Co prawda przegląd aktualnych wieści w mediach może sprawiać wrażenie, że nastąpił właśnie jakiś kopernikański przewrót w sytuacji politycznej naszego południowo - wschodniego sąsiada, ale w rzeczy samej uważny obserwator stwierdzi, że niezupełnie. Wydarzenia rozwijają się w sposób przewidywalny i zgodny z dotychczasowymi trendami, po 20 stycznia ulegając jedynie zdecydowanemu przyspieszeniu.
Ale żeby to zrozumieć, należy cofnąć się w czasie o kilka lat i spróbować ocenić przebieg całej kampanii. Nasilone 24 lutego 2022 działania wojenne w ciągu następnych trzech lat miały kilka wyraźnie wyróżniających się faz - tak czysto militarnych, jak i politycznych.
I. Militaria
Z wojskowego punktu widzenia, faza pierwsza, to rosyjski atak, przeprowadzony zbyt małymi w stosunku do postawionych zadań siłami, z założeniem słabości przeciwnika, który po zdecydowanym uderzeniu rozsypie się i skapituluje. Silna obrona ukraińska, wsparta logistycznie i sprzętowo pierwotnie przede wszystkim przez Polskę, USA i Wielką Brytanię zamiary te całkowicie przekreśliła.
Faza druga (lato - jesień 2022), to ukraińska kontrofensywa, błyskotliwa na odcinku charkowskim, obciążona zaś potężnym błędem (którym było spokojne wypuszczenie sił rosyjskich za Dniepr) na odcinku chersońskim. Znaczące porażki wojsk rosyjskich, spowodowane głównie nadmiernym rozproszeniem sił, a także fatalnym dowodzeniem, dawały nadzieje na przełom w kolejnym roku.
Faza trzecia - rok 2023, minął pod znakiem nieudanej próby kontrofensywy ukraińskiej na Zaporożu. Podjętej mimo niewystarczających środków, słabo i nieregularnie zasilających ZSU, i ciągniętej beznadziejnie przez kilka miesięcy mimo szybkiego rozpoznania, że Rosjanie dysponują na tym odcinku wystaczającymi siłami oraz kilkoma liniami dobrze przygotowanych w spodziewaniu uderzenia przeciwnika fortyfikacji. Walenie głową w ten mur, bez uzyskania na wybranym odcinku zdecydowanej przewagi, skończyło się tak, jak musiało. Mizernymi zyskami terytorialnymi i dramatycznym wykrwanieniem najlepszych jednostek.
Faza czwarta - rok 2024, upłynęła pod znakiem znaczącej przewagi Rosjan, z sukcesem utrzymujących wysoki stan liczebny swoich wojsk mimo poważnych strat, i potrafiących zapewnić im wystarczający poziom uzbrojenia. Wyraziło się to w bardzo powolnym, ale stałym wyciskaniu przeciwnika z kolejnych kilometrów terenu. Spowolniło ten proces niespodziewane uderzenie Ukraińców na obwód kurski, ale powstrzymać go nie zdołało.
Obie strony konfliktu stoją przed coraz większym i problemami uzupełniania swojej armii, jednak poważniejszy on jest dla dysponującej mnieszą populacją Ukrainy. Liczenie na przekroczenie "progu bólu" rosyjskiego społeczeństwa w wyniku gigantycznych strat, mogących w zabitych, rannych, zaginionych i jeńcach sięgać nawet miliona, okazało się niestety pobożnym życzeniem. Polityka władz rosyjskich wskazuje na odrobienie lekcji I wojny światowej i wojny afgańskiej - na front wysyła się ochotników (czasem przymusowych) i ludzi z głubinki, dobrze im jak na rosyjskie warunki płacąc. Zachodnie "sankcje" na węglowodory, sądząc po popycie w wielu krajach UE na rosyjski bez żadnych wykrętasów LNG i "kazachską" ropę dają widać wystarczająco dużo środków.
Perspektywy militarne na rok 2025 rysują się więc, biorąc pod uwagę potencjał obu walczących stron rysują się jasno. Można prowadzić tę wojnę nadal, bez gwarancji której ze stron najpierw braknie wojowników. Sprzętu, zwłaszcza najnowszych generacji (którtych użycie jest najbardziej skuteczne) po obu stronach dramatycznie brakuje. Nie dostają go, lub dostają w homeopatycznych ilościach (artyleria) Ukraińcy, nie produkują go w wystarczających ilościach Rosjanie.
II. Społeczeństwa
Wojenny crash test obie strony znoszą zadziwiająco dobrze. Rosjanie jako wspólnota przyjęli za swoją rządową narrację o zewnętrznym zagrożeniu oraz o potrzebie militarnego podboju Ukrainy jako wyrazu sprawiedliwości dziejowej (odebranie terenów w dużej części wydartych Turcji wysiłkiem rosyjskiego żołnierza) i odwiecznej misji zbierania rozproszonych tysiąc lat temu ziem ruskich (russkij mir). Wzrost nastrojów patriotycznych z pozostawiona furtką dla tamtejszych MWzWM, by wykupić się od wojennych obowiązków, sowicie zasilany słabnącym, ale jednak dającym nadal możliwości dostępu do pożądanych dóbr rublem pozwala utrzymywać wysokie stany walczącej armii. Oraz przynajmniej werbalne poparcie dla prowadzenia wojny. Nierozumiała dla nas cierpliwość, z jaką Rosjanie znoszą gigantyczne straty w ludziach unaocznia natomiast różnicę mentalności wschodniej i zachodniej. Generalnie można też mówić o akceptacji władzy ekipy Putina.
Zmęczenie Ukraińców wygląda na większe. Trudno się dziwić, pod atakiem bywa całe terytorium kraju. Mimo powszechnej zgody co do konieczności obrony swojego państwa, nawet jeśli prawdopodobny stosunek strat wynosi 1 : 2 na ich korzyść, to mówimy o skali około 30 - milionowego dziś społeczeństwa do 142 milionów. Odnootować należy ponadto deklarowaną coraz mocniej nieufność wobec elit i władz państwowych. Ukraincy mają lepszy niż Rosjanie dostęp do informacji z kraju i ze świata, więc nie tylko my zauważamy ich złotą młodzież rozbijającą się po Europie drogimi samochodami. O ile w Rosji powszechna korupcja jest traktowana jako naturalny stan rzeczy (włast' od tego jest, by brać), to pośród Ukraińców narasta wobec tego zjawiska coraz większy sprzeciw. Słusznie czy nie, ekipa Zelenskiego powszechnie oskarżana jest nie tylko o nieudolnośc w kierowaniu walką, ale i o rozkradanie otrzymywanych z Zachodu na prowadzenie wojny i utrzymywanie przy życiu państwa środków. Nikt nie odbierze Zelenskiemu wybitnej, historycznej roli odegranej w pierwszych miesiącach wojny, ale dziś jego popularność we własnym kraju szoruje po dnie. Bezsensowne jest natomiast rzucanie weń kamieniami z powodu sprawowania władzy prezydenckiej po zakonczeniu kadencji - niemal każde cywilizowane państwo ma w swojej konstytucji mechanizm, zawieszający procedury wyborcze na czas wojny.
III. Polityka międzynarodowa
Rosja, niespodziewanie dla siebie sprowadzona własnymi działaniami do roli pariasa wobec dotychczasowych partnerów zachodnich, kompensuje sobie ów uszczerbek przynajmniej propagandowo intensyfikując stosunki z Południem. Chiny, Iran, Korea Północna, kraje afrykańskie, nagłaśnianie inicjatyw BRICS. Co prawda coraz bardziej bez "I" - Indie ani myślą opowiadać się zdecydowanie po czyjejkolwiek stronie, zwłaszcza wspólnie z ChRL. Gospodarka rosyjska jeszcze stoi, ale wiele jest symptomów pogarszania się sytuacji poza sektorami pracującymi przede wszystkim na potrzeby wojny. Odcięcia od importu technologii nie kompensują kontakty z Chinami, które,jak się wydaje, bezwzględnie czerpią z przymusowej sytuacji Rosjan niemałe korzyści.To rosnące uzależnienie może stać się najpoważniejszą przyczyną zmiany kursu, zwłaszcza wobec braku możliwości realizacji wojennego planu maksimum. Stabilność wewnętrzna władzy Putina umożliwia mu rozważanie i dokonywanie różnych manewrów.
Ukraina (mowa o jej elitach władzy) początkowo zajęta przede wszystkim desperacką obroną, po ustabilizowaniu sytuacji na froncie rozpoczęła własną grę o przyszłość. Korzystając z wygodnego mitu przedmurza cywilizacji zachodniej, rozwinęła niesamowitą zdolność do roszczenia coraz nowych danin - w gotówce, towarach, przywilejach celnych i sprzęcie wojskowym od krajów, które wspomogły ją w prowadzeniu wojny. Popularność, jaką przez pewien czas cieszyła się ich sprawa i jej przywódca z mocą wody sodowej przełożyła się na formułowanie bardzo dalekosiężnych planów. Po pierwsze, ekspresowe i bezwarunkowe dołączenie do struktur NATO i UE. W tym drugim przypadku, liczono na niesamowitą ekspansję gospodarczą w branżach zwłaszcza rolnej, surowcowej i transportowej. W razie powodzenia słusznie, iluzją byłoby oczekiwanie szybkiego i skutecznego wdrożenia tam antyrozwojowych brukselskich ekorestrykcji. W 2023 pojawiły się wręcz pomysły, by doświadczona ukraińska potęga militarna, dozbrojona, przyjęta na żołd europejski stała się unijną armią. Dobrze rozpoznając kto tam rządzi, ekipa Zelenskiego zaczęła twardo orientować się na Niemcy, widząc się w przyszłości kluczowym partnerem i sojusznikiem. Stąd brutalne potraktowanie polskich propozycji i skopanie pisowskiego rządu przed wyborami w Polsce.
Sny o potędze ucięła elekcja Donalda Trumpa. Nowy prezydent z własną wizją światowego porządku zaczął od zakończenia polityki dawania bez pokwitowań, europejskich kontrahentów zaczął traktować stosownie do zasług, zaś wojnę postamowił zakończyć na własnych warunkach. Realistycznych i transakcyjnych. Sytuacja na froncie jest dziś wyraźna. Rosjanie przeważają. Zmiana byłaby możliwa tylko po rzuceniu do walki dużych, dobrze uzbrojonych sił. Sił o wiele większych, niż dziś mogą w ogóle zadeklarować państwa Europy Zachodniej jako przyszłe wojska rozjemcze. Ukraina takich nie stworzy - braki kadrowe, zwłaszcza w piechocie, są dramatyczne. Wobec więc braku chętnych do wejścia do wojny, pozostają negocjacje. Brzydkie i niesłuszne oraz nieetyczne i atywartościowe. Ale jeśli nie one, to co?
Okrojone, ale niezależne od Rosji państwo pod amerykańskim protektoratem nie jest najgorszym z możliwych scenariuszy.
Inne tematy w dziale Polityka