Wojna z ludźmi wierzącymi, wydawanie pieniędzy podatników na antykoncepcję dla wybranych i walka o to, by w Polsce zabijano więcej dzieci. Tak najkrócej podsumować można propozycję polityczną „Nowoczesnej Polski” Janusza Palikota.
Poseł z Biłgoraja zaprezentował – w wywiadzie dla Agnieszki Kublik– program swojego ugrupowania. I jak się można było spodziewać, kierując się aktualnymi sondażami, skupił się w nim głównie na kwestiach obyczajowych. Ujął je jednak w taki sposób, by tylko nieliczni mogli zrozumieć, o co naprawdę mu chodzi.
Sam poseł ujmuje rzecz krótko: „Rozdział państwa od Kościoła, czyli wycofanie religii do sfery sacrum, brak obecności duchownych na uroczystościach świeckich. (…) Światopogląd: antykoncepcja za darmo, liberalizacja ustawy aborcyjnej”.
Co to oznacza, gdy ze słów zedrzeć postępową nowomowę? Odpowiedzieć jest bardzo prosta.
Pierwszy z postulatów oznacza ni mniej ni więcej tylko odebranie Polakom jedynego wspólnego języka symbolicznego, jaki posiadają. Tym językiem nie jest postoświeceniowy bełkot europejskich elit, nie jest nim także język totalitarnie laickich francuskich elit. Jest nim natomiast wspólny – niezależnie od wiary czy jej braku – język chrześcijaństwa, często w katolickiej jego wersji. Msze, nabożeństwa, odwołania religijne czy wreszcie krzyż są na trwałe wpisane w nasze odczuwanie świata. Większość ludzi, i to także tych na co dzień niereligijnych, najważniejsze chwile swojego życia chce obchodzić w kościele, odczuwając, że ślub cywilny nie jest jednak tym samym, co uroczystość kościelna, czy uświadamiając sobie, że pogrzeb świecki jest zwyczajnie smutny, by nie powiedzieć smętny.I podobnie jest z uroczystościami państwowymi. Sztafaż religijny nadaje im rzeczywistego znaczenia i głębi. Bez niego są one, dla większości, puste. Wyrzucenie symboliki religijnej z uroczystości państwowych oznacza więc w istocie odebranie nam jedynego języka, którym jeszcze możemy się posługiwać, a co za tym idzie zniszczenie tkanki narodu i państwa.
Drugi z postulatów, czyli brak obecności duchownych na uroczystościach religijnych, jest zaś – ni mniej ni więcej – tylko uderzeniem w wolności obywatelskie i religijne. Duchowni są takimi samymi obywatelami, jak wszyscy inni. Odebranie im prawa do uczestnictwa w uroczystościach państwowych jest więc godzeniem w ich wolności obywatelskie. Podobnie nie ma też powodów, by uniemożliwiać obywatelom naszego państwa, którzy z religią się utożsamiają (a takich jest większość) uczestnictwa w religijnych obchodach.
I wreszcie postulaty światopoglądowe. Pierwszy z nich – czyli antykoncepcja za darmo – oznacza ni mniej ni więcej, tylko tyle, że wszyscy obywatele będą płacić za środki używane przez nielicznych. I tak na przykład ja, wychowując czwórkę dzieci, będą dopłacał do pigułek ludziom, którzy chcą się bzykać bez odpowiedzialności za to, co robią. Ale są też inne powody, dla których postulat taki jest zwyczajnie głupi. Środki antykoncepcyjne mają liczne skutki uboczne, są zwyczajnie szkodliwe dla kobiet. Państwo dopłacając do nich tworzy więc sobie nowe problemy, choćby takie, że w przyszłości trzeba będzie ponownie płacić na kobiety, które je stosują, żeby wyleczyć je ze skutków wieloletniego przyjmowania hormonów. Absurdem jest także dopłacanie do antykoncepcji w sytuacji katastrofy demograficznej. Państwo nie powinno dopłacać do środków, których głównym celem jest brak dzieci, w sytuacji gdy potrzebuje ono jak kania dżdżu każdego następnego dziecka.
Postulat czwarty jest najbardziej oczywisty. Palikot i jego partia chce zwyczajnie, by w Polsce jeszcze łatwiej było zabić dziecko, a zatem by w naszym kraju mordowano więcej ludzi.
Wszystkie te postulaty zaś razem składają się w prostą drogę ku przepaści i zniszczenia Polski. Dlatego pozostaje mieć tylko nadzieję, że polscy wyborcy nie dadzą się skusić takiej palikotowej polityce. I wybiorą przyszłość zakorzenioną w przeszłości, a nie teraźniejszość bez przyszłości!
Inne tematy w dziale Polityka