Nie ma granicy, której polski prezydent – niestety do spółki z premierem – nie są w stanie przekroczyć, byle tylko przypodobać się Rosjanom. Honor polskich oficerów, polska racja stanu, zwyczajna ludzka przyzwoitość nie liczą się, jeśli tylko można zostać poklepanym przez pułkownika Władimira Putina czy Dmitrija Miedwiediewa.
Najlepszym zaś na to dowodem jest fakt, że w dzień po tym, jak rosyjskie służby napluły nam w twarz, obraziły (i to bez dowodów) naszych oficerów i sprawiły, że cały świat mówi o pijanym generale – prezydent Bronisław Komorowski w najlepsze potwierdza wspólne polsko-rosyjskie uroczystości żałobne. I nie słychać, by jasno powiedział, że takich wspólnych uroczystości nie będzie, dopóki Rosjanie nie zaczną szanować naszych ofiar, a nie kpić sobie na grobach z nich i z nas.
Takie zachowanie dowodzi, i trzeba to powiedzieć zupełnie otwarcie, całkowitej znieczulicy, braku empatii czy wyższych uczuć. Prezydent Komorowski nie pomyślał nawet o tym, co będą czuć bliscy zmarłych, których Rosjanie swoim raportem obrazili, i to bez najmniejszych dowodów. Nie wziął pod uwagę, co będzie czuła żona generała Błasika, co myśleć będzie Marta Kaczyńska czy inne rodziny.
Komorowski nie wziął też pod uwagę honoru i racji stanu Rzeczpospolitej Polskiej, których ma strzec. Nie liczy się dla niego, że Rosja potraktowała nas jak wasala, któremu można powiedzieć, że samolot spadł, bowiem było przyciąganie ziemskie, a piloci nie umieli latać. Nie ma dla polskiego prezydenta znaczenia, że Rosja nawet nie raczyła wskazać jakiejkolwiek odpowiedzialności polskiej strony. Nie pomyślał nawet, że w takiej sytuacji trzeba, jeśli nie można zrobić nic więcej, zdecydować się choćby na prosty gest i mocne powiedzenie: nie będziemy wspólnie modlić się na grobach ofiar, z tymi, którzy pamięć tych ofiar obrażają.
A może i pomyślał, może to rozważał, ale uznał, tak jak wcześniej premier, że uczucia rodzin ofiar nie mają znaczenia, kiedy można się znów uściskać z premierem Putinem i prezydentem Miedwiediewem. Niezależnie od odpowiedzi na pytanie, czy prezydent o tym myślał czy nie – jedno pozostaje pewne. Człowiek, który o tym nie pomyślał nie ma moralnego prawa być prezydentem Rzeczpospolitej Polskiej. Nie ma prawa, bowiem nie rozumie czym jest honor, godność państwa i narodu czy zwykły interes narodowy. Człowiek, który o tym pomyślał, jest już zwyczajnym… (wewnętrzna cenzura mi się włącza).
To zaś sprawia, że niestety rodziny ofiar, które będą chciały rzeczywiście je uczcić nie będą miały innego wyjścia, niż pojechać do Smoleńska w innym terminie niż prezydent Komorowski, który wybrał podlizywanie się Rosji, a nie wierność obywatelom swojego państwa. I rodziny już to mówią otwarcie. Nieobecność na oficjalnych obchodach już zapowiedziała Beata Gosiewska, Zuzanna Kurtyka, a nawet Małgorzata Sekuła-Szmajdzińska.
Ciekawe, czy prezydent i premier rzeczywiście zdecydują się na świętowanie na grobach bez bliskich ofiar, za to z Putinem i Miedwiediewem? Odpowiedź na to pytanie nie jest już tylko miarą poziomu Tuska i Komorowskiego jako polityków, ale zwyczajnie jako ludzi.
Inne tematy w dziale Polityka