„Gazeta Wyborcza” pieje z zachwytu. „Dwie kobiety wzięły ślub. W Polsce”– donoszą postępowi redaktorzy, najbardziej postępowej gazety w Polsce. Nieco zdziwiony sięgnąłem po ten tekst. I co się okazało? Otóż jest to prawda żywcem wzięta z Radia Erewań.
Oto bowiem rzeczywiście w Polsce, ale nie dwie kobiety, a mężczyzna i kobieta. Z tym, że mężczyzna nieco dotknięty na rozumie, bo wprawdzie narządy męskie ma w porządku, ale od jakiegoś czasu ubiera się w damskie ciuszki i każe mówić do siebie Aniu. Jest on zatem, wedle postępowych kryteriów, transem. A że dodatkowo jakoś nie przepada za facetami, tylko za kobietami (co zresztą u mężczyzny jest jak najbardziej normalne), to uznał siebie za lesbijkę. Lesbijką (rzekomo) ma być też jego żona. Dlaczego? Też nie jest do końca jasne, bo wydawałoby się, że jak sypia ze sobą mężczyzna (a „Ania” jest mężczyzną) z kobietą, to niewiele ma to wspólnego z seksem lesbijskim.
Nie bardzo też rozumiem dlaczego „para młoda” nie ukrywa „radości z tego, że udało im się zagrać na nosie polskiej tradycji i prawu, które nie dopuszcza żadnych związków innych niż heteroseksualne”? W końcu ich związek jest zwyczajnym związkiem heteroseksualnym, i żadne przebieranki nie mogą tego zmienić. „Ania” jest przecież mężczyzną, i choćby założyła na siebie stringi z Koniakowa czy suknię ślubną, to i tak tego nie zmieni. Spod stringów będzie bowiem wystawał (albo przebijał się) dobitny dowód męskości…, którym – jak podejrzewam nie specjalnie niepokoi się też jego lesbijsko-transowa partnerka…
Żarty, żartami, ale trzeba jednak dodać coś na poważnie. Otóż zabawy tożsamością, pod którymi podpisuje się „GW” są zwyczajnie niebezpieczne. Jeśli bowiem o tożsamości nie decyduje biologia, a moje własne widzimisie, to dlaczego prawo nie ma dopuścić do ślubów dendrofilskich, w których jeden z partnerów uznaje, że jest kaktusem, a drugi, że chce wziąć z nim ślub? Dlaczego nie uznać za „małżeństwo” gejowskie pana, który uznaje się za panią, i panią, która uznaje się za panią, ale chce być lesbijką? Przykłady można mnożyć. I jakoś mam coraz mniej wątpliwości, że już niebawem tak będzie. A krótko potem nasza cywilizacja padnie. I będzie znowu (prawie) normalnie. Prawie, bo zamiast jednej żony będzie można mieć kilka.
Inne tematy w dziale Polityka