Tomasz P. Terlikowski Tomasz P. Terlikowski
90
BLOG

Credo niedowiarka

Tomasz P. Terlikowski Tomasz P. Terlikowski Polityka Obserwuj notkę 33

 To wyznanie nie przychodzi mi łatwo. Wiem, że narażam się na zarzut herezji i wykluczenie ze wspólnoty wierzących. Ale cóż, jak mówił św. Tomasz, trzeba być wiernym sumieniu i postępować zgodnie z nim. I dlatego zdecydowałem się na coming out i szczere wyznanie niewiary w podstawowy dogmat nowoczesnego Europejczyka, Europolaka czy obywatela Polski A. Otóż nie wierzę w Unię Europejską. Nie wierzę, by jej obecny kształt (ale też każdy inny) był historyczną koniecznością, nie wierzę w to, że rzeczywiście zmieni ona świat i wpłynie na kształ dziejów. Nie wierzę też, że sprawi ona, że Europa będzie miała większe szanse w walce o wpływy w świecie. Niestety nie wierzę też w to, że UE gwarantuje Polsce bezpieczeństwo, i że 4 czerwca rozpoczął się wspaniały czas końca historii dla Polski i Europy.

 
A niewiara ta ma solidne podstawy. Zacznijmy od "końca historii" i "wiecznego europejskiego pokoju". Niemcy, oczywiście bardzo nowoczesnymi środkami, zaczynają mówić o potrzebie zadośćuczynienia (na razie moralnego, ale od czegoś trzeba zacząć) za "wypędzenia", a także o tym, że dzięki UE granice przestaną ustnieć, co przywróci wypędzonym ich ojczyzny. Rosja godzi się na to, by na oficjalnych stronach ich ministerstw obwiniać Polskę za wywołanie II wojny światowej (bo paskudni Polaczkowie nie chcieli spełnić drobnych próśb Adolfa Hitlera). Oba te kraje zaś razem budują coraz ściślejszy sojusz gospodarczy, który - nawet bez jednoznacznej woli, z samej logiki położenia Polski - będzie skrajnie niekorzystny dla Polski. 
 
Słowem nasze położenie wcale się nie zmieniło, a wiara w to, że UE zapewni nam bezpieczeństwo przypomina mi niestety wiarę naszych przodków w to, że Wielka Brytania i Francja zapewnią nam bezpieczeństwo w roku 1939. Nie zapewnią, bo tak wtedy, jak i dziś nikt nie będzie umierał za Gdańsk... Oczywiście Komisja Europejska potępi Rosję za jakieś akty wrogości, ale przecież nie będzie zrywać z nią dialogu, bo dialog jest wartością najwyższą. Postawa w kraju jest zaś gorsza niż za II Rzeczpospolitej. Wtedy mieliśmy chociaż armię (może nie najnowocześniejszą, ale mieliśmy), a teraz dzięki kryzysowi spokojnie się ją redukuje do minimum i w zasadzie rozwiązuje. Wtedy mieliśmy elity świadome zagrożeń, teraz rządzący nami politycy prześcigają się w zapewnieniach, że nic nam nie grozi, oczywiście jeśli będziemy grzeczni i wykonywać będziemy polecania z Brukseli. Wtedy była w nas wola walki o wolność, teraz po przesunięciu granic, wymordowaniu elity i 50 latach komunistycznych i 20 latach postkomunistycznego prania mózgów nie chcemy już umierać za nic, co niestety zazwyczaj oznacza, że i żyć nie chcemy dla niczego.
 
Teraz przyszedł czas na uzasadnienie niewiary w dziejową konieczność UE. Otóż takich dziejowo koniecznych projektów Polska i Europa przeżyła już kilka. Dziejowo konieczny miał być komunizm, ale i faszyzm. Oba one miały trwać tysiąclecia, a padły na pysk. Powód był zaś oczywisty: ignorowały one naturę ludzką, chciały wymyślać ją od nowa i od nowa budować ludzką (ale także społeczną) tożsamość. I nie inaczej (przy wszystkich różnicach) jest z obecną Unią Europejską. Nie jest już ona budowana na realnych podstawach narodowych czy religijnych, ale na wykoncypowanych przez rozmaitych europejskich mędrców bzdurnych konceptach antydyskryminacji (czyli promowania rozmaitych seksualnych i nie tylko perwersji czy zboczeń), oświeceniowych pomysłów na naturę ludzką (które zrodziły, o czym niechętnie się przypomina, hitleryzm) czy sztucznych symbolach wyłonionych  w konkursach. I dlatego nie przetrwa. Padnie, a jedyne sensowne pytanie jakie można zadać brzmi, nie czy, ale kiedy się to stanie...
 
Jako realista uznaję jednak konieczność działania w świecie, jaki istnieje. I dlatego do eurowyborów pójdę. Pójdę, bo żyje w świecie, w którym Polska jest w Unii Europejskiej, a skoro tak to trzeba ową unię zmieniać. Licząc na to, że może obecny projekt uda się zastąpić czymś nieco lepszym, czymś co - choć wcale nie jest dziejowo konieczne - to przetrwa nieco dłużej i pomoże ludziom i narodom normalnie żyć i rozwijać się. Słowem liczę na to, że może spokojne działanie doprowadzi do zastąpienia UE jakimś projektem "nowej Christianitas". Nie jest to wiara szczególnie zakorzeniona w obserwacji, i dlatego można ją określić wiarą Abrahama... Ale to właśnia jego wiara stała się podstawą najważniejszego dziejowego projektu religijnego. Projektu, który wcale nie był konieczny, ale zawsze zakładał ludzką wolność i zgodę. Nie byłoby go bez "TAK" Abrahama, Mojżesza, Maryi i św. Pawła. I właśnie dlatego, że opierał się on na wolności, a nie na przymusie i na Bogu a nie na ludziach to przetrwał.

Chrześcijański konserwatysta Tomasz Terlikowski Utwórz swoją wizytówkę A oto i moje dzieła :-) Apel ATK ws. CBA

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (33)

Inne tematy w dziale Polityka