Dziś rano dostałem list, w którym adwokat Alicji Tysiąc domaga się ode mnie adresu, pod który chce wysłać pozew przeciwko mnie. Powodem jest blogowy wpis „Dzień hańby” (można go przeczytać na portalu Fronda.pl, ale usunięty już został - nota bene bez poinformowania mnie o tym - z Salonu24).
Co się panu adwokatowi we wpisie nie podoba tego mogę się - na razie - tylko domyślać. Ale sądzę, że może chodzić o fragment, w którym jednoznacznie wskazałem, co sądzę o działaniach Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, a także prawników, którzy zdecydowali się bronić Alicji Tysiąc.
(przykro mi, ale nie mogę napisać tego, co napisałem wówczas, bo administracja Salonu24 uznała - do czego ma prawo - że musi usunąć tamten wpis, żeby więc nie doprowadzić do usunięcia i tego, powstrzymam się od cytatu).
To były mocne słowe. Ale podtrzymuje je. Wiem bowiem, że celem aborcjonistów i ich adwokatów jest doprowadzenie do sytuacji, w której pewna część ludzi zostanie uznana za niegodnych życia. Powodem ma być nie tylko stan zdrowia (już teraz w Polsce można zabijać dzieci tylko dlatego, że podejrzewa się u nich schorzenia genetyczne, uznaje się, że ich pochodzenie nie jest wystarczająco szlachetne, a ich urodziny mogą zaszkodzić zdrowiu matki), ale również widzimisię matki czy ojca (nazywane niekiedy "prawem wyboru"). Narzędziem w tej walce ma być Europejski Trybunał Praw Człowieka, polskie sądy i media.
Aby ten spór wygrać trzeba jednak doprowadzić do sytuacji, w której człowiek nienarodzony nie będzie uważany za człowieka. Słowem trzeba zdehumanizować nienarodzonych. I dokładnie to samo robili w latach 30. i 40. hitlerowcy. Oni także, żeby móc swobodnie mordować Żydów, Cyganów czy osoby chore psychicznie dowodzili, że jednostki, które mają być zabite nie są osobami czy nawet w pełni ludźmi. Dokładnie to samo robią obecnie zwolennicy zabijania nienarodzonych. Aborcjonistom i ich adwokatom wcale nie chodzi przy tym o obronę dóbr osobistych, a o to, by uniemożliwić mówienie prawdy. Na raze pozywa się za teksty najostrzejsze, ale z czasem przyjdzie czas także na łagodniejsze. Aż wreszcie nastąpi wspaniały okres, gdy za nazwanie aborcji morderstwem będzie można - jak za czasów ojca Krzysztofa Kotnisa - trafić do więzienia (a przynajmniej na obóz resocjalizacyjny).
Ale to się nie musi stać. Nagonka aborcjonistów może bowiem wywołać efekt odmienny od zamierzonego, jeśli znajdzie się odpowiednio dużo ludzi, którzy zdecydują się na walkę o prawdę. Ja mam taki zamiar, bowiem - choć często brakuje mi odwagi czy determinacji - to wiem, że w życiu są wartości ważniejsze, niż święty spokój. I dla ich obrony warto czasm coś poświęcić, choćby po to, by w przyszłości móc spojrzeć w lustro i powiedzieć dzieciom, że – choć nie byłem doskonały – to „w dobrych zawodach walczyłem”.
Inne tematy w dziale Polityka