Republikaniec Republikaniec
349
BLOG

Donald Trump, globalny Balcerowicz

Republikaniec Republikaniec Polityka Obserwuj notkę 17

Najstarsze z żyjących dinozaurów pamiętają jeszcze na własnej skórze ustrojstwo, nazwane w oficjalych annałach Planem Balcerowicza, choć rzeczywistym autorem głownego pomysłu był raczej Jeffrey Sachs. Niemniej jednak to z nazwiskiem wicepremiera i wykonawcy związano ów "program reform gospodarczo-ustrojowych, mających na celu odejście od gospodarki scentralizowanej i przejście do gospodarki rynkowej, którego realizacja rozpoczęła się 1 stycznia 1990 roku".

Przypomnijmy młodszym: schyłkowy PRL pod sklerotycznymi rządami Wojciecha Jaruzelskiego znajdował się w fazie  załamania gospodarczego, prekursorsko ukazującego zapaść całego systemu ówczesnego obozu Postępowej Ludzkości pod egidą Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich. Nieskoordynowane ruchy premierów Messnera i Rakowskiego problemów tylko dołożyły. W 1989 roku Polska znajdowała się w ostrym kryzysie. Nagłe urynkowienie cen żywności i indeksacja płac, wobec konserwowania pozostałych elementów gospodarki socjalistycznej uruchomiło przejście od inflacji do  hiperinflacji. W samym tylko sierpniu 1989 inflacja wyniosła 39.5%, w październiku 54.8%. Przy odizolowaniu od gospodarki światowej oraz całkowitym odrealnieniu kursu peerelowskiej złotówki wobec walut wymienialnych, katastrofę mogły oddalić tylko działania niezwykle radykalne - politycznie i gospodarczo. Tymi pierwszymi stało się porzucenie przez komunistów atrybutów władzy, umożliwiające bez generalnego oporu społecznego spowodowanie ekonomicznego trzęsienia ziemi

Encyklopedie mówią, że "problemem był również wysoki deficyt budżetowy, oraz "niezwykle wysokie zadłużenie zagraniczne", wynoszące wówczas 42 miliardy dolarów. Porównajmy z dwubilionowym niemal (w PLN, a więc około 500 mld USD) długiem publicznym anno 2025, biorąc oczywiście poprawkę na PKB i współczesną wartość walut.

Leszek Balcerowicz, minister finansów w rządzie Tadeusza Mazowieckiego, przedstawił publicznie podstawowe założenia planu w październiku 1989 roku. Zakładałł on:

- reformę finansów państwa w celu odzyskania równowagi budżetowej,

- wprowadzenie do gospodarki mechanizmów rynkowych poprzez uwolnienie cen, z niekoniecznie rynkowym mechanizmem  wprowadzenie sztywnego kursu złotówki do dolara,

- zmianę struktury własnościowej gospodarki poprzez prywatyzację i zniesienie ograniczeń w obrocie nieruchomościami, co faktycznie otworzyło drogę do masowej wyprzedaży wszystkich elementów majątku państwowego, niemniej jednak także do powstawania nowych podmiotów i inwestycji zagranicznych.

Co by nie powiedzieć, pomimo doprowadzenia do załamania popytu wewnętrznego, zalania rynku krajowego importowaną produkcją, upadku zadłużanych polityką finansową przedsiębiorstw państwowych i wyprzedaży najlepszych z nich w ręce głównie obcego kapitału oraz  pauperyzacji większości społeczeństwa, w długiej prespektywie ówczesna terapia szokowa stała się bazą długotrwałego wzrostu polskiej gospodarki. Pewnie można było inaczej, mądrzej i skuteczniej, ale widzimy to dopiero z oddalenia i po nabyciu doświadczeń.

W zglobalizowanym świecie roku 2025 symptomy niedomagań umownego Zachodu może nie są jeszcze aż tak dramatycznie widoczne, jak w obozie socjalistycznym czterdzieści lat temu, niemniej jednak objawów kryzysowych i cofania się gospodarczego nie da się nie zauważać. Kryzys społeczny i gospodarczy, z konwulsjami covidowymi oraz migracyjnymi nabrzmiewa, a jego pokrywanie kolejnymi zjazadmi w Davos czy innych klimatycznych lokalizacjach, oraz rezolucjami zebrań obwoźnego pomiędzy Brukselą a Strasburgiem cyrku jest równie mądre i skuteczne, jak niegdysiejsze światowe festiwale w Moskwie tudzież plena KC KPZR. Nie łudźmy się - gospodarka Zachodu oparta dziś w większym stopniu o spekulacyjne instrumenty finansowe, niż o rzeczywiste moce produkcyjne, podkopana szaleńczą próbą reorientacji "klimatycznej" to kolos na glinianych nogach. Doświadczenia pandemii i pełnoskalowej wojny w Europie ukazały to wystarczająco dobitnie. Ci, którzy zakosztowałi uroków "socjalizmu realnego" z rosnącym przerażeniem rozpoznają dobrze sobie znane mechanizmy "poprawności politycznej" - takie same w Sowietach, jak w we współczesnej Unii Europejskiej. Slogan Lenina "komunizmm to wladza radziecka plus elektryfikacja" bez problemów poddaje się zamianie na "władza liberalno-demokratyczna plus dekarbonizacja". Zjazd znaczenia gospodarczego naszgo kontynentu, który musi przełożyć się na warunki naszej codzienności  opisałem tu: https://www.salon24.pl/u/tedyiowedy-otryt/1428593,dlaczego-europy-nie-bedzie-przy-stole      więc powtarzał nie będę.

Donad Trump, przejmując władzę w najważniejszym państwie Zachodu rozpoczął właśnie próbę przebudowy światowego ładu według własnych wyobrażeń. Protekcjonizm w handlu i mechanizmy polityczne  mają  przywrócić amerykańskie zdolności produkcyjne, dziś wyprowadzone głównie do Azji. Wsparte nakierowaną na ten sam cel polityką podatkową, oraz wyrzuceniem do kosza "polityki klimatycznej" - co przełoży się na obniżenie kosztów, zwłaszcza zaś cen energii - mają szanse  na sukces. Efektem ma być zrównoważona, możliwie niezależna od sił zewnętrznych ekonomia, prowadząca do wzbogacenia i uzdrowienia społeczeństwa. A więc w efekcie odbudowa podstawy potęgi kraju. Możliwe podczas tej operacji osłabienie wartości dolara pozwoli przy okazji zmniejszyć ciężar amerykanskiego długu państwowego kosztem w dużej mierze jego zagranicznych wierzycieli.

Narzędziem, możliwym do globalnego użycia dzięki istniejącej jeszcze potędze ekonomicznej USA, stały się cła. Uderzenie nakierowane na przecięcie globalistycznych przepływów z pewnością będzie procesem bolesnym, a wielu ubocznych skutków nie jest w stanie przewidzieć chyba nikt (jak chociażby nagłego spadku cen ropy naftowej, który obecnie obserwujemy). No cóż, świat stojący na głowie nie przejdzie do właściwej pozycji bez poleżenia jakiś czas na plecach. Amerykańska terapia szokowa rozpoczęta od własnej administracji świadczy o determinacji i zrozumieniu, że bez drastycznej zmiany sposobu myślenia i zarządzania celów rewolucji osiągnąć się nie da. 

Przygotujny się więc na ostrą jazdę, bo niestety inaczej niż komunistyczne elity w 1989, obecne unijne będą bronić wymoszczonego przez się bagienka do upadłego. Priorytet US na rozwiązanie problemów wewnętrznych zapewne przełoży się na mniejsze zaangażowanie w rolę światowego żandarma, co dla ich sojuszników - sąsiadów państw zbójeckich niekoniecznie jest dobrą wiadomością.

Niemniej jednak uderzenie w klimatyzm i wymuszane przez bariery celne przerwanie procesu sinizacji produkcji daje nadzieję na powodzenie budowy nowego ładu. Gdy już zacznie się wyłaniać z chaosu, narody Europy albo się obudzą, albo dokończą proces odchodzenia. Tertium non datur.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (17)

Inne tematy w dziale Polityka