Z żalem przeczytałem tekst Igora Jankego, który jest polemiką z moim. Z żalem ponieważ odkryłem, że choć bardzo lubię Igora i chętnie czytam jego publicystykę, to w tej konkretnej sprawie nie jest on w stanie zrozumieć argumentów obrońców życia.
A dowodów na to tekst Igora Jankego dostarcza aż nadto. Najmocniejszym z nich jest ostatni akapit. „Powtórzę – ustawa w obecnym kształcie jest dobrym rozwiązaniem. Przede wszystkim chroni życie. Kilkanaście lat temu udało się osiągnąć kompromis w sprawie niezwykle kontrowersyjnej i wywołującej ogromne emocje. Chrońmy ten kompromis, bo jest niezwykle cenny. A wspólnotę buduje się, osiągając kompromisy i szanując się nawzajem” - oznajmia Janke.
I właśnie te zdania pokazują najmocniej, że dogadać się nie możemy. Nie ma bowiem wspólnoty, jeśli silniejsi decydują o tym, kto ma prawo, a kto go nie ma do życia. Nie ma wspólnoty tam, gdzie można rozerwać człowieka na strzępy, tylko dlatego, że jest chory (ma zespół Downa), albo nieodpowiednie pochodzenie (to znaczy, na przykład jego mama czy tata byli poniżej 15 roku życia). Nie jest to wspólnota, bowiem tej ostatniej nie da się zbudować na krwi niewinnych. Spór o niewolnictwo w Stanach Zjednoczonych jest tego najlepszym przykładem. Święty spokój można było zachować pozwalając Południu zachować niewolnictwo. Nie zrobiono tego, bo są rzeczy ważniejsze niż kompromis czy spokój społeczny.
Nie może być też kompromisu, który prowadzi do zabijania ludzi. W 2009 roku było to 549 osób, a z roku na rok liczba zabijanych rośnie. I trzeba sobie zadać pytanie, co jest dla nas ważniejsze. Życie ludzkie czy kompromis? Zabijani czy święty spokój? Autostrady (a jakże ten argument także pada) czy likwidacja niepełnosprawnych. Jakby mocno to nie brzmiało Hitler zbudował masę autostrad, ale w niczym nie zmienia to oceny jego rządów, bo zabijał on ludzi. I podobnie trzeba oceniać rządzących teraz. Nie ma znaczenia, ile dróg oni zbudowali, liczyć się będzie w sensie ostatecznym, czy pozwalają na zabijanie czy nie.
I wreszcie argument ostatni. Igor przekonuje, że nie mamy szans na zmianę prawa, bo kierunek, w jakim idzie Zachód jest nihilistyczny. „Jaki będzie efekt? Łatwo przewidzieć. Wywołanie tego tematu wzmocni tylko zwolenników pełnego dostępu do aborcji. A tendencja w Europie jest oczywista. To nie ruchy konserwatywne rosną w siłę. W innych państwach ten proces zaszedł już dawno. Hiszpania i Irlandia tracą swój tradycyjny charakter. Nie ma takiego cudu, który by sprawił, że w Polsce będzie inaczej” - oznajmia.
Ale nie przedstawia na to dowodów. Tak się bowiem składa, że opowieści o koniecznej laicyzacji i liberalizacji słychać w Polsce od dwudziestu lat, i jakoś ten dramat na skalę zapowiadaną jeszcze się nie wydarzył. A jakby tego było mało rośnie wciąż liczba osób sprzeciwiających się zabijaniu. Innym, jeszcze mocniejszym dowodem na fałsz założenia Igora jest fakt, że Polska już jest jedynym krajem, w którym udało się zmienić prawo dopuszczające zabijanie na życzenie, na prawo, które ów dostęp ogranicza. Nikomu innemu, nigdy się to nie udało, tendencje w Europie już w 1993 roku były takie, by zabijanie dopuszczać. I rozmaici mędrcy przekonywali, że nie warto tego robić, bo nie ma szans. Okazało się, że szanse są, i że mamy prawo, które ogranicza mord w majestacie prawa. Dlaczego teraz ma być inaczej? Dlaczego, jeśli znajdą się ludzie odważni i prawi, również teraz nie ma się udać przesunięcie prawa w dobrym kierunku?
Kończąc trudno nie dodać jeszcze jednego. Św. Faustyna Kowalska pisała otwarcie, że nie będziemy sądzeni z tego, co nam się udało, ale z tego, co robiliśmy. Tak jest też z życiem. Sądzeni – także przez następne pokolenia – będziemy z tego, czy opowiedzieliśmy się za czy przeciw życiu! Za czy przeciw fundamentom! Tak jak teraz z podziwem patrzymy na tych Niemców, którzy przeciwstawili się Hilterowi, i to mimo iż nie odnieśli sukcesu. Wierzę, że w tej sprawie będzie podobnie. Także tę sprawę następne pokolenia ocenią jednoznacznie. I wygranymi będą ci, którzy się nie bali, nie lękali, nie obawiali, i nie przekonywali, że spokój społeczny i autostrady są ważniejsze niż życie człowieka. Choćby jednego.
Inne tematy w dziale Polityka