Wybór kandydatów na sędziów Europejskiego Trybunału Praw Człowieka jednoznacznie pokazuje, że rząd PO i PSL nie traktuje poważnie polskiego ustawodawstwa antyaborcyjnego. Wszyscy wskazani przez Sikorskiego, a zaakceptowani przez Tuska kandydaci mają bowiem w sprawie aborcji stanowisko odmienne od polskiego prawa.
Europejski Trybunał Praw Człowieka ma realny wpływ na prawo w krajach naszego kontynentu. Orzeczenia i wyroki sędziów wymuszają bowiem zmiany w krajowych systemach prawnych. A dziwnym trafem często zdarza się, że zmiany te dotyczą kwestii obyczajowych czy światopoglądowych. Przykłady można mnożyć. Włosi dowiedzieli się ostatnio ze Strasburga, że krzyże w klasach łamią prawo; polski rząd po wyroku w sprawie Alicji Tysiąc zmuszany jest do zmiany ustawy chroniącej życie; a Francuzi dowiedzieli się, że nie mogą „dyskryminować” lesbijek pragnących adoptować sobie dziecko.
Oczywiście w uzasadnieniach takich decyzji nieodmiennie pojawia się odwołanie do dokumentów, kodeksów czy aktów unijnych. Ale, nie mniejszą niż zapisy prawne rolę w ich tworzeniu, odgrywają sędziowie. To oni bowiem interpretują dokumenty, ich światopogląd sprawia, że na przykład prawo do prywatności staje się (w praktyce) ważniejsze niż prawo do życia. Dowodem na to są „zdania odrębne” sędziów, takie jak opinia hiszpańskiego orzekającego w sprawie Alicji Tysiąc, który wskazał, że skutkiem wyroku ETPC w sprawie Alicji Tysiąc jest uznanie, że „w Polsce żyje dziewczynka, której istnienie jest naruszeniem praw człowieka”. W tamtym składzie na takie stanowisko odważył się jeden człowiek, ale gdyby w składzie trybunału było więcej prawników o jego poglądach, to – być może wyrok w sprawie Alicji Tysiąc byłby inny. I dlatego tak ważne jest to, kto wskazywany jest przez państwa do orzekania w ETPC.
Na pierwszy rzut oka wydawałoby się naturalne, że rządy wskazują kandydatów, których poglądy są zbieżne z prawem (także konstytucją) państwa, z którego pochodzą. Dzięki temu ETPC nabiera bowiem pluralizmu. Prawny pozytywista może się spierać ze zwolennikiem teorii prawa naturalnego. A postępowi Holendrzy, dla których „aborcja jest prawem kobiety” a eutanazja pacjenta; z Niemcami, dla których są one niedopuszczalnym (choć w przypadku aborcji niekaranym) złem czy z Polakami i Maltańczykami, którzy albo w ogóle nie dopuszczają do zabijania nienarodzonych albo ograniczają je do nielicznych wyjątków. Oczywiście na końcu jest jakieś orzeczenie, a jako że każde państwo uznaje, że jego system prawnym czy rozwiązania światopoglądowe są najlepsze, to celem rządu powinno być promowanie do ETPC prawników, którzy prezentują poglądy zbliżone do tych, które obowiązują w danym kraju.
Te zdroworozsądkowe, zdawałoby się podejście, nie dociera jednak do ministerstwa spraw zagranicznych czy premiera. Radosław Sikorski wskazał bowiem, a premier Donald Tusk zaakceptował na kandydatów do ETPC trzy osoby, których poglądy są fundamentalnie sprzeczne z obowiązującym w Polsce prawem i polską konstytucją. Prof. Leszek Garlicki który – za Leszka Millera został sędzią ETPC – był jednym z sędziów Trybunału Konstytucyjnego, który w 1997 roku głosował przeciw uznaniu za niekonstytucyjną ustawy SLD dopuszczającej aborcję na życzenie kobiety. Prof. Roman Wieruszewski również uznał polskie ustawodawstwo, wyrastające z konstytucji RP, za „zbyt restrykcyjne i sprzeczne z międzynarodowymi standardami w zakresie praw człowieka”. Marek Antoni Nowicki zaś wspierał wyrok ETPC w sprawie Alicji Tysiąc podkreślając, ze Polska nie zapewniła kobiecie wypełnienia „przysługującego jej prawa” (choć w naszym ustawodawstwie nie istnieje prawo do aborcji).
Równie odległe od polskiego systemu prawnego i opinii większości obywateli są także poglądy kandydatów na sprawy obyczajowe. Nowicki uznaje na przykład, że państwo ma obowiązek wspierać grupy homoseksualne, Garlicki ostro krytykował zakazy parad gejowskich, a prof. Wieruszewski szkolił gejowskich aktywistów…
Wszystkie te elementy wymuszają postawienie poważnego pytania o to, na ile polscy kandydaci (i tak, o tym który z nich zostanie nowym sędzią zdecyduje ETPC) są w stanie reprezentować w Strasburgu polskie stanowisko i polską tradycję prawną? To zaś ich obrona, szczególnie przez partię, która deklaruje zarówno konserwatyzm obyczajowy jak i szacunek dla konstytucji, powinna być priorytetem rządu. Jeśli nie są, i to w sprawach tak fundamentalnych, to powstaje pytanie, czy ten rząd w ogóle jest w stanie troszczyć się o polską rację stanu.
Inne tematy w dziale Polityka