"Nie potrzeba Bundeswehry, na nas starczy minus cztery."
Tym mottem, zaczerpniętym ze skarbnicy memów (chociaż wtedy to się jeszcze tak nie nazywało) które zalały późnogierkowski peerel pokonany sromotnie przez zimę, spokojnie można zacząć tekst o zielonej rewolucji w transporcie indywidualnym. Co do zieloności tego wynalazku można powątpiewać, jeśli się weźmie pod uwagę obciążenia dla środowiska naturalnego wynikające z jego produkcji, zwłaszcza wydobycia litu niezbędnego dla baterii. Do wydobycia 1 tony rud litu zużywa się 2,2 miliona litrów wody, zaś przy jej obróbce i suszeniu wytwarza się 2,5 tony CO2. A to dopiero początek procesu technologicznego. Po rafinacji z tej tony pozostanie około 120 - 160 kg masy użytecznej. Na jedną typową baterię samochodową (moc 60-65 kWh) zużywa się 8 kg litu, 9 kg kobaltu, 12 kg manganu, 22 kg miedzi i 41 kg niklu. Cały akumulator (dane Volkswagena) waży 400 kg. Równie dobrze jest na końcu, gdy trzeba coś robić z wyeksploatowaną baterią, zawierajacą ostro toksyczne wydzieliny. Trudno znaleźć informacje o ich recyklingu i utylizacji - widać nie ma się czym chwalić. Wyjątkiem jest Australia, która dane opublikowała - za 2022 rok poddano recyklingowi aż 3% składowanych starych baterii. Jak to się robi na szaro-zielono w Europie, pisałem ostatnio https://www.salon24.pl/u/tedyiowedy-otryt/1428326,zielono-mi
Energia do ładowania też raczej nie powstaje z niczego. Toteż pojazdy elektryczne może i mają sens jako wyprowadzacze spalin z miast przez produkowanie ich w innych miejscach, ale co w sumie mają wspólnego z ekologią? Miejscy Zieloni mogą przemieszczając się na niewielkie odległości korzystać z rowerów lub Zbiorkomu.
No, ale MWzWM też czasem chce na łono natury i niekoniecznie w ramach korpoekskursji. I tu zaczynają się schody.
Jako człek już wiekowy, śmieję się do ropzpuku widząc ostatnio, jak wyrobnicy medialni zapełniają łamy i czas antenowy katastroficznymi tytułami typu "Arktyczne mrozy nad Polską". A na termometrze za oknem minus 12 nad ranem. Jak się tu nie rozbawić, przypominając sobie w tym samym miejscu -36? Ale dla właścicieli elektryków parę dni poniżej zera Celsjusza to okazuje się niemałym wyzwaniem. Zajrzyjmy na fora: Mróz uziemił elektryki. Stają jeden za drugim. Zamarzły ładowarki.
" Zacznijmy od poranka. Temperatura spada do -4°C, a mój elektryk, który w katalogu miał przejeżdżać 200 km na jednym ładowaniu, nagle uznaje, że 110 km to już szczyt jego możliwości. Jeśli dodatkowo zdecyduję się na luksus podgrzania fotela lub włączenia ogrzewania, mogę zapomnieć o jakiejkolwiek dłuższej trasie. Badania pokazują, że elektryki tracą nawet 41% swojego zasięgu w niskich temperaturach. I to jest optymistyczna wersja. Przy włączeniu podgrzewania mogę zapomnieć o obiecanych przez producenta 110 km i muszę zadowolić się 70 km" - żali się Michał Piękoś w Strefie Biznesu.
"Jakie 70? pyta zrozpaczony komentator Stefan. Kupiłem używane, dwuletnie auto. Mogę przejechać zimą nie wiecej niż 50".
"Jeśli wydaje wam się, że problemem jest tylko zasięg – czeka was przykra niespodzianka. Bo oto nadchodzi czas ładowania. Sprzedawcy elektryków powiedzą wam, że w cieplejszych miesiącach szybka ładowarka daje 80% baterii w 35 minut. Problem polega na tym, że takich szybkich ładowarek w Warszawie jest zaledwie kilka i ustawiają się tam kolejki na około godzinę czekania. Tymczasem na takiej “zwykłej” przeciętnej warszawskiej ładowarce naładuję samochód w 2,5 godziny. To jest w lecie. Zimą? Przy -4°C? Liczcie 3,5 godziny, o ile w ogóle uda się coś naładować, bo bateria najpierw musi się „rozgrzać”. Tak, dobrze czytacie – akumulator, który ma mnie wozić po mieście, musi najpierw dojść do siebie po spotkaniu z mrozem. Jako mieszkaniec śródmiejskiej kamienicy w Warszawie, nie mam możliwości ładowania samochodu pod domem. Zostają mi parkingi podziemne, których w stolicy nie brakuje. Koszt postoju 10 zł za godzinę. Oznacza to, że nie opłaca mi się zostawić samochodu do ładowania przed pracą i odebrać po wyjściu z redakcji. Zatem każdorazowe ładowanie to 3-godzinna wyprawa z domu obarczona dodatkowo rachunkiem za podziemny parking."
"Podróż autem elektrycznym zimą to coś w rodzaju hazardu. Jeśli wyruszam w trasę, muszę sprawdzić nie tylko, czy mam wystarczająco naładowaną baterię, ale także, czy stacje ładowania po drodze działają, czy nie zostały przysypane śniegiem i czy inne elektryki nie czekają już w kolejce do podłączenia.. Co gorsza, zdarzają sie przypadki, że zamarzają nawet kable i nie da się ich podłaczyć."
Podsumowując, oprócz drenażu kieszeni właściciela (oraz, o czym niżej polskiego podatnika), samochody elektryczne spełniają póki co jeszcze jedną rolę - ograniczają możliwości poruszania się przywiązanych do nich nieszczęśników.
Prąd jakoś mimo hektarów paneli i wiatraków nie chce potanieć, toteż w miastach narodził się problem "elektroszabrownictwa" - na parkimgi pod blokami, gdzie nieopatrznie kiedyś zainstalowano gniazka, podjeżdżają obcy i kradną na potęgę.
Na elektromobilność narwało się w PL do tej pory około 80 tysięcy nowoczesnych. Ale europejski przemysł motoryzacyjny w potrzebie, toteż rządowa agencja Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej "ogłosił start nowego programu wsparcia zakupu aut elektrycznych – NaszEauto. Inicjatywa, która zastąpi dotychczasowy program „Mój elektryk” (działający do końca stycznia 2025 r.), ruszyła 3 lutego 2025 r. Na dofinansowania przewidziano 1,6 miliarda złotych z funduszy Krajowego Planu Odbudowy i Zwiększania Odporności (czyli - oprocentowanej wspólnej europożyczki, nowej formy długu publicznego - przypis mój). Indywidualni nabywcy będą mogli liczyć na dotację do 40 tysięcy złotych. Nowa odsłona programu ma na celu dalsze wspieranie elektromobilności i przyspieszenie transformacji transportu w Polsce." Po jaką cholerę, nie mamy własnych problemów i potrzeb? Jeśli pojazdy elektryczne mają przyszłość, niech je udoskonalają i rozwijają za własną kasę ci, którzy chcą w przyszłości na nich zarabiać. Mamy za dużo i zbyt nowoczesnych producentów energii elektrycznej? A może wspaniałe i niepotrzebujące odnowy linie przesyłowe energetyki?
Polska być bogata kraj, jak mawiał wygumkowany poltyczną poprawnością Zulu Gula. Chce się dodać - by przy tym bogactwie jeszcze rozum...
Inne tematy w dziale Technologie