Wioletta Szwak mogła zostać, bez własnej wiedzy i zgody, nieodwracalnie okaleczona przez lekarzy – uznał sąd. Powód? Nie znała się na antykoncepcji i mogła zajść w następną ciążę.
Wyrok sądu w sprawie pani Szwak jest skandaliczny. Sędzia Paweł Legawiec uznał, że można kobietę wysterylizować, ponieważ u wieloródek ryzyko ciąży wzrasta, a kobieta i jej mąż chcieli mieć kolejne dzieci. „Nie można zakładać, że będzie stosowała ona skuteczne metody zapobiegania ciąży. Wynika to zdaniem sądu z braku przede wszystkim u Wioletty Szwak, a także jej partnera (...) świadomości w zakresie planowania potomstwa i ewentualnego przestrzegania zasad dotyczących tego planowania”. Co to oznacza? W tłumaczeniu na normalny język tyle, że zdaniem sądu, znajomość antykoncepcji jest warunkiem tego, by wieloródek nie sterylizować.
Ale to nie koniec kuriozalnych wyjaśnień sądu. Sędzia Legawiec odwołał się do zeznań Władysława Szwaka, który powiedział, że ich córka z ostatniego porodu była dzieckiem planowanym, a jego żona - przez fakt, że nie będzie mogła mieć więcej dzieci - została okaleczona. „Taka postawa Władysława Szwaka oznaczałaby w ocenie sądu, w przypadku dalszej płodności Wioletty Szwak, kolejną ciążę'” - napisał sędzia, który uznał, że od teraz lekarze mają prawo decydować za rodziców, ile ci ostatni mają mieć dzieci. A jak uznają, że ciąż już wystarczy, albo matka za bardzo ograniczona, to – ciach – wysterylizują.
Uzasadnienie sędziego nie pozostawia wątpliwości, że uznaje on za uzasadnione decydowanie przez lekarzy o tym, jak mają żyć obywatele. A trzeba pamiętać, że wielu z nich i tak ma takie poglądy. Mam znajomą, która jest piątym dzieckiem, jej rodzice chcieli mieć kolejne dzieci, ale okazało się – wiele lat później – że jakaś lalunia, która uważała siebie za ginekologa i lekarza – wysterylizowała kobietę, żeby już więcej dzieci nie miała. Teraz sąd dorobił do takich decyzji uzasadnienie...
A ja się zastanawiam, kiedy przyjdzie taki czas, gdy decyzją lekarzy czy sędziego będzie można wysterylizować i mnie (czy moją żonę). My – na razie – mamy czwórkę dzieci, ale chcemy i zapewne, jeśli Pan Bóg pozwoli, mieć następne. I u mnie i u mojej żony też można dostrzec „brak świadomości w zakresie planowania potomstwa i ewentualnego przestrzegania zasad dotyczących tego planowania”, czyli tłumacząc rzecz z sędziego na nasze, odrzucenie antykoncepcji i ograniczone do szczególnych sytuacji dopuszczenie NPR. I tak się zastanawiam, czy jeśli los rzuci nas do rodzenia w innym niż nasz zwyczajny szpital (do profesora Bohdana Chazana i jego współpracowników mam pełne zaufanie), to lekarz nie uzna, że piątka to już dość i można żonę wysterylizować? I czy potem jakiś sędzia nie uzna, że taka decyzja jest OK, bo przecież ryzyko ciąży u wieloródki rośnie, a my nie gwarantujemy, że nie będziemy mieć więcej dzieci?
Inne tematy w dziale Polityka