Jeden z najładniejszych trollingów dał się zaobserwować na facebooku. Zazwyczaj trollingowi oddają się osobniki nie znoszące światła dziennego, wybrakowane, nienawistne i nieszczęśliwe, a celem ich działania jest obrzucenie prymitywnymi obelgami autorów i uczestników dyskusji w nadziei tej dyskusji ukatrupienia.
Tym razem anonimowe trolle z facebooka przeprowadzili zamach stanu w dwóch posunięciach - najpierw doprowadzili do zablokowania strony ONR, a następnie wolne już miejsce zajęli dla
https://www.facebook.com/narodowy.radykalizm?ref=ts&fref=ts
Odbywa się intensywne, zabawne, wypełnone miłością oswajanie ludożerki pod hasłem:
Zmieniliśmy zdanie. Od dziś walczymy o prawa człowieka, o równość i odbudowanie tęczy. Na nowy symbol wybieramy Kwiatangę, niech będzie z Wami!
Jestem przekonany, że zamach i przejęcie strony dokonały się, jeśli nie za wiedzą samego papieża internetu, Marka Zuckerberga, to za błogosławieństwem któregoś z facebookowych kardynałów. KK mógłby się uczyć sztuki pozyskiwania dusz miłością od facebooka i jak zdobywać popularność w sieci zamiast straszyć genderem
Tymczasem jednak KK woli prezentować się od jak najgorszej strony. Widać ma taką fazę. Po piruetach erystycznych w obronie pedofilii i pedofili w wykonaniu samego oberbiskupa Michalika przyszedł czas na przedziwne, śmieszne i straszne występy kolejnego praktyka-experta o seksie, rodzinie, dzieciach, kobietach, Żydach i ateistach czyli ks. dra Oko w polskim Sejmie. Od dziś ks. Oko zapracował sobie na ksywkę "Tłok" albo "Rura wydechowa". Sponsorami trolerki ks. Oko w Sejmie są dzielni, zakuci rycerze z zakonu Sejmowego Zespołu ds. Przeciwdziałania Ateizacji Polski i kilku innych. Drogi niewierzący czytelniku, to jest zespół parlamentarny, tzn repezentujący jeden z trzech najwyższych organów władzy państwowej, powołany do zwalczania ciebie i twoich poglądów, do zwalczania poglądów dużej części polskiego społeczeństwa. Może by powołac jakiś Ruch do zwalczania katolizacji Polski? Oczywiście, że nie, mam nadzieję, że nikt na taki pomysł nie wpadnie... chociaż, jeśli byłoby to równie zabawne i przepojone miłością bliźniego do zapeklowanych w nienawiści fanatyków jak przywoływana wyżej strona facebookowa, to dlaczego nie?
I na koniec - były minister oświaty przegrał ciągnący się od 4 lat proces o obraźliwe sformułowania skierowane pod adresem kilkorga młodych ludzi, wówczas jeszcze uczniów szkół średnich.
Nie jestem zwolennikiem, czemu dawałem wyraz wielokrotnie, pozywania w sprawach pyskówek. Rozumiem, że istnieją sytuacje, w których nienawistnik może prześladować systematycznie i wytrwale obelgami ciskanymi prywatnie i publicznie i takie postępowanie wymaga ingerencji instytucji prawnych. Tutaj mieliśmy jedynie z jednokrotnym, nieobyczajnym i godnym potępienia wybrykiem profesora filozofii. Więc pozew powinien został być przez sąd odrzucony - bo był tylko instrumentem w nakręcaniu kampanii prasowej. Ale - po pierwszym wyroku, po zapoznaniu się z orzeczeniem należałoby wymagać od profesora filozofii przyjęcia do wiadomości niekorzystnego rozstrzygnięcia i przeprosin. Tymczasem profesor odwoływał się do wszyskich instancji, urażona pycha profesorska nie pozwoliła mu na odstąpienie od szkodliwego pieniactwa, a sądy mełły i mełły, powiększając zapaść polskiego sądownictwa, jęczącego w okowach prawniczego formalizmu. A przecież sądy mają instrumenty odrzucania pozwów pieniaczych, a jeśli nie mają, to może wysłać by posłów na wyceczkę do innych systemów prawnych, by zapoznali się, jak sobie z pieniactwem radzą inni. Mówię oczywiście o wycieczce do biblioteki.
Marzeniem i dumą każdego pedagoga jest wychowanie światłych, mądrych, zaangażowanych w sprawy publiczne młodych obywateli państwa. W tym nauczycielie młodych ludzi mogą być z siebie dumni, choć powinni byli bardziej się postarać i wytłumaczyć szkodliwość pieniactwa dla Udręczonej. W tym znaczeniu prof. filozofii Ryszard Legutko jest nieudanym pedagogiem, duszącym debatę z udziałem młodych ludzi, którzy byli powierzeni jego opiece - wszystkim uczniom całej Polski. Nie nadawał się do sprawowania funkcji ministra oświaty i nigdy już nie powinien nim zostać.
I tak, możnaby wyskok profesora Legutki nazwać formą trollingu - bo obrzucenie obelgami młodych ludzi miało na celu zduszenie istotnej debaty, co poniekąd się profesorowi udało. A przecież w ogólnym pojęciu trollują jedynie smarkate gimbusy z onetu, nigdy zacni profesorowie. Gimbusów przepraszam, to tylko w celach erystycznych dałem wyraz poglądowi jakoby to oni zaśmiecali internet niemądrymi wpisami.
Gato Barbieri, czyli Kot Golibroda. Mam ostatnio fazę latynoską, tak jak biskupi mają genderową.
Inne tematy w dziale Polityka