Nie sposób uciec od symboliki. Zatrzymanie Ahmeda Zakajewa 17 września, i to w sytuacji, gdy nie tylko się on nie ukrywał, ale właśnie wybierał się do prokuratury, ma poważny wymiar symboliczny.
Polska, po gorących zapewnieniach o poprawianiu stosunków z Rosją i po uczestnictwie ministra spraw zagranicznych Rosji w spotkaniu polskich ambasadorów, zaczyna posłusznie wykonywać polecenia Moskwy. A do tego przestaje (co widać już po decyzjach prezydenta i ministra spraw zagranicznych) prowadzić samodzielną politykę w przestrzeni krajów postsowskiech. Gruzja, Litwa, Ukraina tracą ostatniego sojusznika, a Polska rezygnuje z jakichkolwiek projektów strategicznych, skazując się na rolę „ubogiej panny na wydaniu”.
I nie mają tu znaczenia wypowiedzi premiera, który zapewnia, że Polska zachowa się „sprawiedliwie”. Gest został już bowiem wykonany. Polska zachowała się tak, jakby wycofała się z własnej polityki wobec Czeczenii. A stało się to właśnie w tak symbolicznym dla Polaków momencie. Jeśli premier chce zachować resztki twarzy, resztki niezależność politycznej od Moskwy i suwerenności to musi doprowadzić do wypuszczenia Zakajewa. Jeśli tak się nie stanie, to niestety nie będzie miał już żadnych argumentów przeciwko mocnej, jednoznacznej opinii Jarosława Kaczyńskiego, który określił sytuację Polski, jako stan „kondominium”.
Czekamy więc na decyzje. Nie na słowa, bo te przychodzą premierowi, podobnie jak i prezydentowi bardzo łatwo. 17 września potrzebne są decyzje. Jasne i mocne. A nie tylko PR-owskie gadanie.
Inne tematy w dziale Polityka