Od samego początku afery mejlowej opinia publiczna jest dezinformowana przez kolejno - Dworczyka, Kaczyńskiego, ABW, SKW, rządowe media i część tzw niezależnych publicystów.
Nawet pobieżna analiza oficjalnych komunikatów pozwala wychwycić kłamstwa i manipulacje, poczynając od zapewnień Dworczyka, że mejle były spreparowane (nie były), że mejle nie zawierały tajemnic państwowych (zawierały, np info o spotkaniach z władzami Litwy), że dokonano włamania na konto (włamania nie było, sprawca znał login i hasło).
Manipulacjami są obwiniania służb rosyjskich o cyberatak i kopiowanie mejli ze skrzynki Dworczyka. Niezależne ustalenia opublikowane m in przez TVN co prawda mówią o grupie zwanej Ghostwriters, stojącej za włamaniami na konta polityków i na strony internetowe i publikowanie fałszywych informacji lub wykradzionych zdjęć, ale brak dowodów na to, że stoją również za aferą Dworczyka, a modus operandi jest zupełnie inny.
Charakterystycznym przykładem manipulacji jest również informacja w Oświadczeniu zamieszczonym przez Stanisława Żaryna, rzecznika ministra Mariusza Kamińskiego, jakoby skrzynka Dworczyka była kilkukrotnie poddana atakom phishingowym (mejle z załącznikiem pozwalającym na, przykładowo, wykradanie danych). Zawarta w tym sugestia, że login został w ten sposób wykradziony nie została jednak poparta nawet cieniem dowodu.
Podobnie łączenie wycieku mejli z prywatnego konta Dworczyka z informacją o rzekomych 4000 atakach na konta mejlowe, w tym 100 na konta polityków sugeruje, że konto Dworczyka zostało zhakowane w ten sam sposób, nie mówiąc jednak tego wprost, a więc można wnosić, że jest fałszem.
O ile służby nie otrzymały dostępu do infrastruktury Gmaila czy Wirtualnej Polski, co moim zdaniem mało prawdopodobne (już widzę oczyma wyobraźni agentów od Kamińskiego wkraczających do siedziby Google i rekwirujących loginy, a być może nawet sprzęt Gmaila), to jakiekolwiek zapewnienia o analizie ruchu, logowaniach, atakach są tylko dezinformacyjną sieczką.
Kuriozalne w tym wszystkim jest pismo samego bohatera, Dworczyka, w którym domaga się od Gazety Wyborczej sprostowania rzekomo fałszywych informacji o ustaleniach ABW, do których, jako potencjalnie podejrzany, nie miał prawa mieć dostępu. Chyba żeby przyjąć, że jest informowany o postępach śledztwa w swojej sprawie na bieżąco, wbrew procedurom.
Jak więc widać śledztwo idzie torem wskazanym w mejlach, które wyciekły ze skrzynki Dworczyka - najważniejszy jest wizerunek, a dezinformacja skutecznym środkiem do przypudrowania ponurej rzeczywistości. Opinia publiczna? Opinię publiczną spotyka to samo, co pewien kot robił z pewną stępką ustami pewnej polityczki PiS.
Inne tematy w dziale Polityka