Bardzo wzruszyłem się troską policji i władz miasta o bezpieczeństwo Warszawy w związku z zapalaniem zniczy przed Pałacem Prezydenckim. A jeszcze bardziej podoba mi się pomysł, by zniczy i kwiatów nie układali ci, którzy przychodzą, ale policjanci. I dlatego proponuje rozszerzenie tego pomysłu na inne dni w roku.
Od teraz 1 listopada na cmentarzach powinni stać policjanci, którzy zatroszczą się o to, by wieńce leżały prosto, a znicze paliły się równo. Oni także będą sprzątać te znicze, które już się na grobach zapaliły. I układać je. Ludzi zaś zgromadzi się przed cmentarzami, za specjalnymi barierkami. Albo – to chyba jeszcze lepszy pomysł – zamiast ustawiać znicze na grobach, można by je ustawić na specjalnie wysypanym piachem placyku, na przykład przed pomnikiem Hanny Gronkiewicz-Waltz. Nikt nie ma wątpliwości, że za jej wybitne zasługi dla Warszawy doczeka się ona pomnika, i to najlepiej na Krakowskim Przedmieściu.
Podobne rozwiązania można też zastosować choćby w Boże Ciało. Zamiast dziewczynek sypiących kwiatki będą szli policjanci. A zaraz za nimi służby miejskie, które zbierać będą płatki kwiatków, żeby nikt się nie potknął czy poślizgnął. W związku z tym, że na procesji też są tłumy, można by rozwiążać, to jeszcze lepiej. Otóż ludzi zgromadzić za barierkami, a w procesji puścić tylko policjantów i strażników miejskich. Ale wówczas byłby porządek. A bezpiecznie by było, jak w raju...
Zaraz usłyszę, że to, co piszę nie jest śmieszne. To prawda, ale jest to odpowiedź na wyjątkowo nieśmieszne decyzje władz miasta, które pod pozorem porządku próbują utrudnić ludziom wspominanie rocznicy katastrofy smoleńskiej. I nie ma co udawać, że nie dzieje się to na polecenie rządzących miastem platformersów i ich warszawskiej szefowej Hanny Gronkiewicz-Waltz. To oni nie dopuścili do oficjalnego udekorowania miasta flagami, oni nie godzą się na upamiętnienie ofiar sygnałem dźwiękowym, i oni teraz wykonują działania, które już nawet nie są śmieszne, bo aż tak żenujące.
Inne tematy w dziale Polityka