Tomasz P. Terlikowski Tomasz P. Terlikowski
122
BLOG

Konieczna religia powstania

Tomasz P. Terlikowski Tomasz P. Terlikowski Polityka Obserwuj notkę 25

 Świętowanie  rocznic Powstania Warszawskiego, to nie tylko martyrologia czy wspominanie pięknych klęsk, ale przede wszystkich szansa kształtowania nowoczesnego patriotyzmu. Ten heroiczny zryw i gigantyczny mord (także na kulturze) z nim związany ukształtował Polskę na całe pokolenia, i dlatego można w nim dostrzegać fundament nowej Polskości.

Warszawiak, taki jak ja, ma szczególną świadomość, że Polska nigdy nie będzie już taka jak ta sprzed wojny. II Rzeczpospolita, jej elity, kultura, zaangażowanie zostały zamordowane, tak jak zamordowano całe miasto. To, co mogę pokazywać teraz dzieciom – to już tylko albo rekonstrukcje (wykonane w latach 50., tak że już teraz się sypią, jakby miały dwa stulecia) dawnych budynków, albo „nowe miasto” (socjalistyczne, postsocjalistyczne i wczesnokapitalistyczne), które ze starą Warszawą niewiele ma już wspólnego. Marszałkowską, aleje Jerozolimskie, Elektoralną, Chłodną czy Żytnią – w ich starej szacie – można już sobie tylko wyobrazić. 
 
I podobnie jest z naszą polskością. Przesunięcie granic, wymordowanie elit przez Niemców a później Sowietów, spacyfikowanie uniwersytetów – trudno się tu nie zgodzić z profesorem Ryszardem Legutko – doprowadziło do ukształtowania się nowych form postkolonialnego bytu narodowego, które Rafał Ziemkiewicz – nie bez racji – nazywa „polactwem”. Dwadzieścia lat III RP jakoś nie przyczyniło się do odrodzenia dumy z Polskości czy powrotu do jej najpiękniejszych tradycji. Wszystko to sprawia, że trzeba szukać fundamentów, na których wznieść by można odrodzoną, odmienioną Polskość, która przestałaby być tylko „polactwem”. I wiele wskazuje na to, że taką podstawą mogłoby się stać mądrze celebrowane, wspominane i metapolitycznie rozgrywane Powstanie Warszawskie.
 
Na taki krok budowania narodu i jego tożsamości w oparciu o nieodległe wydarzenie historyczne zdecydowali się wcześniej Żydzi. Izrael skupiał od swoich początków przecież ludzi, których – w istocie – niewiele poza religią ojców (bo już nie ich samych) łączy. Kultura etiopskiego czy marokańskiego Żyda miała (i nadal ma) więcej wspólnej z kulturą palestyńską, niż z zapleczem intelektualnym wykształconego emigranta z Polski. Judaizm od dawna przestał być już istotny dla zdecydowanej większości mieszkańców Izraela. Pozostało więc odwołać się do Szoah, czyli najwększej (nie miejsce tu i czas na rozstrząsanie czy rzeczywiście największej) tragedii w życiu narodu żydowskiego. I na wielkim haśle niedopuszczenia do tego, by taki dramat mógł się powstórzyć, zbudować nową tożsamość nowoczesnego, ale i silnego państwa żydowskiego, którego celem jest obrona każdego Żyda na całym świecie.
 
W Polsce Szoah zastąpić może i powinno Powstanie Warszawskie. Nie jest ono wprawdzie największą tragedią w naszych dziejach, ale pozostaje – jak to znakomicie pokazał Jarosław Marek Rymkiewicz w „Kinderszenen” – najważniejszym momentem kształtującym naszą tożsamość, wydarzeniem kluczem do naszych dziejów i naszej (potrzebującej odrodzenia) narodowej tożsamości. „Jesteście młodzi – mówił o tym Jan Paweł II w Pastel Gandolfo do młodzieży polonijnej 3 sierpnia 1982 roku – i trzeba, aby z tamtego wielkiego, bohaterskiego zrywu zostało w waszych sercach to, co jest istotne. A istotne jest umiłowanie wolności i gotowość świadczenia sobą o prawdzie i wolności. Myślę, że to jest owo dziedzictwo, które pokolenie starsze od was o prawie już dwa pokolenia, chciało wypisać na trwałe w dziejach Narodu, w dziejach Ojczyzny – z pokolenia na pokolenie”.
 
Powstanie Warszawskie poza wymiarem formacyjnym uświadamia jednak również Polakom, dokładnie tak jak Szoah Żydom, że nowoczesne, dobrze uzbrojone i zawsze gotowe do wojny państwo jest konieczne, by nigdy więcej nie doszło do takiej zbrodni na naszym narodzie
Kampania wrześniowa, powstanie i Jałta jednoznacznie pokazały nam, że wiara w obietnice koalicjantów jest płonna. Francuzi i Brytyjczycy pozostawili nas samych sobie, a Niemcy i Rosjanie dogadali się ze sobą, by podzielić nasz kraj. Potem też nie było lepiej. Powstanie pozostawiono samo sobie, a krew przelana na frontach II wojny światowej okazała się mniej ważna niż interesy ze Stalinem. Zburzona Warszawa jest symbolem tych zdrad i polskiego męstwa. Pamięć otamtych wydarzeniach przemieniona w kult pozwala zaś zrozumieć, że eśli chcemy być wolni i suwerenni musimy przestać liczyć na innych. A zacząć liczyć na siebie.
 
Silna, nowoczesna armia (wcale nie tylko zawodowa, ale także poborowa), mocne instytucje państwowe, szacunek dla urzędów i świadomość prymatu interesu narodowego nad interesami instytucji unijnych czy PR – to absolutne podstawy tego, co konieczne jest, by mord na naszych elitach nigdy się już nie powtórzył. Walka o to, by zaczęto realizować takie polityczne priorytety – to nie tylko kwestia odpowiedzialności wobec przyszłych pokoleń, ale także spłata długu wobec ludzi, którzy oddali swoje życie za to, byśmy mogli być wolni. 
 
Tekst ukazał się w dzisiejszym numerze "Gazety Polskiej"

Chrześcijański konserwatysta Tomasz Terlikowski Utwórz swoją wizytówkę A oto i moje dzieła :-) Apel ATK ws. CBA

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (25)

Inne tematy w dziale Polityka