Euforia wywołana na początku lat 90. upadkiem sowieckiego „imperium zła” i powstaniem jednobiegunowego politycznie świata zaowocowała marzeniem Francisa Fukuyamy o końcu historii. Marzenia mają to do siebie, że nie zawsze się spełniają, zwłaszcza w polityce. Zaś przekonanie o racjonalności działań istot ludzkich, która w sprzyjających warunkach doprowadzi do trwałej współpracy w skali globalnej należy niestety do kategorii najbardziej niespełnialnych marzeń. Niemniej jednak, Europa na ponad dwadzieścia lat znalazła się poza strefą wielkich konfliktów, co przy znacznej sile gospodarki regionu uczyniło ją w wyspą spokoju i dobrobytu w skali świata. Demokratyczne mechanizmy sprawowania władzy czasów zbyt spokojnych jednak nie lubią. Politycy, ubiegający się o mandat do rządzenia i wpływy muszą konkurować, muszą się różnić – i to jak najbardziej wyraziście. Skoro jednak wobec wytworzenia niekonfliktogennych sposobów prowadzenia polityki międzynarodowej, przynajmniej we własnym, uprzywilejowanym gronie państw UE, polityka zagraniczna do celów wyborczych przestała się nadawać, zaś głębokie wycofanie państwa ze sfery gospodarczej stało się jednym z fundamentów teorii systemu, koniecznym stało się znalezienie innych pól sporu. Najlepiej nadających się do głośnych, medialnych dyskusji, a w miarę tanich, nie potrzebujących angażowania wielkich środków publicznych i nie dotyczących, jak się wydawało, wielkich problemów społecznych. Takim właśnie polem wydawały się być podniesione do rangi problemów kwestie określone dość frywolnie jako „prawa człowieka IV generacji” - interesy wszelkich grup określających się jako mniejszości, ze szczególnym naciskiem na kwestie płci, seksu, małżeństw homoseksualnych, aborcji i eutanazji, które w praktyce dość szybko połączono z nachalną propagandą antychrześcijańską.
Historia w skali globu niestety nie miała zamiaru ani się skończyć, ani też nawet przyhamować. Odrodzenie i ekspansja islamu w jego najbardziej pierwotnych formach, zapaść Afryki, przemiany w Azji i odnowienie rosyjskiego ekspansjonizmu to fakty, których nie dostrzegać nie można. Unia Europejska jednak usiłuje to robić możliwie jak najdłużej. Dlaczego? W dłuższej perspektywie eksperymenty rozbijające tkankę społeczną okazały się nie takie znowu tanie (starzenie społeczeństw, rozbicie więzi międzypokoleniowych i idące za tym wydatki na cele socjalne), zaś łatanie dziur nie kontrolowaną imigracją z obłędną teorią multikulturowości – lekarstwem, gorszym od choroby. Pozostawienie zaś bez większej kontroli sfery gospodarczej zaowocowało przesunięciem produkcji do stref pozaeuropejskich z najtańszą siłą roboczą, oraz rozdęciem do nieprawdopodobnych rozmiarów spekulacji finansowych (instrumenty finansowe, zwłaszcza tzw. „pochodne”). Efektem są narastające w wielu krajach bezrobocie, zwłaszcza wśród ludzi młodych i tzw „elastyczne formy zatrudnienia”, nie dające objętym ich dobrodziejstwem szans trwałej stabilizacji w społeczeństwie. Kolejny efekt to rosnące rozwarstwienie społeczne z nikłą grupą bogatych, funkcjonujących w świecie wirtualnej działalności finansowej, malejącej warstwy średniej i jakby coraz mniej potrzebnej „reszty”(ile może wchłonąć sfera usług?). Rosnącą w skali problemów kategorią są strefy islamskich imigrantów, wrogie jakimkolwiek formom integracji z autochtonicznymi społeczeństwami, w przeważającej części nastawione na wykorzystywanie miejscowych świadczeń socjalnych. Skala wydatków mającego zanikać aż do roli „nocnego stróża” państwa wbrew spodziewaniom w takich warunkach musi wzrastać, zaś dywidenda od pokoju, czyli ograniczenie poniżej minimum odtwarzania wydatków wojskowych przestaje wystarczać na zaspokojenie dość mocno rozbudowanych w czasach prosperity oczekiwań.
Ten przydługi, niemniej jednak konieczny wstęp jest podstawą do zadania pytania o to, w jakim stopniu obecne państwa Unii Europejskiej potrafią wykonywać swoje podstawowe wewnętrzne funkcje. Próby coraz głębszego ujednolicania systemów skłaniają do podjęcia próby postawienia jednolitej diagnozy.
Podręcznikowa definicja jako zasadnicze wymienia funkcje: prawodawczą, porządkową, administracyjną, gospodarczą i socjalno - kulturalną.
Rzućmy więc, nie ukrywam, że subiektywnym i krytycznym okiem na aktualny sposób ich realizacji. Abstrahuję tu od spraw krajowych, których analiza w niektórych kategoriach wymagałaby znacznie zaostrzonej oceny.
Do podstawowych zadań państwa należy tworzenie poprzez kolejno ustalane normy systemu prawnego, który obowiązuje na całym jego terytorium. Określa on reguły postępowania dla osób, organizacji i instytucji, jest podstawą do rozwiązywania sporów i konfliktów. W obecnej praktyce mamy do czynienia z jednej strony z tendencją do nadmiernej regulacji, ze szczególnym uwzględnieniem ideologicznych protez przeznaczonych dla „mniejszości”, z drugiej – do wybiórczego i uznaniowego łagodzenia istniejących norm dla niektórych osób, grup i instytucji. Pojawiają się prawa stanowione, kontestowane już w momencie ich uchwalania przez poważne odłamy społeczeństw. Szczególnie niebezpieczne wydają się przypadki honorowania przez sądy i administrację publiczną islamskiego wyznaniowego prawa szariatu, drastycznie sprzecznego z tradycją europejską i obowiązującym rzekomo powszechnie prawem państwowym. Inny obszar zagrożeń to efekt zgody na przesunięcie punktu ciężkości gospodarki ze sfery produkcji na sferę operacji finansowych. Przypadki dotowania z budżetów państwowych na ogromną skalę prywatnych instytucji finansowych, które poniosły straty w wyniku własnych ryzykownych i kryzysogennych działań, w zasadniczy sposób podważają zaufanie obywateli do jednej z podstawowych zasad ustrojowych – prawa własności.
Zapewnienie bezpieczeństwa i porządku wewnątrz kraju. Obywatele państwa muszą być chronieni tak przed ingerencją z zewnątrz, jak i na obszarze państwa. O ile podstawowy poziom bezpieczeństwa związany ze zwalczaniem zwykłej przestępczości wydaje się w krajach UE zapewniony, to powraca znów problem imigranckich gett „do not enter” i wylewających się z nich fal przemocy, których zasięg oznaczają płonące sklepy i samochody, a coraz częściej obcięte głowy giaurów. Pytanie, czy państwa bezrefleksyjnie importujące miliony obcych kulturowo migrantów, także z użyciem do tego celu swoich sił zbrojnych postępują w interesie swoich obywateli, czy wbrew niemu musi uzyskać jednoznaczną odpowiedź na poziomie właśnie państw, bez ingerencji zewnętrznych „koordynatorów” o wątpliwym mandacie demokratycznym.
Funkcję administracyjną, czyli bieżące zarządzanie różnymi sferami życia społeczeństwa, udaje się statystycznemu państwu europejskiemu wykonywać w miarę sprawnie. Narzekania na biurokratyczne przerosty, z pewnością czasami uzasadnione, są tak stare jak sama administracja.
Państwo jako twórca i stróż reguł w sprawach gospodarki działa na różne sposoby. Nie da się tu generalizować, różnice w polityce gospodarczej pomiędzy poszczególnymi krajami UE są zbyt duże, toteż próba wspólnego opisu polityki np. brytyjskiej, niemieckiej, polskiej i węgierskiej byłaby skazana na niepowodzenie. Część z państw, wchodząc do projektu euro pozbyła się instrumentu oddziaływania na gospodarkę własną walutą, z niezłym skutkiem dla Niemiec, opłakanym dla Grecji. Jednocześnie powszechnie daje się zauważyć zbyt wielkie uzależnienie rządów od instytucji finansowych (patrz wyżej, przy okazji funkcji normatywnych), z niebezpieczną tendencją do wykorzystywania przez państwa i banki emisyjne zjawiska inflacji do zmniejszania deficytów budżetowych, co przy okazji niszczy pozbawianą w ten sposób tradycyjnych możliwości oszczędzania klasę średnią.
Rozbudowane w starych, zaś średnio rozwinięte w nowych krajach UE zabezpieczenia socjalne są istotnym źródłem zagrożeń związanych z jednej strony z nie zawsze aktualnie dobrze widzianą imigracją w pierwszych, zaś z demograficznym drenażem drugich. Absurd nazywany wspólną polityką rolną wobec daleko idących nierównoprawności poszczególnych krajów będzie przyczyną coraz większych napięć, gdyż budżet nie udźwignie wyrównania dopłat do produkcji (lub za jej zaniechanie – tzw. „wsparcie finansowe dochodów rolników”) do obecnych górnych granic, zaś próby ich obniżenia w krajach starej Unii – do protestów w ogromnej skali. Nie ma, i całe szczęście nigdy nie będzie wspólnej polityki kulturalnej, naukowej i oświatowej. Niestety, pomimo braku takowej w przygniatającej większości państw Europy udało się poważnie zdegradować systemy oświaty publicznej. Poziom nauczania w szkołach, z powodów ideologicznych (obniżanie wymagań, rezygnacja z jakichkolwiek form represyjnych, lekceważenie dyscypliny i funkcji wychowawczej szkoły) drastycznie spada. Rośnie natomiast w większości krajów znaczna grupa, obecnie już nawet dwupokoleniowa, uczniów i rodziców, traktujących obowiązek szkolny jako formę daniny wobec państwa, polegającej na stracie na jego rzecz pewnej ilości czasu w przeciągu kilkunastu lat jego wypełniania. Stosownie do wzrostu tej grupy maleje druga, traktująca możliwość kształcenia jako wartość. Powstające w ten sposób rozwarstwienie społeczeństw pod względem poziomu wykształcenia wydaje się szczególnie trudne do przezwyciężenia. Efekty takiego kształcenia, zamiast próby reformy szkolnictwa podstawowego i średniego stały się podnietą do wprowadzania w szkołach wyższych tzw. systemu bolońskiego, degradującego poddające mu się uczelnie.
Podsumowując, należy stwierdzić że ocena wykonywania podstawowych z punktu widzenia obywateli funkcji państwa w krajach UE nie wypada jednoznacznie pozytywnie. Nie jest zadaniem tego tekstu podważanie licznych pozytywów integracji europejskiej, z największym – to jest utrzymaniem stanu pokoju na przeważającej części kontynentu przez bezprecedensowo długi okres. Jest nim natomiast wskazanie konieczności dyskusji nad przyszłością projektu, który w mocno zmieniającym się otoczeniu nie potrafi reagować w sposób adekwatny do zagrożeń.
Europa staje się coraz mniej konkurencyjna w światowej gospodarce, coraz słabsza militarnie – a więc pozbawiona możliwości reakcji na rosnące w jej otoczeniu zagrożenia, coraz bardziej podminowana wewnętrznymi problemami społecznymi. Pytanie brzmi, czy obecne elity polityczne są w stanie skorygować kurs na mieliznę, czy też dopiero widoczne osiadanie na niej i wynikające z tego wstrząsy wyrzucą je za burtę, zmuszając następców do, oby nie spóźnionej, akcji ratunkowej.
Inne tematy w dziale Polityka