Dwa dni dzielą nas od kolejnej rocznicy jedynego polskiego powstania, które okazało się w pełni zwycięskie. Traktuję to jako okazję do przypomnienia osoby, której ogromne zasługi dla jego przygotowania i zwycięstwa nigdy nie zostały docenione.
Mieczysław Paluch urodził się 10 grudnia 1888 r. w Trzemżalu (obecny pow. Gnieźnieński), jako syn zamożnego chłopa. Zdolny, ale z rogatą duszą nie miał łatwego życia w pruskiej szkole – kilkakrotnie musiał zmieniać gimnazjum, uczył się więc w Trzemesznie, Gnieźnie, Wągrowcu i Międzyrzeczu. Studiował ekonomię i handel w Berlinie. Studia ukończył w 1913 r. Powołany do wojska niemieckiego od 1914 r. walczył na froncie zachodnim jako artylerzysta. Ranny pod Verdun, otrzymał stopień Leutnanta (podporucznika). We wrześniu 1918 r. po urlopie zdezerterował z armii niemieckiej i ukrywał się w rodzinnych stronach. W 10 listopada spotkał na ulicach Poznania swojego przyjaciela z lat szkolnych i studenckich, Bohdana Hulewicza, który właśnie po kilońskiej rewolucji wyrwał się z niemieckiej piechoty morskiej. A tu właśnie, korzystając z rozejmowego i rewolucyjnego chaosu zaczęto organizować legalne polskie życie – jeszcze w ramach państwa pruskiego. Hulewicz przedstawił go swojemu znajomemu, posłowi Wojciechowi Korfantemu, członkowi Centralnego Komitetu Obywatelskiego, przekształconego następnie w Naczelną Radę Ludową. Jako wojskowi, zgłosili konieczność zorganizowania siły zbrojnej. Skierowano ich do por. Sikorskiego, który jako pierwszy zgłosił się do tej pracy. Jednak, jak się okazało, zabrakło mu do tego umiejętności i zdolności. Korfanty potrafił dobierać współpracowników – szybko tak pokierował sprawami, by kierowanie sekcją wojskową przekazać Paluchowi i Hulewiczowi. W nowej sytuacji kluczowa okazywała się rola Rady Żołnierskiej. W niemieckim garnizonie Poznania powstała ona już na rozkaz Berlina, ale kierownictwo objął gen. von Hahn. Znalazł się w niej jeden tylko Polak, inteligentny i ofiarny Adam Piotrowski (późniejszy poseł na sejm RP). On to skontaktował się z sekcją wojskową NRL, informując, że przybywa z Berlina komisarz rządowy – komunista August Twachtmann, z zadaniem usunięcia pruskiego generała i zaprowadzenia prawdziwie rewolucyjnych rządów w garnizonie. 13 listopada Polacy wykorzystali moment zmian, by przy tej okazji ustalić parytet narodowościowy i wprowadzić swoich ludzi do Rady. Szefem jej został Twachtmann, a zastępcą Hulewicz. Zgodnie z ogólno niemieckimi wytycznymi rada nadzorowała demobilizację wojska, i utworzenie dla celów bezpieczeństwa ochotniczej, uzbrojonej i płatnej ze skarbu pruskiego Służby Straży i Bezpieczeństwa (Wacht und Sicherheitsdienst ). W ciągu listopada i grudnia utworzono 9 kompanii (dwa bataliony), kolejne cztery były w trakcie organizacji, całkowicie pod polską kontrolą. Wszystko na oczach niemieckich jeszcze władz prowincji i w obecności garnizonu, liczącego 12 tys. żołnierzy. „Wypełniając” obowiązek parytetu narodowościowego, skierowano do niej wielu Polsków noszących niemiecko brzmiące nazwiska. Prawdziwych Niemców było niewielu, a dowództwo starało się, by takowi oprócz pobierania gaży zbytnio się służbą nie przeciążali. Mieczysław Paluch został delegatem rady żołnierskiej przy komendzie V Korpusu, co dawało mu wgląd we wszystkie jego działania, a także możliwość blokowania wywozu sprzętu poza granice Provinz Posen. Największą w tym okresie radość sprawiło mu wyrzucenie z biur i faktyczna likwidacja pruskiej Komisji Kolonizacyjnej (instytucji zajmującej się odbieraniem ziemi Polakom). Oczywiście ulokowano tam Wydział Wykonawczy Rady Żołnierskiej.
Niezależnie od pracy w Radzie, zorganizowano już niemal jawnie działający sztab przyszłego powstania, działający w hotelu „Royal” – piętro nad Biurem NRL.
Tak więc, gdy 27 grudnia doszło do wybuchu walk, zdetonowanych prowokacyjnymi akcjami 6 pułku grenadierów (najbardziej spoistej jednostki niemieckiej), strona polska weszła do walki zupełnie nieźle przygotowana i wcale nie bezbronna. NRL powołała na komendanta miasta byłego wojskowego prokuratora, kpt. Jana Maciaszka, którego jednak nikt poważnie nie traktował. Nieformalnym, ale faktycznym komendantem miasta i dowódcą Powstania był Mieczysław Paluch, a ośrodkiem dowodzenia jego sztab. To do niego zgłaszali się ochotnicy i po rozkazy dowódcy oddziałów na prowincji. Mimo że główną pracę organizacyjną wykonali Paluch i Hulewicz, NRL powierzyła komendę nad wojskiem kpt. Stanisławowi Taczakowi. Był on co prawda starszy stopniem od obu poruczników, ale zaangażowaniem wcale się do tej pory nie wyróżniał. Za to, jak kąśliwie napisał po latach Hulewicz, jego brat był prałatem gnieźnieńskiej kapituły, a ks. Adamski, przewodniczący NRL zraził się do obu przyjaciół, gdy domagali się, by wojsko wielkopolskie składało przysięgę tej samej roty, co w Warszawie. Dowodzenie kpt. Taczaka trwało zaledwie kilkanaście dni, bowiem 8 stycznia (formalnie 16) 1919 przejął je skierowany z Warszawy doświadczony generał z armii rosyjskiej, Józef Dowbór – Muśnicki.
Paluch otrzymał zadanie zorganizowania powstańczej artylerii, ale rwał się do walki. Po wielu prośbach dostał przydział na front północny jako szef sztabu płk Kazimierza Grudzielskiego. Nadal nie potrafił zamknąć się w sztabie, często wyrywał się na linię, organizując i dowodząc w akcjach. Odznaczał się niezwykłą odwagą i zmysłem dowódczym, żołnierze go uwielbiali. Podczas II ofensywy niemieckiej (początek lutego) odniósł spektakularne zwycięstwo. pod Kowalewem. W marcu Paluch został mianowany szefem sztabu 2 dywizji strzelców wielkopolskich. W maju awansował na kapitana. Mianowany w lipcu dowódcą 8 pułku strzelców wielkopolskich (późniejszy 62 pp), dowodził do października. Po sporze z płk Albinem Jasińskim, dowódcą dywizji, odwołał go z funkcji gen. Dowbór. Został tymczasowym oficerem w Inspekcji Artylerii w Poznaniu, co oczywiście zupełnie mu nie odpowiadało. Ale przydział frontowy nie nadchodził.
W lutym 1920 r. Paluch znalazł się na Górnym Śląsku. Ściągnął go tam Korfanty, prosząc imiennie o jego przysłanie Naczelnika Państwa. Pomimo nie najlepszych stosunków z czasów NRL wiedział, że Paluch jest skutecznym organizatorem i świetnym konspiratorem. Rzeczywiście, sprawdził się w znakomicie w przygotowaniach do plebiscytu, a po drodze – w kolejnym, II Powstaniu, współdziałając z kpt. Zgrzebniokiem. Pozostał na Śląsku aż do sukcesu III Powstania.
W 1922 r. przeszedł do rezerwy, oficjalnie ze względu na stan zdrowia. Do wojska w stanie pokoju po prostu się nie nadawał. Rezygnację ze służby doradzał mu jego stary przyjaciel, ówczesny major Bohdan Hulewicz. W wydanych już po II wojnie światowej wspomnieniach pisał: „Jako oficer (Paluch) miał jedyną wadę, nie zawsze potrafił się podporządkować swoim zwierzchnikom. Dlatego nie namawiałem go później do pozostania w wojsku”. Już w rezerwie, 1924 r. został awansowany na majora. W cywilu początkowo prowadził prywatne biuro rolniczo-handlowe. W 1923 r. przejął w dzierżawę poniemiecki majątek rolny, a w 1934 r. przeniósł się na Górny Śląsk i objął funkcję dyrektora spółki akcyjnej w dobrach księcia von Hochberg. Został też prezesem Zarządu Browarów Książęcych w Pszczynie. Co w Poznańskiem nie było zbyt częste, Paluch był przekonanym piłsudczykiem. Po zamachu majowym działał aktywnie w BBWR i organizacjach kombatanckich.
Podczas kampanii wrześniowej 1939 r. nie brał udziału w walkach. Ewakuowany do Lwowa, przedostał się przez Węgry do Francji, gdzie wstąpił do Wojska Polskiego. Jako zdeklarowany piłsudczyk, został internowany w Cerizay z innymi oficerami przez ludzi gen. Władysława Sikorskiego. Mimo wszystko udało mu się dotrzeć do Wielkiej Brytanii, gdzie ponownie został uwięziony w Rothesay na wyspie Bute (po szczegóły o tych represjach odsyłam do świetnych notek Godziemby „Czerezwyczajka Modelskiego” i „”Zemsta Sikorskiego”). Zmarł w obozie 18 lipca1942 r.
Bohdan Hulewicz, Wielkie Wczoraj w małym kręgu, Warszawa 1973
Adam Piotrowski, 50 dni rządów Rady Robotników i Żołnierzy, Poznań, 1919
Inne tematy w dziale Kultura