Brawo do PSL-u! A konkretniej brawo dla posła Mieczysława Kasprzaka, który miał odwagę powiedzieć kilka słów prawdy i zaproponować dość sprawiedliwie rozwiązanie podatkowe, za co zresztą został od razu zglanowany przez „Fakt” (już samym tytułem „Nie masz dzieci? On chce cię ukarać”).
O czym mówię? Otóż polski ludowiec otwarcie przyznał, że nie może być tak, że ludzie, którzy wykonują ciężką pracę dla społeczeństwa, czyli rodzą i wychowują dzieci, są karani krótszym okresem składkowym w ZUS (to dotyczy kobiet), czy zdecydowanie większymi obciążeniami podatkowymi (bo im więcej dzieci, tym więcej podatków ukrytych się płaci). Nie mówiąc już o tym, że każde dziecko zwyczajnie kosztuję.
- Jesteśmy za podatkiem od bezdzietności. Nie może być tak, że ludzie, którzy wychowują dzieci dla społeczeństwa, ponoszą tego wielkie koszta. A poza wydatkami, wyrzeczeniami, są w jeszcze gorszej sytuacji do emerytury, bo mają okresy nieskładkowe – tłumaczył „Faktowi” poseł Mieczysław Kasprzak PSL. A potem dodał: „Nie może być tak, że w społeczeństwie nagradza się bimbających i myślących tylko o swej wygodzie, apartamentach, samochodach i wczasach!” A PO nie wyklucza takiego projektu. Nowym podatkiem mieliby zostać opodatkowani wszyscy ludzie, którzy nie mają dzieci, „Bo przecież to dzieci innych będą im zapewniały emerytury” – wyjaśnia intencje poseł Kasprzak.
I choć rozumiem, że dla wielu ludzi te słowa mogą brzmieć ostro, to są one prostym stwierdzeniem, że urodzenie i wychowanie dzieci – jest z punktu widzenia państwa i społeczeństwa – zwyczajnie opłacalne. I to o wiele bardziej niż bezdzietność. Ludzie, którzy decydują się na dzieci, są zatem niezwykle dla państwa opłacalni, a w obecnej sytuacji, trzeba to powiedzieć nawet mocniej, są ostatnią nadzieją na to, że państwo i państwowy system ubezpieczeń nie runie, grzebiąc pod sobą nas wszystkich. Dlatego na rodziców trzeba chuchać i dmuchać, a tym, którzy dla własnej wygodny nie chcą mieć dzieci, łagodnie (choćby za pomocą takiego podatku) przypominać, że na ich emerytury, na to, żeby miał kto się nimi zajmować pracują (i to ciężko) inni. A w związku z tym oni muszą za tę pracę i za bezpieczeństwo socjalne więcej zapłacić.
Nie oszukujmy się przy tym, że problem demograficzny nas nie dotyczy. Jeśli go nie rozwiążemy lub jeśli nie zbierzemy (jako jednostki czy społeczeństwo) dostatecznie dużo pieniędzy, by kupić sobie usługi pielęgnacyjne od Azjatów czy Afrykańczyków (a jest to bardzo wątpliwie biorąc pod uwagę to, że wciąż nie ma w Polsce reformy finansów publicznych), to za lat 40 nie tylko nie będziemy mieć emerytur, choćby porównywalnych z obecnymi, ale też będziemy umierać w samotności za głodową emeryturę. Jeśli chcemy tego uniknąć musimy albo mieć dzieci (i to naprawdę dużo), albo pogodzić się z tym, że trzeba będzie płacić o wiele wyższe podatki.
Sprawiedliwym rozwiązaniem jest zaś to, które zaproponować poseł Kasprzak. Niech ci, którzy dzieci nie mają (często dlatego, że nie chcę) płacą wyższe podatki, a ci którzy je mają – niech właśnie w ten sposób – bardzo dla państwa korzystny – ratują polskie państwo. Pytanie tylko, czy polscy politycy (tak z PO, jak i z PiS) będą mieli dość odwagi, by znieść jazgot liberalnych mediów, które zawsze w takich sytuacjach biorą stronę singli…
Inne tematy w dziale Polityka