Premier chce wprowadzić nowy świecki obyczaj, że – „politycy odpowiadają przed ludźmi, a nie przed hierarchią kościelną”. Taką zapowiedź sformułował premier we wczorajszym wywiadzie dla Radia Tok FM. I choć prawem premiera jest gadać, co chce, to trudno nie przypomnieć, że poza „nowym świeckim obyczajem” są stare prawdy. I to nie tylko wiary, ale i moralności.
Zacznijmy od tych drugich. Otóż moralność nie jest zależna od tego, co sądzą ludzie. Jeśli większość ludzi jest zdania, że zabijanie rudawych facecików o urodzie chłopca jest dopuszczalne, to polityk nie może im zwyczajnie ustąpić. I to nawet jeśli rozwiązanie prawne tego typu popiera zdecydowana większość mediów, autorytetów i nawet obywateli. Pierwotne dla polityka jest bowiem sumienie, a nie wola wyborców. To przed sumieniem on odpowiada.
Teraz zaś krótki wątek religijny. Sumienie (znów wbrew temu, co się niekiedy twierdzi) nie usprawiedliwia jednak każdego sukinsyństwa. A nie usprawiedliwia, bowiem nad nim jest jeszcze Bóg. Za źle uformowane sumienia także będziemy odpowiadać (także politycy będą to robić). I podobnie, jak w przypadku poprzednim nie będziemy odpowiadać przed wyborcami, ale przed Bogiem. I nie będzie to sąd wyborczy, a ostateczny. Dziwnym tłumaczeniem będzie w takiej sytuacji próba wyjaśniania Bogu, że owszem byliśmy za likwidacją zarodków i eugeniką, ale dlatego, że wyborcy tak chcieli…
Te dwie proste prawdy warto przypomnieć politykom. Panowie i Panie, wbrew temu, co sugeruje premier, Waszym Sędzią nie będą wyborcy, a sumienie i Bóg. To przed Nim odpowiecie za swoje głosowania. I dlatego lepiej stracić sympatię mediów czy nawet miejsce na listach, niż utracić życie wieczne. Pamiętajcie o tym, gdy będziecie jutro głosować.
Inne tematy w dziale Polityka