Republikaniec Republikaniec
343
BLOG

2025. Co dalej?

Republikaniec Republikaniec Polityka Obserwuj notkę 26

Pobawmy się dziś trochę w proroka. Na bardzo wątłych podstawach, bo zza kulis wielkiej światowej polityki docierają do nas jedynie ułamki informacji. Negocjacje poważnych kontrahentów rozgłosu ani świateł nie potrzebują.

Co widać wyraźnie: Donald Trump przystąpił do swojej drugiej kadencji z przygotowaną, zgraną ekipą i gotowym planem, radykalnym i nieobawiającym się wyjścia z ram politpoprawności. Dysponując gigantyczną bazą wyjściową jaką są USA i zdecydowane poparcie większości własnego społeczeństwa, rozpoczął eksport swojej rewolucji zdrowego rozsądku do Europy i Kanady. Słusznie rozumując, że odwojowanie dla swojej wizji tych krajów jest gwarancją zwycięstwa i trwałości nowego ładu. Bogaty w doświadczenia poprzednich lat, prawidłowo zidentyfikował jako głownego przeciwnika ową, jak to nazwał Rafał Ziemkiewicz "liberalistokrację", infiltrującą od dekad spoleczeństwa Zachodu samobójczymi neomarksistowskimi wizjami Spinellego - Schwaba. Rzucając wprost wyzwanie (mowa wiceprezydenta Vance'a w Monachium), zamierza odsuwać ją od władzy korzystając z pragmatyki wyborów w kolejnych krajach i narastającej, umownie "konserwatywnej" fali nastrojów społecznych. Poważną przeszkodą, a więc kolejnym przeciwnikiem jawi się tu więc niewybierana, dobrze okopana i mocno finansowo zabezpieczona przeżarta lewacką ideologią biurokracja Unii Europejskiej. Ta zresztą dodkonale zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji i wzywa, ustami Ursuli von der Leyen do oporu i szybkiego zjednoczenia UE w scentralizowane państwo. Tylko czy oprócz rządzących póki co beneficjentów Układu będą chętni do wchodzenia w neomarksistowski blok przeciw Ameryce? Uroki zielonej transformacji,  postępy ubogacania wielokulturowego, szok przekrętu covidowego i wojna rosyjsko - ukraińska na tyle zmieniły europejskie społeczeństwa, że rozpaczliwe nawoływania eurodecydentów napotkają zdecydowany opór.

Sądzę, że w planach administracji Trumpa leży z jednej strony omijanie i ignorowanie Brukseli, z drugiej - wzmacnianie sposunków bilateralnych z poszczególnymi krajami, zwłaszcza obiecującymi z jej punktu widzenia. Zaliczają się do nich, sądząc z intensywności kontaktów, Włochy i Węgry, w drugiej linii, z ekspektatywami na zmiany władzy Wielka Brytania, Niemcy i Polska.

Stwierdzenie, że rozkład wewnętrzny Zachodu jest większym zagrożeniem niż zewnętrzne reżimy jest wręcz banalnym stwierdzeniem oczywistego faktu. Toteż wysiłek w pierwszym rzędzie na rzecz uzdowienia stosunków wewnętrznych, a więc podstawy siły gospodarek, społeczeństw i armii jest nie tylko usprawiedliwionym, ale koniecznym i jedynym remedium.

Zakończenie wspierania w US manipulacji społecznych (gender, woke, migracjonizm) oraz gospodarczych (klimatyzm i "globalizacyjny" outsorcing) z przewidywalnymi szybkimi pozytywnymi skutkami zwłaszcza ekonomicznymi, postawi pozostałe kraje Zachodu pod rosnącą presją wewnętrzną. Zdrowy rozsądek i instynkt samozachowawczy zwyciężą.

Dla zabezpieczenia skrzydeł frontu Rewolucji, i skoncentrowania sił (dziś rozpraszanych na działania w wielu punktach) na opisanym wyżej Schwerpunkcie, konieczne jest dokonanie uspokojenia  trwających konfliktów lokalnych. Pierwsze ruchy zabezpieczające, dotyczące Kanady i Meksyku (ochrona własnych granic) oraz Panamy (oś transportowa) zotały wykonane szybko i skutecznie. Równie szybko przygaszony został konflikt na Bliskim Wschodzie (Syria, z wielkim udziałem Turcji i Gaza). Plan uczyniena z tej ostatniej wielkiej bazy amerykańskiej całkowicie zmienia tamtejszą architekturę bezpieczeństwa, sądzę, że także z zamiarem skrócenia smyczy Izraelowi. Co Tel-Aviv dotrzega, jakoś wielkich zachwytów nad koncesją, jaką niewątlpliwie jest projekt przesiedleń, nie słychać. Rola Arabii Saudyjskiej, jako strategicznego partnera w sterowaniu rynkiem węglowodorów niewątpliwie rośnie.

Tak docieramy do konfliktu nas najbardziej interesującego, i najostrzejszego. Perspektywa zakonczenia walk na Ukrainie wydaje sie najbliższa od lat. Pytanie - na jakich ostatecznie warunkach. Obie walczace strony są poważnie wyczerpane, mimo buńczucznych deklaracji rządzących wojny mają dość i Ukraińcy, i Rosjanie. Chętnych do pójścia na front coraz bardziej brak (bardziej po stronie ukraińskiej), ze środkami walki też nie najlepiej. Rosyjska produkcja wojenna i import nie nadążąją za potrzebami, z zapasy z ZSRR się kończą.  Ukraina od początku wisi w tej kategorii na zachodniej kroplówce. Konieczny będzie jakiś mniej lub bardziej zgniły kompromis. Swojego początkowego celu nie osiągnęła i nie osiągnie Rosja, nie ma (i tak naprawdę nigdy nie miała) szans na odzyskanie granic z przed 2014 roku Ukraina.

Amerykański pośrednik dyktuje, i straszy - a ma czym. Jednych dociśnięciem presji gospodarczej (ceny ropy) oraz wzmożeniem dostaw groźnego sprzętu dla przeciwnika, drugich - odcięciem pomocy. Ani jedni, ani drudzy tych "sugestii" całkowicie zlekceważyvć nie są w stanie. Jaki będzie kształt przyszłego rozejmu? Sądząc z sytuacji na froncie, oraz nielicznych przecieków odważę się na następującą prognozę: podstawą będzie aktualna linia frontu, z korektą poprzez wymianę terenów zdobytych przez Ukraińców w obwodzie kurskim na jakąś część zapewne Zaporoża (albo i obwodu donieckiego - zależnie od decyzji co do obecnych tam złóż surowcowych).  Zapewne dla wzmocnienia efektu wymiana nie będzie równa - odzyskane terytorium ukraińskie będzie znacząco większe. Niemniej jednak Rosja zachowa więszość obwodów ługańskiego i donieckiego, oraz pas lądowy na Krym, oczywiście z samym półwyspem. Przy okazji tej nierównej wymiany możliwe inne koncesje dla Putina (odblokowanie kont, powrót do G-7).

Nie potrafimy także ocenić, na ile Kremlowi ciąży coraz większa zależność od Pekinu, z kłopotami ze zbytem tam ropy, kwestią waluty rozliczeniowej i wymianą międzybankową na czele. Stąd pojawiające się koncepcje (moim zdaniem chybione) niektórych analityków, że Trump próbuje odwrócić manewr Kissingera z 1971. Kolizja interesów RU i US jest zbyt mocna, a nie wydaje się, by Rosja była już w pełni gotowa na rolę czyjegoś junior partnera.

Tak więc, jawi się wariant dla Europy Wschodniej z okrojoną, ale niezależną od Moskwy Ukrainą, z mocnymi gospodarczymi koncesjami dla Ameryki. Ważnymi (surowce strategiczne - metale ziem rzadkich i uran) - a więc dobrze zabezpieczonymi i pilnowanymi. Propozycję pokojowej misji europejskiej między bajki włożę, to raczej znakomity pomysł na ukazanie aktualnej europejskiej niemocy. Militarne ubezpieczenie będzie stanowić doświadczona i doposażona armia ukrainska, zaś drugą linię wysunięte bazy amerykańskie w Rumunii i planowana stała w Polsce. Co się gładko ułoży z ograniczeniem kontyngentu w Europie Zachodniej. Taka Ukraina, bez szans na pełnoprawne członkostwo w NATO oraz UE (rozmowy już blokują Węgrzy) naszym interesom jak najbardziej odpowiada. Zaś prawdopodobne przesunięcie punktu ciężkości baz wojskowych z Niemiec na wschód wyraźnie ukazuje, gdzie ekipa Trumpa lokuje swoje sojusznicze oczekiwania.

Wielką niewiadomą pozostają plany Chin - czy będą, tak jak do tej pory powoli umacniać swoją pozycję gospodarczą na globalnym Południu, czy jednak zdecydują się na starcie z USA, zanim trumpowska rewolucja przyniesie efekty. I zanim ich własne kłopoty wewnętrzne (zachwiana równowaga demograficzna, problemy gospodarki) jeszcze się nie nasiliły. Sądząc z dotychczasowej, bardzo ostrożnej polityki tego państwa,  stawiam na wariant pierwszy.

Czekają nas czery, a oby po nich i kolejne 8 (prezydentury Vance'a) przebudowy i odbudowy. Lepiej z nich skorzystamy możliwie szybko pozbywając się obecnego rządu w Warszawie - do czego wstępem będą majowe wybory prezydenckie.

Nowości od blogera

Komentarze

Pokaż komentarze (26)

Inne tematy w dziale Polityka