Łapię się na tym, że przeglądając bieżące informacje podświadomie, ale z nadzieją szukam nowych wypowiedzi Ryszarda Petru. Wódz kropka-nowoczesnej formacji niemal z każdym otwarciem ust dostarcza bowiem kolejnej porcji humoru. A ten jest wielce ważny w naszym szarym życiu, o czym nikogo przekonywać chyba nie trzeba. Toteż drapieżnie wczytuję się w kolejne newsy opatrzone nazwiskiem owego leadera, i rzadko doznaję zawodu. Współczesne techniki przekazu nie szczędzą nam ilustracji, stąd zawsze liczyć można że efekt komiczny spotęguje obraz zadowolonej z siebie, nie tkniętej rozumem gęby. Zmachany sobotnim spacerem w obronie demokracji wódz opozycji nie poprzestał jednak na dreptaniu i wznoszeniu haseł, lecz udał się do pobliskiego studia TVN i ogłosił, że przed JarKaczem to on się nie cofnie, więc będzie starcie, zwarcie i zderzenie. „Być może będzie potrzebna w pozytywnym słowa tego znaczeniu rewolucja, żeby obalić rządy <<dobrej zmiany>>, które prowadzą nas do katastrofy”, ogłosił. Stwierdził że katastrofa to o wymiarze wewnętrznym (skłócenie Polaków) i zewnętrznym (skonfliktowanie z UE, cokolwiek to miałoby oznaczać). Wali się także także, według owego wybitnego ekonomisty, polska gospodarka. Zapytany, czy chce w Polsce rewolucji odrzekł,że ona już trwa, a są nią ... marsze KOD. „To rewolucja, a po drugiej stronie mamy człowieka, który łamie prawo, nawołuje do dyktatury... Potrzebne jest obalenie rządu w sposób demokratyczny, a najlepszą formą obalenia są przyspieszone wybory”. Są konieczne, „Dlatego, że nie poznamy Polski za 3,5 roku po rządach PiS. Nie poznamy naszego kraju, bo będzie on zniszczony mentalnie”. Tyle nasz nieoceniony Rychu. O franku, który żeś jest w banku...
Niestrudzony obrońca konstytucji i demokracji o szczerej, europejskiej twarzy jakoś nie zauważa sprzeczności w podważaniu konstytucyjnej zasady kadencyjności obieralnych władz przy równoczesnym głośnym, jednak niestety jak się okazuje kompletnie bez zrozumienia, czytaniu obowiązującej konstytucji. W tym szaleństwie jest, jak się wydaje, wypróbowana metoda – wszak dzieje III RP znają już dwa przypadki skrócenia kadencji wobec rozbicia większości gabinetowej. Jednak zarazem w tej metodzie jest szaleństwo, skoro tym razem większość rządowa nie opiera się na wielopartyjnej koalicji, zaś sondaże poparcia są takie, jakie są. Jeszcze mocniej zaś wypadnie porównanie liczby maszerujących rewolucjonistów z liczbą interesantów, spieszących do urzędów gmin z wnioskami 500+. Zgodzić się natomiast wypada, że następne trzy i pół roku mogą zmienić Polskę nie do poznania. Członkowie rewKOD-ów się tego obawiają, ale pół roku temu większość wyborców właśnie za zmianą zagłosowała. Nie za kontynuacją, ale właśnie za zmianą. Skoro więc w głosowaniu, którego ani przebiegu, ani wyników się nie kwestionuje, zapadła taka decyzja, to czy jej podważanie po upływie 12,5% ustalonej w konstytucji (art. 96 ust. 1) czteroletniej kadencji to obrona demokracji, czy wręcz przeciwnie, jej podważanie? Demokratyczna większość posiada demokratyczny mandat do przeprowadzania korekt w polityce państwa, a demokratyczna mniejszość (opozycja) winna, zachowując prawo do krytyki ów mandat szanować. Systemu, w którym mniejszość niezależnie od wyników wyborów sprawuje władzę i narzuca większości swoje rozwiązania, demokratycznym nazwać nie sposób. Ale, jeśli weźmiemy poprawkę na znany nam już całkiem nieźle sposób rozumowania (wiem, nazwa w tym przypadku trochę zbyt szumna) wodza mniemanej rewolucji, to z pewnością za Gazetą Wyborczą pryncypialnie stwierdzimy, że ostatnie wybory parlamentarne w Polsce wygrała większość niesłuszna.
Toteż pozwolę sobie zaproponować, by na kolejnym, niechybnie nas czekającym demomarszu Wielki Ryszard et consortes maszerowali pod transparentem z hasłem „Wszyscy wyborcy są równi, ale niektórzy są równiejsi”. Zaproponowałbym także lekturę dzieła, z którego pochodzi ów cytat, lecz ponoć książkę (sztuk jedna) to leader już czytał.
Inne tematy w dziale Polityka