Dwa tygodnie temu kanclerz Angela Merkel rozpoczęła "ofensywę wielkoduszności" Niemiec wobec uchodźców pod hasłem "Poradzimy sobie". W niedzielę szefowa berlińskiego rządu dokonała zwrotu o 180 stopni, przyznając, że "jednak sobie nie poradzimy". Oznacza to dla niej przyznanie się do błędu w ocenie sytuacji politycznej, jaki nie przytrafił się jej dotychczas w ciągu 10 lat sprawowania funkcji kanclerza.
Komentatorzy niemieckiej polityki twierdzą, że „Poniosła ona fiasko z powodu sprzeczności pomiędzy moralnymi i prawnymi obowiązkami, gwarantującymi każdemu uciekinierowi wojennemu azyl, a rozmiarami tego problemu. Niemcy przeceniły własne możliwości, a Europa okazała się niezdolna do kompromisu.”
Całkiem zgrabna mieszanka półprawd i propagandy. Narastania problemu imigracyjnego od początku bieżącego roku nie dało się nie zauważyć. Toteż dziwić może niezrozumiała na pierwszy rzut oka niespójna polityka rządu najpotężniejszego kraju UE. Jeśli jednak przyjrzeć się bliżej hurraoptymstycznej nienieckiej narracji sprzed kilku – kilkunastu dni, tajemnica piruetu Angeli Merkel staje się jakby bardziej przejrzysta. Zacząć należy od liczb. Opinia publiczna nie otrzymuje zbyt konkretnych danych o ilości migrantów którzy dotarli już do Europy. Bruksela dzieli przy pomocy matematycznych wzorów 160 tysięcy uchodźców, Niemcy mówią o rejestracji u siebie ok. 400 tys., jeszcze inne dane podaje IOM (430 tys, tylko drogą morską). Jak wskazują pewne wypowiedzi niemieckich polityków, gremia decyzyjne Niemiec podjęły decyzję o przyjęciu ok. pół miliona przybyszy, których, jak zapewne uznano, wchłonie bez większych zgrzytów miejscowe społeczeństwo i potrzebująca rąk do pracy gospodarka. Przy okazji, oprócz demonstracji potęgi Republika Federalna wykaże się przed światem wrażliwością i empatią na niespotykaną skalę, zrzucając wreszcie z narodu niemieckiego odium drugowojennych zbrodni. Coś jednak poszło nie tak. Skala migracji okazuje się zbyt wielka. Niebacznie rzucone zaproszenie pani kanclerz poruszyło większe masy, niż sobie to wyobrażano. Turcja podjęła grę na ułatwienie migracji, być może (jak sugerują niektórzy komentatorzy) licząc na znaczące osłabienie liczebne elementu kurdyjskiego na swoim terenie. Zapewne jakaś część „uciekających przed wojną Syryjczyków” nigdy nie opuszczała Europy. Zaprzyjaźniony oficer Grenzschutzu, który spędził sporo czasu na Bałkanach i jest znawcą tamtejszej tematyki powiedział mi, że ocenia udział Albańczyków (z samej Albanii, Kosowa i Macedonii) w obecnej fali przybyszów na 50 do 60 tysięcy. Skoro Włosi twierdzą, że 1/3 przybyszów nie posiada żadnych dokumentów tożsamości... Spora część państw unijnych nie podjęła niemieckiej gry i nie ma zamiaru przyjmować na swoje terytorium i utrzymanie, na nie sprecyzowanych zasadach tak na prawdę nie wiadomo kogo. Bo kto dzisiaj, z jaką taką precyzją może zidentyfikować przybyszów, lub ustalić ich intencje? Środowiska proimiganckie bagatelizują jak mogą kwestie zagrożenia terrorystycznego, ale czy można wierzyć,że ISIL czy Al-Kaida nie wykorzystują właśnie teraz niepowtarzalnej okazji przerzucenia swoich bojowców do Europy?
Jednak co się stało, nie odstanie. Zwłaszcza samo. Toteż blokada granicy austriacko-niemieckiej i idące zapewne za nią kolejne akcje to mniej niż półśrodki. Konieczne staje się brutalna ochrona granic zewnętrznych UE na wzór węgierski (zgodnie zresztą ze zobowiązaniami traktatowymi), aktywne patrolowanie Morza Śródziemnego z zadaniem zawracania łodzi z migrantami (przy sprzyjających okolicznościach niszczenie sprzętu służącego do przemytu ludzi), a nade wszystko nagłośnione akcje odsyłania grup migrantów ekonomicznych którzy dotarli już do Europy, z powrotem. Tylko w ten sposób można powstrzymać przed wyruszeniem w drogę kolejnych. Jeśli nie stanie się oczywistym, że droga uchodźcy do UE prowadzi wyłącznie przez jej placówki konsularne (oczywiście, należy takie ustanowić) w obozach uchodźców w krajach graniczących z ogarniętym konfliktem rejonem, na nic zdadzą się wszystkie inne działania, że o zamawianiu rzeczywistości przez rozmaitych szamanów nie wspomnę.
Inne tematy w dziale Polityka