Ann Grodzk (nie mogę pisać o tej osobie Anna Grodzka, bo to zwyczajna nieprawda, nie chcąc zaś obrazić jej emocji nie chcę pisać o niej jako o panu Grodzkim, więc piszę w sposób bezosobowy) wytoczyła mi proces w trybie wyborczym(tego przynajmniej dowiedziałem się z radia, bo pozew do mnie nie dotarł). Powód? Otóż powiedziałem o tej osobie kilka słów prawdy.
Pozew ma dotyczyć wypowiedzi z Fronda.tv, gdzie powiedziałem, że Ann Grodzk „jest mężczyzną, który pozbawił się narządów płciowych i udaje kobietę, co świadczy o odejściu od Kościoła katolickiego”. Taka wypowiedź ma obrażać transseksualistów i setki transseksualnych katolików. Pomijając odniesienie do Kościoła, trudno nie zadać sobie pytania o to, czy obraziłem Grodzk ja, czy rzeczywistość?
Ta ostatnia zaś jest taka, że Ann Grodzk pozostaje genetycznym mężczyzną. Fakt, że osobę tę nafaszerowano hormonami, które sprawiły, że wyrosły jej piersi, i że pozbawiono ją męskich narządów płciowych – w niczym nie zmienia genetycznej tożsamości Grodzk. Ta jest i pozostaje tożsamością męską. I świstki z sądów czy urzędów stanu cywilnego nie mogą tego zmienić. Tak jak decyzja sądu nie może sprawić, że Ann Grodzk pocznie dziecko ze swoich komórek jajowych (bo ich nie ma), będzie nosić dziecko w swoim ciele, i na koniec je urodzi dziecko. Fakty są takie, jakie są.
I nie wolno zakazywać ich przypominania, tylko dlatego, że ktoś cierpi na ciężkie schorzenie. Transseksualizm niewątpliwie jest dramatem osoby, która jest nią dotknięta. Jest straszną traumą brak pogodzenia z własnym ciałem, szczególnie, gdy lata leczenia psychologicznego nie pomagają. Współczucie dla takich nie może jednak oznaczać, że przestajemy mówić o rzeczywistości, o podstawowych faktach z dziedziny biologii, czy że pozwalamy na to, by w imię fałszywie pojętego współczucia okaleczali zdrowych fizycznie, choć mocno cierpiących psychicznie ludzi.
A swoją drogą ciekawe, co w tej sprawie postanowi sąd (jeśli w ogóle postanowi, bo ja – powtarzam – pozwu nie otrzymałem, a o sprawie wiem z mediów, i mam wrażenie, że tylko o szum medialny w niej chodzi)? Czy uzna on, że o płci decyduje sąd czy biologia? Czy bycie mężczyzną związane jest z genomem czy z karteczką od sądu? Jaki wyrok by nie był ja mogę od razu zapowiedzieć, że swoich poglądów nie zmieni. Uznanie, że genetyczny mężczyzna jest kobietą tylko dlatego, że naszprycowano go hormonami i wykastrowano, jest czymś na co nie pozwala mi nie tyle wiara, czy honor, ile rozum. Z góry więc mogę zapewnić Ann Grodzk, że może się nie wysilać. Mnie i tak ust nie zamknie.
Inne tematy w dziale Polityka