Republikaniec Republikaniec
449
BLOG

Metoda Trumpa

Republikaniec Republikaniec Polityka Obserwuj notkę 24

Modus operandi 47. prezydenta US w polityce międzynarodowej nazwałbym odwróconą receptą Alfreda Hitchcoka: najpierw oczywiście trzęsienie Ziemi, ale potem napięcie powoli opada.

O Donadzie Trumpie można powiedzieć wiele złego, nikt mu jednak nie zarzuci, że nie potrafi się uczyć. Doświadczenie pierwszej kadencji i pauzowania przez kolejną procentuje - doskonale wie, że osiągnięcie celów zasadniczych (zarys znajdziemy w Project 2025 https://www.salon24.pl/u/tedyiowedy-otryt/1423713,projekt-2025) zależy od powodzenia w pierwszym okresie prezydentury. Po roku zacznie znów do głosu dochodzić stara, dobra rutyna. Dlatego się spieszy, jeśli międzynarodowego przedpola nie uda się wyczyścić w stosunkowo krótkim czasie, zacznie się nieuchronny proces grzęźnięcia.

Na razie idzie dobrze - ekspresowe przepłoszenie Kanady, Meksyku, Danii, Kolumbii i Panamy zakończyło się sukcesem, a pierwotne zalicytowanie w szokującej wysokości zeszło do akceptowalnego dla obu stron poziomu. Kanada i Meksyk wdrażają postulowane uszczelnianie granicy z US, Dania godzi się na wspólne wzmacnianie zabezpieczenia Grenlandii, Kolumbia grzecznie przyjmuje swoich gangusów, zaś Panama ogranicza chińską aktywność w strefie Kanału. Na Bliskim Wschodzie wymuszony rozejm jest utrzymywany (ku coraz gorzej ukrywanej wściekłości Netaniahu), pozostaje więc do rozegrania najtrudniejsza partia - europejska. Węzeł naplątany przez lata europejskimi ciągotkami antyamerakanizmu i manii włanej wielkości z rosyjskim imperializmem który ostatecznie eksplodował wojną na Ukrainie, doprowadził do kompletnego paradoksu. Oto kraje najbardziej powiązane z Rosją interesami gospodarczymi i wzajemną sympatią, zmuszone z kolei do reakcji przez przerażone putinowskim zagrożeniem nowe zdobycze Unii na Wchodzie, uczestniczą werbalnie i finansowo w podtrzymywaniu i przeciąganiu najbardziej niechcianego konfliktu. 

Unia Europejska, a właściwie to dziś jej wiodące Niemcy i Francja z kilkoma wiernymi giermkami (Benelux, Czechy i niestety Polska) z punktu widzenia ekipy Trumpa stanowią dziś główną ostoję tak zwanej liberalnej demokracji, ancien regime'u, centrum ideologii tudzież jej implementacji, będącej najpoważniejszym i głównym, bo powodującym rozkład wewnętrzny zagrożeniem cywilizacji zachodniej. Tej odwiecznej, prawdziwej,opartej na fundamentach greckiej filozofii, rzymskiego prawa i chrześcijańskiej antropologii. 

Brutalna i gruncie rzeczy prostacka polityka Rosji po trzech latach krwawej wojny dała jej niewielkie zdobycze terytorialne (20% przedwojennej Ukrainy), w rzeczy samej wyniszczyła jej wojsko i gospodarkę, a w dalszej perspektywie musi znacząco i negatywnie wpłynąć także na demografię. Już przed konfliktem Rosjanie byli najszybciej wymierającym z wielkich (liczebnością) ludów europejskich. Utrata kilkuset tysięcy mężczyzn z pewnością tego stanu nie poprawi - nadreprezentacja wśród zabitych i okaleczczonych dotyczy nie tylko mniejszości narodowych, ale i "głubinki" - czyli etnicznie rosyjskich terenów, gdzie do tej pory jeszcze rodziło się relatywnie sporo dzieci. Na ile uśmiechy Trumpa w stronę Kremla powodowane są także obawą, że w powstającą pustkę wejdzie ktoś jeszcze mniej chciany?

Obserwujemy więc dwa poważne procesy - pierwszy, to podporządkowanie i uporządkowanie Europy. Słabnącej gospodarczo, społecznie i wojskowo - ale jednak będącej terytorium zbyt zasobnym i geograficznie ważnym, by USA jako globalne mocartwo mogły ją sobie odpuścić. Tym bardziej, że jest ono od niego aktualnie uzależnione w wielu aspektach, najbardziej militarnym. Umowna Bruksela stawia i będzie stawiać opór, licząc na przeciąganie sprawy przetrwanie kadencji Wroga Publicznego Nr 1, ale można prognozować, że nie z Trumpem takie numery, Brunner. O nowych zasadach stosunków gospodarczych dowiemy się niebawem, zaś nacisk na zasadnicze wzmocnienie możliwości woskowych zostanie skanalizowany "europejską misją pokojową na Ukrainie". Majstersztyk. Wojska francuskie i niemieckie, nadzorowane łagodnie przez Brytyjczyków, pilnujące interesów amerykańskich przed robiącą dobrą minę do tej gry Rosją. Byle naszym władzom, jakie by nie były starczyło (w co niestety wątpię) asertywności, by zasłaniając się i historycznymi zaszłościami, i Białorusią z Kaliningradem uniknąć wysłania naszych.

Tak oto przeszliśmy gładko do punktu aktualnie najtrudniejszego - przerwania wojny na Ukrainie. Dziś widać wyraźnie, że US dążą do tego zdecydowanie, i chyba bez wielkiego oporu ze strony Kremla. Rosja też ma dość, niemniej jednak militarne odebranie jej jedenastoletnich zdobyczy możliwości ukraińskie przekracza. Nic lepiej nie dokumentuje osłabienia i chęci zakończenia awantury, niż kompletny brak sprzeciwu Moskwy wobec tak wyraźnego planu objęcia Ukrainy po wojnie amerykańskim protektoratem. Bo że takowy, pod płaszczykiem umowy gospodarczej zostaje ustanowiony nikt przy zdrowych zmysłach nie zaprzeczy. O poważnym przemyśleniu sprawy świaczy - wróćmy do wtępu notki i metody - sama umowa. Pierwsza, nokautująca wersja - zarząd powierniczy nad ukraińską bazą surowcową, z wpłatami na rzecz USA do wysokości 500 mld dolarów, z rozstrzyganiem sporów przed nowojorskim sądem. Już po niecałym tygodniu druga, przygotowana do podpisania. W jej  ramach  między Stanami Zjednoczonymi a Ukrainą zostanie utworzony specjalny fundusz inwestycyjny. Ukraina wnosi do niego 50 proc. wpływów z zysków państwowych zasobów minerałów oraz infrastruktury należącej do państwowych firm. Fundusz ten miałby inwestować w projekty odbudowy Ukrainy. Po odliczeniu kosztów operacyjnych połowa zysków z tych sektorów trafić ma do wspólnego budżetu inwestycyjnego. Środki mają być przeznaczone na odbudowę zniszczonej wojną infrastruktury, rozwój gospodarki, a także zabezpieczenie finansowej niezależności kraju. Dopiero w dalszej przyszłości Stany Zjednoczone będą mogły odzyskać część środków, które zainwestowały w obronę i odbudowę Ukrainy.

Ktoś wierzy, że tak dalekosieżny projekt powstał w parę dni ad hoc, niczym rzecznicy tragikomicznego Bodnara, pod wpływem niesamowitych zdolności negocjacyjnych ekipy Zelenskiego? Proszę bardzo. Pozostaję jednak w przekonaniu że straszak (plus presja możliwego ograniczenia pomocy wojskowej) zadziałał. Wersja końcowa sięga daleko - pokazując perspektywę odbudowy powojennej, nieoznaczającej wzięcia na garnuszek na czas nieokreślony zrujnowanego wojną i niezbyt sprawnego w zarządzaniu własnymi sprawami kraju. Z mocną kontrolą i zbezpieczeniami przed rozszabrowanem zasobów przez miejscowych polityków i oligarchów w spółce z dotychczasowymi kooperantami, rejestrowanymi na Cyprze. 

Spór z Rosją o szczegóły zasad rozejmu pewnie jeszcze trochę potrwa, zginie jeszcze trochę ludzi i zostanie zrujnowanych parę obiektów. Ale koniec wojny widać.


Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (24)

Inne tematy w dziale Polityka