eśli ktoś nie wierzył w istnienie układu, to teraz (nie pierwszy zresztą raz, ale teraz szczególnie dobrze) może go zobaczyć w akcji. Politycy dogadują się z biznesmenami (dość podejrzanej konduity), i stanowią pod nich prawo, konkursy się ustawia, i trzepie kasę nie zwracając najmniejszej uwagi na los dziesiątek tysięcy ludzi. A mainstreamowe media (na szczęście nie wszystkie) zamiast pójść śladem afer zajmują się szukaniem winnych tego, że do skandalu doszło, i tego, że swoi będą musieli odpowiedzieć za skandaliczne zachowanie.
Świetnie działa także układ medialno-polityczny. Skundlenie części dziennikarzy i publicystów (i to tych z najwyższej półki) osiąga szczyty. W TOK FM grupa publicystów (piątkowa grupa, tyle że bez Żakowskiego, a zamiast niego z Paradowską) zamiast zastanowić się, czy przypadkiem nie mamy do czynienia z głębokim kryzysem partii rządzącej i rządu, zajmuje się roztrząsaniem, czy Kamiński jest "puczystą" i czy nie mamy do czynienia z sytuacją, jak z południowoamerykańskiego państewka, gdzie generał próbuje zniszczyć ukochanego przywódcę. Idąc w sukrus redaktor Paradowskiej niezawodny redaktor Wołek widział w twarzy Kamińskiego ślady twarzy Olszewskiego z "nocy teczek". I to całkowicie na poważnie (orłem obiektywizmu był tam Tomasz Lis). "Newsweek" sugeruje już teraz, że w CBA oczywiście nie walczyło z korupcją, ale z Grzegorzem Schetyną (panowie - nawet, jeśli tak było, to wykryło gigantyczny skandal i tym się trzeba teraz zajmować). A "Gazeta Wyborcza" sugeruje, że za całość powinien polecieć Kamiński, bo to - wicie rozumicie - skandal, żeby sprawdzać uczciwość naszych ludzi... A jeszcze większym skandalem jest ujawnianie, że mają coś na sumieniu.
Jak wyjść z tej sytuacji? Jedyne honorowe wyjście dla premiera Tuska, czyli podanie do dymisji swojego rządu i błyskawiczne rozpisanie nowych wyborów, raczej nie wchodzi w grę. Pozostaje zatem liczyć na to, że w Platformie Obywatelskiej są jeszcze ludzie uczciwi i honorowi. I że oni błyskawicznie skrzykną się [wystarczy, że będzie ich pięćdziesięciu z jednym lub kilkoma wyrazistymi liderami (ciekawe, czy Jarosław Gowin znajdzie w sobie dość odwagi, by zdecydować się na bunt z przyczyn moralnych)], zgłoszą do prezydenta i poproszą o pośrednictwo w stworzeniu koalicji ratunkowej dla Polski, która objęłaby PiS, PSL i właśnie pewną część PO. Później zgłoszony zostaje wotum nieufności dla premiera i rządu. I skompromitowana ekipa Tuska zostaje odwołana. Dalej nowy rządy powinien dokładnie dopilnować głębokiego przebadania wszystkich działań ekipy od "Tusku, musisz". I choć spróbować rozbić "Układ". I dopiero potem doprowadzić do nowych wyborów.
Nie jestem specjalnym optymistą, i jakoś nie wierzę, że jest to możliwe. Ale nie ulega dla mnie wątpliwości, że obecne wydarzenia są sprawdzianem dla posłów PO. Ci z nich, dla których moralność jest rzeczywiście ważna, i dla których polityka nie jest tylko kręceniem lodów powinni doprowadzić do tego, by ekipa Tuska (a to jego najbliźsi współpracownicy "kręcili lody") już nigdy więcej nie rządziła Polską. Jeśli teraz tego nie zrobią, ich zapewnienia o chęci walki z układem, dekomunizacji czy uprawiania moralnej polityki będą warte, mniej więcej tyle samo, ile zapewnienia Julii Pitery o chęci walki z korupcją.
Inne tematy w dziale Polityka