Tomasz P. Terlikowski Tomasz P. Terlikowski
142
BLOG

Uwierzę, jak zobaczę

Tomasz P. Terlikowski Tomasz P. Terlikowski Polityka Obserwuj notkę 19

 Prace nad wspólnym listem Kościoła katolickiego w Polsce i Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej mają rozpocząć się już niebawem - donosi "Gazeta Wybocza". Dokument ten ma zawierać wezwanie do pojednania między narodami, na wzór listu biskupów polskich do niemieckich z 1965 r. "Przebaczamy i prosimy o przebaczenie". A ja skomentuje to krótko: uwierzę, gdy zobaczę. 

 
Skąd ta niewiara? 
 
Po pierwsze dlatego, że nie wierzę to, by - przy wszystkich zmianach, jakie w Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej zaszły od momentu, gdy patriarchą został Cyryl, a odpowiedzialnym za kontakty zewnętrzne metropolita Hillarion (Alfiejew) - rosyjskie prawosławie mogło rzeczywiście decydować o czymkolwiek niezależnie od państwa. Historia tego wyznania (choć dramatyczna i naznaczona pięknem - o którym napisałem nawet książkę - męczeństwa) ściśle wiąże się z państwem. Do 1917 roku (od czasów Piotra Wielkiego) wspólnota ta zarządzana była przez Święty Synod, czyli zwykły urząd państwowy. A i później, gdy trzeba było Cerkiew wspierała (czasem z rewolwerem u skroni) nawet Stalina. To ścisłe powiązanie nie zostało przerwane nigdy, a za czasów Putina, który deklaruje swoje prawosławie, nawet się wzmocniło. Jeśli zatem Cerkiew coś podpisze, to będzie musiała mieć akceptację Kremla.
 
Po drugie dlatego, że polska i rosyjska wizja historii II wojny światowej (czy Wielkiej Wojny Ojczyźnianej) są sobie obce. Dla Polaków było to oczywiście wielkie starcie o wolność, ale po naszej stronie wcale nie walczyły tylko siły dobra, ale również siły zła, czyli komuniści.Stalin czy Armia Czerwona (mimo świadomości ofiar zwyczajnych ludzi, o których pięknie pisze Wasilij Grossman w "Życiu i losie") byli tak samo groźni jak Hitler i Niemcy. A wybór między nimi był wyborem między dźumą a cholerą. Wejście Armii Czerwonej do naszego kraju, choć oznaczał koniec jednej okupacji, wyznaczał początek drugiej. Dla Rosjan natomiast (także dla Cerkwi, która tuż po jej rozpoczęciu otrzymała od Stalina możliwość ograniczonego, ale jednak działania) wielka wojna ojczyźniana jest narodotwórczym mitem, w którym siły dobra (czyli Stalin i ewentualnie koalicjanci zachodni) walczą z siłami zła (taki obraz występuje nawet w liście Aleksego II na 70 rocznicę zaskończenia Wielkiej Wojny Ojczyźnianej). Armia Czerwona zaś zawsze wyzwala, a nigdy nie zniewala innych narodów. Pojednanie tych dwóch wizji będzie więc nadzwyczaj trudne.No chyba, że jedna ze stron (przyglądając się apelowi przewodniczących episkopatów Polski i Niemiec z sierpnia 2009 roku można się obawiać, że będzie to strona polska, zrezygnuje z własnej wizji historii, ale to byłoby szkodliwe nie tylko dla dialogu, ale i dla Polski).
 
Po trzecie wreszcie - nie widzę po stronie polskiej osobowości na miarę kardynałów Bolesława Kominka czy Karola Wojtyły, czy biskupa Jerzego Stroby. Brak nam teraz - po naszej stronie - mężów stanu tego formatu i stąd obawa, czy rzeczywiście możliwe jest powstanie tak profetycznego dokumentu, jak ten z 1965 roku.W tej kwestii o wiele lepiej wygląda sytuacja po stronie rosyjskiej, gdzie jednym z najbliższych współpracowników patriarchy Cyryla pozostaje młody, dynamiczny i niezwykle otwarty (choć jednocześnie bardzo trzeźwo oceniający ruch ekumeniczny czy dialog z protestantami) metropolita Hilarion, który przez lata był biskupem Wiednia, a później reprezentował patriarchat przy strukturach europejskich. Ale jeśli list miałby mieć pełny sens, to także po stronie polskiej musiałby mieć on godnych siebie (a to znaczy, kiedy trzeba twardych) partnerów. A obawiam się, że ich nie ma.
 
Wszystko to nie oznacza, że nie chciałbym takiego listu. Pojednanie polsko-rosyjskie jest sprawą ważną, tak dla Polski i Rosji, jak i przede wszystkim dla prawosławnych i katolików.  Wspólne oświadczenie mogłoby być pięknym krokiem na tej drodze. Ale żeby tak było musi ono być z jednej strony profetyczne, a z drugiej opierać się na prawdzie. I rozróźniać choćby Rosjan od państwa sowieckiego. Mój świętej pamięci dziadek, który w łagrach spędził trzy lata mawiał, że "Sowieci niemal skazali go na śmierć, ale żyje dzięki Rosjanom". I dlatego tym pierwszym możemy współczuć (rosyjskie ofiary komunizmu, wielkich głodów, wielkich czystek, prześladowań religijnych, mordów NKWD, czy strzelania w plecy żołnierzom Armii Czerwonej - przewyższają o wiele ofiary polskie), a za wiele rzeczy dziękować (za inne przepraszać), ale to drugie musimy potępić. W imię pamięci o Polsce, ale także w imię pamięci rosyjskich ofiar tamtego systemu i tamtego państwa. 
 
Obawiam się zaś, że Rosyjska Cerkiew Prawosławna nie jest jeszcze gotowa na takie rozróżnienie. Ale chciałbym się mylić.  

Chrześcijański konserwatysta Tomasz Terlikowski Utwórz swoją wizytówkę A oto i moje dzieła :-) Apel ATK ws. CBA

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (19)

Inne tematy w dziale Polityka