Zderzenie dwóch pociągów to niewątpliwy dramat. Śmierć, zniszczenie, cierpienie takie, że aż rodzi ciarki na plecach. A do tego świadomość, że każdy z nas mógł być w tym pociągu (ja akurat w tym czasie wracałem PKP z Opola), i że w każdej chwili także na nas może przyjść – zupełnie nieoczekiwanie – śmierć czy cierpienie.
Nie wiem, kto ponosi odpowiedzialność za katastrofę. Wyjaśnienie tego zajmie wiele miesięcy. Niewątpliwie tabor kolejowy czy stan torowisk to sprawa odpowiedzialności wszystkich (to znaczy także tych, które były mi bliższe) rządów. Na tą chwilę jednak, od kwestii odpowiedzialności (nią niech zajmą się inni), istotniejsza jest inna sprawa, czyli to, co my sami wyczytamy dla siebie z tej wielkiej tragedii, która wydarzyła się w Wielkim Poście.
Duchową podpowiedź, jak interpretować – w swoim życiu – to wydarzenie daje Pismo Święte. Jezus mówiąc o złu jakie przydarza się ludziom, wskazywał, że nie jest ono karą za grzechy, ale nieustannym wezwaniem do nawrócenia. „«Czyż myślicie, że ci Galilejczycy [chodzi o ofiary Piłata – dop. mój] byli większymi grzesznikami niż inni mieszkańcy Galilei, że to ucierpieli? Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie. Albo myślicie, że owych osiemnastu, na których zwaliła się wieża w Siloam i zabiła ich, było większymi winowajcami niż inni mieszkańcy Jerozolimy? Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy tak samo zginiecie»” (Łk. 13,2-5). I w Wielkim Poście trudno o tym nie przypominać. Tamto wydarzenie, dla każdego z nas, jest wezwaniem do uporządkowania swoich relacji z Bogiem, z pamięcią, że każdemu z nas – gdzieś w drodze z pracy do domu czy z domu do pracy, może przytrafić się śmierć, która uniemożliwi już pojednanie. Na taką ewentualność zawsze musimy być gotowi.
Ale wydarzenia ze Szczekocina, sceny, które tam się rozgrywały, gdy młoda kobieta krzyczała, że chce żyć, bo ma małe dziecko, przypominają także, co jest w naszym życiu najważniejsze. Nie wierzę w to, by ktokolwiek w takiej sytuacji krzyczał, że jest jeszcze stos dokumentów na biurku, których nie przełożył, że jest jeszcze tyle artykułów, których nie napisał. Ale każdy myślałby wołał, że ma dzieci, z którymi nie spędził jeszcze dość czasu. Może dlatego, że zawsze istotne było, co innego. Stając twarzą w twarz z cierpieniem warto wracać do takich pytań, i zadawać je sobie samemu, by w chwili śmierci – której czas jest dla nas największą tajemnicą – nie żałować, ale odejść ku Bogu w pokoju ducha.
Inne tematy w dziale Polityka