Jarosław Kaczyński ostro i jednoznacznie zareagował na głupie i nieodpowiedzialne zachowanie niektórych z polityków swojej partii na spotkaniu zorganizowanym przez Jana Kobylańskiego. To dobry znak, bo pokazuje, że zasady są dla Prawa i Sprawiedliwości ważniejsze niż bieżące korzyści polityczne.
Jarosław Kaczyński zapowiedział, że fakt, iż politycy Prawa i Sprawiedliwości nie zareagowali na antysemickie komentarze i sugestie, że śmierć prezydenta Lecha Kaczyńskiego była karą za podpisanie przez niego Traktatu Lizbońskiego, był skandaliczny. – To był skandal i nasi parlamentarzyści powinni zareagować. Nie tylko na słowa o Leszku, ale i antysemickie komentarze. Natychmiast poprosiłem ich o wyjaśnienia, jednak to, co usłyszałem, nie było satysfakcjonujące. Sprawa pójdzie do sądu partyjnego i komisji etyki, a ich miejsca na listach wyborczych są poważnie zagrożone – podkreśla Jarosław Kaczyński.
I trudno odmówić mu racji. Antysemityzm jest w obecnej sytuacji geopolitycznej skrajną głupotą. Zagrożeniem dla trwałości cywilizacji zachodniej nie jest bowiem Izrael, który stanowi jego ostatni bastion, ale islam. Obrona Izraela, dobre stosunki z nim, to zatem skuteczny mur stawiany aspiracjom państw muzułmańskich. Nie sposób też nie dostrzegać, że antysemityzm (pomijam tu zupełnie kwestie moralne i religijne, które sprawiają, że jest on dla chrześcijanina nie do przyjęcia) skutecznie wyklucza polityka z przestrzeni sensownej debaty. Tolerowanie go jest zatem najprostszą drogą do wykluczenia politycznego, i to na arenie międzynarodowej.
Ale nie trzeba sięgać aż po argumenty geopolityczne czy utylitarne, by zgadzać się z decyzjami prezesa Kaczyńskiego. Otóż z perspektywy polskiego patrioty, państwowca, nie sposób nie dostrzegać ogromnego wpływu, jaki na naszą kulturę, nasz sposób myślenia wywarli polscy Żydzi. Bez nich, bez ich wkładu Polska byłaby inna, uboższa, niepełna. I prawdy tej nie powinny przesłaniać ani przedwojenne spory, ani fakt nadreprezentacji Żydów w organach zniewolenia komunistycznego, ani obecne spory o zwrot majątku czy symbole. Prezydent Lech Kaczyński miał świadomość tego wkładu, wiedział też, że sojusz z Izraelem się Polsce opłaca, i dlatego, tak mocno pracował nad pojednaniem polsko-żydowskim. Żaden inny polski prezydent nie zrobił dla tej sprawy tyle, co on.
Dlatego bardzo dobrze, że wbrew krótkoterminowym (część jego elektoratu, z kompletnie niezrozumiałych powodów, pozostaje wierna antysemickim resentymentom) interesom, Jarosław Kaczyński zamierza wyciągnąć konsekwencje wobec tolerujących paskudny (psychiatryczny?) antysemityzm parlamentarzystów. Dla takich ludzi nie powinno być miejsca na listach partii, która ma konserwatyzm, polskość i chrześcijaństwo na sztandarach. Nie powinno być ich również na listach partii, która chce kontynuować dziedzictwo Lecha Kaczyńskiego. Antysemityzm był jedną z tych rzeczy, którymi prezydent brzydził się najbardziej.
Inne tematy w dziale Polityka