Zakaz budowy minaretów przy meczetach nie jest dobrym pomysłem. I to nie tylko dlatego, że ogranicza fundamentalne prawo człowieka, jakim jest wolność religijna, ale także dlatego, że otwiera drogę tym wszystkim, którzy domagają się ograniczenia publicznej obecności religii i prawa do widocznego jej praktykowania. A na dodatek - i to już argument czysto praktyczny - wcale nie przyczyni się on do rozwiązania całkiem realnych problemów z wyznawcami islamu, a jedynie pomoże ich zradykalizować.
I nawet trudno im będzie się dziwić. Muzułmanie, choć wciąż są mniejszością, to w wielu krajach są już drugim lub trzecim wyznaniem religijnym, jeśli chodzi o ilość praktykujących. Gdy kościoły czy zbory są zamykane z powodu braku wiernych, to wciąż nowe meczety napełniają się wiernymi, którzy chcą pozostać wiernymi religii ojców i dziadów, lub wybierają islam jako własną religię (ilość konwertytów wciąż rośnie). Odebranie im prawa do wolnej ekspresji religijnej czy do pokazywania własnej obecności na kulturalnej mapie Europy (a trzeba sobie powiedzieć jasno, że we Francji, Wielkiej Brytanii, Niemczech - grupy te nie tylko są, ale i mają coraz większe znaczenie, choćby dla ratowania systemów emerytalnych) - tylko rozwścieczy muzułmanów i wepchnie do meczetów tych, którzy wcale nie muszą chcieć w nich być, a którzy poczują się dyskryminowani ze względy na tradycję do jakiej należą. Przesadzam? No to proszę zobaczyć, jakie są skutki zakazu noszenia chust we Francji. Wbrew temu, co się przypuszcza nie są one pozytywne, a wiele z dziewcząt czy rodzin, które wcale nie myślałyby o nakrywaniu włosów, właśnie na złość laickim dogmatom zaczyna je nakładać.
Ale, i to trzeba powiedzieć bardzo jasno, z faktu, że zakaz budowy minaretów nie jest dobrym pomysłem, wcale nie wynika, że z rozrastającą się islamską mniejszością nie trzeba czegoś zrobić. Wyznawcy islamu nie integrują się w społecznościach europejskich, część z nich jest zdecydowanie wroga Europie, choć nagminnie korzysta z pomocy socjalnej... Wyjściem jest jednak nie tyle walka z religią (szybko może się okazać, że z zakazu budowy minaretów ktoś wyprowadzi zakaz budowania wież kościelnych, a niechęć do śpiewów muezinów posłuży za usprawiedliwienie walki z dzwonami), ile promowanie własnej tradycji, ewangelizacja muzułmanów (o czym przypomina Magdi Allam) i odrzucenie radykalnie laicystycznego, antychrześcijańskiego i nihilistycznego kierunku, w jakim zmierza obecnie cywilizacja zachodnia. Słowem lekarstwem przeciw muzułmanom musi być nie tyle agresywny laicyzm, ile... chrześcijaństwo.
Wygoda, bezpieczeństwo socjalne czy nihilizm (wyczerpujące istotę obecnej propozycji europejskiej) nie może stanowić bowiem odpowiedzi na wielki (choć fałszywy i w pewnych aspektach niebezpieczny) system religijny, jakim jest islam. I dlatego jeśli Szwajcarzy rzeczywiście chcą zawalczyć o swoją ojczyznę, to zamiast naruszania zasady wolności religijnej (o czym przypomnieli szwajcarscy biskupi), powinni skupić się na posprzątaniu we własnym domu, na powrocie do Ewangelii, zakazie działania miejsc masowych mordów, zwanych dla niepoznaki klinikami "Dignitas" czy klinikami aborcyjnymi (swoją drogą, czy to nie ciekawe, że w Szwajcarii działać będą mogły takie miejsca, a być może nie będzie można budować minaretów), i wreszcie na walce z zapaścią demograficzną (czyli wziąć się za rozmnażanie).
Jeśli tego nie zrobią (a prawda ta dotyczy także Niemiec, Francji, Wielkiej Brytanii, Hiszpanii) to - choćby zakazali nawet wyznawania islamu, a nie tylko jego publicznej obecności - to i tak przegrają. A za pięćdziesiąt lat las minaretów będzie górował nad Zurichem, Genewą, Paryżem i Londynem. I choć jako Europejczyk ubolewam nad tym, że ze świata zniknie nasza cywilizacja, to jako chrześcijanin mam poczucie, że dla ludzi to lepiej. Islam jest wprawdzie w wielu kwestiach fałszywy, ale nie mniej fałszywa jest ideologia radykalnego laicyzmu, wolności wyboru (zgody na masowe zabijanie nienarodzonych i starców) czy nihilizmu. A nienarodzeni, starcy, chorzy będą jednak bezpieczniejsi w Zjednoczonych Emiratach Europejskich, niż w Holandii czy nawet wspomnianej Szwajcarii. I dlatego zamiast cieszyć się z tego, że muzułmanie są tępieni, wolałbym cieszyć się z tego, że są nawracani.
Inne tematy w dziale Polityka