Zakupy
Zakupy
Republikaniec Republikaniec
1318
BLOG

The Day After. Sklepy otwarte!

Republikaniec Republikaniec Handel Obserwuj temat Obserwuj notkę 113

Gdy wczorajszym przedpołudniem zerknąłem z ciekawości na portale WP i Onet, odniosłem wrażenie, że kraj nasz, że sobie Gomułką polecę, stanął  na skraju przepaści, a teraz oczekujemy wyłącznie wielkiego kroku naprzód. Dzikie tłumy w ostatniej broniącej się jeszcze Biedronce, ochroniarze regulujący ruch w już przypartej do wydmy Żabce… Co ciekawe, załączone zdjęcia niezbyt oddawały zobrazowaną w artykułach grozę sytuacji. Powtórzyłem wejścia wieczorem, przekonany,  iż przeczytam co najmniej relacje z rozruchów głodowych. Zawiodłem się. Nic a nic. Żadnych spektakularnych samobójstw sfrustrowanych zakupoholików, żadnych dramatycznych relacji ze spalonych wsi i głodujących miast. Po prostu, zaczął się zbliżać zwykły poniedziałek. Tylko niektórzy działacze partii opozycyjnych nadal zapowiadali czegóż to nie uczynią dla przywrócenia nieskrępowanego niedzielnego handlu. Na szczęście, rozczarowanie dla uodpornionego onetowym zerwaniem stosunków dyplomatycznych z USA nie było zbyt wielkie.

Liczne głosy w dyskusjach, koncentrując się głownie na politycznych oczekiwaniach zwolenników obu stron polskiego sporu w znacznej części omijały sedno problemu, błądząc gdzieś po obrzeżach. Cóż bowiem się wczoraj wydarzyło? Oto państwo polskie korzystając ze swoich atrybutów postanowiło uregulować ustawowo kwestię dnia wolnego od pracy dla sporej grupy swoich obywateli, którzy od pewnego czasu z dnia wolnego w niedzielę korzystać nie mogli, mimo że żadne względy wyższego rzędu nie uzasadniały konieczności wykonywania przez nich pracy akurat tego dnia.

Jedną z ważnych norm organizacji społecznej jest sposób pomiaru czasu i planowanie jego wykorzystywania. Po to mamy zegary, po to wymyśliliśmy kalendarze. W naszej kulturze od tysiąca lat niedziela to dzień odpoczynku, kontaktu z bliskimi, refleksji. Tak to sobie zorganizowaliśmy, i nie ma żadnych powodów, dla którego nie miałoby tak właśnie pozostać.

Wielkie sieci handlowe, korzystając z luk w polskim prawie uczyniły wiele, by ten dzień stał się czasem zakupów. Stosując przymus ekonomiczny, nakazały pracę w tym dniu kilkuset tysiącom mieszkańców naszego kraju. Nie można mieć do nich pretensji – zabronione to nie było, ich celem jest maksymalizacja sprzedaży, a więc zysków. Tak samo, jak nie można im zabraniać najdurniejszej nawet reklamy czy wystawiania w sklepach od 2 listopada choinek i krasnoludów mikołajozastepczych. Taka technika. Ale też nie można zaprzeczać prawa naszego państwa do ustalenia ram prawnych, które niedzielną pracę w handlu ograniczą. W imię wyższego dobra, norm społecznych, rodziny. Tak samo jak sto kilkadziesiąt lat temu przy chórze podobnych dzisiejszym biadań ekonomistów i wolnościowców z Bożej łaski cywilizowane państwa zakazały zatrudniania dzieci i ograniczyły czas dnia pracy z kilkunastu do ośmiu godzin. Tak samo, jak kilkaset lat wcześniej, w długotrwałym procesie państwa zakazały prywatnej zemsty, budując systemy powszechnego sądownictwa – chociaż przecież ograniczyło ono wolność jednostek i zabrało wiele satysfakcji, bo przecież o wiele przyjemniej jest z pewnością własnoręcznie zaciukać mordercę ukochanego wujaszka, niż oglądać tegoż jedynie na ławie oskarżonych.

Rolą państwa jest budowanie relacji, które słabszym dają szansę w stosunkach z silniejszymi. Państwo ma prawo i obowiązek strzeżenia wypracowanych norm i ochrony społecznie uzasadnionych tradycji. Do nich tak samo należą nasze narodowe 3 maja i 11 listopada, jak i każda niedziela. Jako społeczeństwo nie jesteśmy zbiorem zatomizowanych jednostek żyjących na odległych od siebie wyspach, które mogą robić wszystko czego dusza zapragnie, i świętować kiedy chcą.

Z ciekawości, popytałem wśród znajomych o wrażenia. Prawie wszyscy coś słyszeli (prawie, bo znalazł się i taki informatyk, co usłyszał o tym ode mnie), i prawie wszyscy wypowiedzieli się o tej burzy w szklance wody obojętnie. Większość z nich i tak w niedzielę zakupów nie robi, dla innych to tyko kwestia drobnych przesunięć w kalendarzu zajęć. Tylko i wyłącznie osoby mocniej zainteresowane polityką i mające wyraźne sympatie, mówiły „dobrze”, lub „co znowu ten PiS nawyrabiał”.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (113)

Inne tematy w dziale Gospodarka