polaków. Brak, który nie jest bez znaczenia dla życia społecznego.
W 1987 roku w Szczecinie Jan Paweł II mówił o tej ojcostwie. "Nie można zapominać, że mężczyzna musi być pierwszy w podejmowaniu (...) odpowiedzialności. Jeśli Apostoł mówi w duchu swego czasu "Żony bądźcie poddane swoim mężom" (Kol 3, 18), to mówi zarazem: mężowie bądźcie odpowiedzialni! Zasługujcie na prawdziwe zaufanie swoich małżonek. I swoich dzieci"... I te słowa, przeczytane przy innej okazji, ale w tym samym czasie, jakoś szczególnie mocno zaważyły na mojej lekturze Ziemkiewicza. Jego powieść stała się dla mnie właśnie taką opowieścią o człowieku, który nie mając ojca, wychowany przez kobietę, dorastał do pełni męskości i pełni polskości, czyli właśnie do odpowiedzialności ojcowskiej.
Radek (Konradek), którego już samo imię, podawane w formie zdrobnionej, jest dowodem infantylizmu, chłopięcości, odmowy dorastania jest modelowym przykładem kulturowego Piotrusia Pana, który odmawia dorastania. Jego celem jest dobrze się ustawić i czerpać z życia. Kobiety - to dla niego przedmioty, które można i trzeba wykorzystać, by doznać przyjemności. Hedonizm, określany dla niepoznaki epikureizmem (biedacy przewracaliby się w grobach, gdyby dowiedzieli się, co zrobiono z ich filozofią), jest jedyną dostępnym dla niego modelem życia.
Ale nagle dzieje się coś dziwnego. A źródłem wcale nie jest tylko umieranie papieża (choć bez wątpienia również), ale prosty gest dziecka, które szukając mężczyzny-ojca przytula się właśnie do niego. Gest, słowa, wypowiadane i niewypowiedziane prośby dziewczynki stają się przyczyną, która sprawia, że chłopiec (niezależnie od wieku na takim właśnie poziomie pozostaje Radek) odkrywa, że jest coś więcej i coś bardziej niż hedonizm, że jest odpowiedzialność, która daje poczucie spełnienia. I że to coś nazywa się ojcostwo. Wybór nie jest prosty. Chłopak nie doświadczył prawdziwej męskości, ale decyduje się. Wybiera kobietę z dzieckiem i staje się ojcem. Więcej o tym się nie dowiemy, ale bez wątpienia - jak napisał Dostojewski na koniec "Zbrodni i kary" - jest to już nowa historia, stopniowego dorastania człowieka. Zapewne niełatwego, bo niełatwo zostać ojcem cudzego dziecka... Ale może będą także własne.
"Żywina" i jej opowieść o dorastaniu Radka (Konrada) ma jednak także wymiar głębszej analizy społecznej. Ziemkiewicz dowodzi w niej, że głównym problemem Polaków z ich własną Polskością pozostaje brak wymiaru ojcowskiego w patriotyzmie. Nasza miłość Ojczyzny ma wymiar czysto kobiecy, jest nasycona wieczną nieobecnością czy nieodpowiedzialnością mężczyzn. I jako taka nie może przetrwać, jest skazana na wieczne upadek w Polactwo... Może jest to pewne nadużycie, ale w jakimś sensie Polska przypomina Arletę, matkę Sandry i nową kobietę Radka. Ona pragnie odpowiedzialnego mężczyzny i robi wszystko, by go odnaleźć. A gdy odnajduje zmienia się. Podobnie jak zmienia się Polska, gdy doświadcza umierania jedynego, który mógł zastąpić Polakom utraconych ojców.
Nie ma w tej książce wezwań do rewolucji, ale jej lektura nie pozostawia wątpliwości, że jeśli w Polsce cokolwiek ma się zmienić, to konieczna jest głęboka rewolucja mentalna. A jej początkiem jest wzięcie odpowiedzialności przez mężczyzn, odkrycie przez nich własnego ojcostwa i szczerze zajęcie się nim. Bez tego na zawsze skazani jesteśmy na Polactwo.
Inne tematy w dziale Polityka