Historia nauki ma wiele dobrych stron. Pozwala ona na przykład rozprawić się ze ślepą wiarę w postęp nauki, absolutną dobrą wolę uczonych czy w bieżące osiągnięcia, które mają być największą nadzieją ludzkości. I dlatego warto przypomnieć, gdy tak wiele opowiada się teraz o konieczności poświęcenia wartości moralnych dla rozwoju medycyny, co działo się, gdy takie decyzje podejmowano. Ale nie obawiajcie się, nie będzie to tekst o hitlerowcach (choć byłoby o czym pisać), ale o postępowych, socjaldemokratycznych Duńczykach.
Już niebawem w tym uroczym kraju ukaże się bowiem książka o tym, jak traktowano tam upośledzonych. Nie, nie w XIX wieku, i nawet nie w pierwszej połowie XX, ale do roku 1983. Jej autor informuje, że w latach 1947-1983 – w Danii poddano lobotomii ponad 300 upośledzonych umysłowo, także dzieci. Część z nich zmarła na skutek operacji.
- Lekarze nie liczyli na ich wyleczenie, chcieli co najwyżej „uspokoić ich” czy nieco polepszyć ich stan – podkreśla historyk Jesper Vaczy Kragh. – Skutki tych operacji generalnie nie były jednak dobre. 7.6 procenta zoperowanych nie przeżyło – dodaje historyk. - To, co robiono wówczas z osobami upośledzonymi psychicznie było gorsze, niż to co działo się z pacjentami chorymi psychicznie – podkreśla historyk. Wiele z operacji przeprowadzono na dzieci poniżej szóstego roku życia, gdy ich mózgi nie były jeszcze w pełni ukształtowane.
Między rokiem 1947 a 1983, kiedy lobotomie zostały w Danii zakazane przeprowadzono tam ponad 4.500 tysiąca podobnych operacji. Tylko nieliczni wiedzieli jednak, że operacjom takim poddawano także osoby upośledzone.
Minister zdrowia Danii Bertel Haarder podkreślił, że podobne zachowanie lekarzy wynikało z faktu, że zignorowali oni godność ludzką upośledzonych dzieci. – Wyjaśnieniem może być fakt, że przez długi czas, życie ludzi upośledzonych umysłowo nie było traktowane tak samo, jak życie zdrowych. Ich życie uznawano za pozbawione wartości – podkreślił minister.
I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że od tego momentu nic się nie zmieniło. Życie osób upośledzonych nadal jest traktowane jako pozbawione wartości. I to nie tylko w Danii, ale również w naszym kraju. Upośledzeni, jeśli tylko ich stan zostanie wykryty odpowiednio wcześnie, nie mogą być już wprawdzie poddani lobotomii, ale za to można ich rozerwać na strzępy. I to zdecydowanie dłużej niż zdrowe dzieci. I jakbyśmy tego nie zaciemniali, to fakty są jasne. Powodem jest ich stan zdrowia, i uznanie, że choremu, upośledzonemu nie przysługuje prawo do życia.
A wiele wskazuje na to, że za lat kilka, najdalej kilkanaście pójdziemy dalej. I zgodzimy się, za bioetykiem Peterem Singerem, by mordować także narodzonych. I to bez ich zgody. Są kraje, gdzie większość jest już na to gotowa. Z badań przeprowadzonych całkiem niedawno w Belgii wynika, że tylko 6 procent belgijskich pielęgniarek uznaje, że podanie dziecku środków, które mają pozbawić je życia jest czynem zawsze moralnie złym. 76 procent belgijskich pielęgniarek deklaruje zaś, że jest gotowa uczestniczyć w procesie pozbawiania dziecka życia…
Pytanie, jakie można tu zadać jest tylko jedno. Kiedy się ockniemy? Kiedy zobaczymy w nienarodzonych, upośledzonych, chorych ludzi? Kiedy sami zobaczymy, że odbierając człowieczeństwo innym, sami sobie je odbieramy? Czy naprawdę trzeba tylu ofiar (a liczba zamordowanych w Polsce tylko w jednym roku przewyższa liczbę wszystkich poddanych lobotomii upośledzonych) jest konieczna, byśmy cokolwiek zrozumieli?
Inne tematy w dziale Polityka