Głupiutkie pytanie. Generalnie, o władzę, o potwierdzenie lub zdobycie pozycji. O kolejne budżetowe pieniążki na "działanie", albo możliwość ich odbierania konkurentom. O posady swoim ludziom. Propozycję odpowiedzi, że o Polskę, cywilizację, dobro wspólne, jako przeznaczoną dla wyjątkowo naiwnych pominę. Wracając do tematu, każda z sił ma swoje, unikalne cele. Zaczynając od dołu, plankton ma szanse przypomnieć się i mobilizować swoich, unikając zupełnego zapomnienia. Może ostrzyżonej na jeżyka uklejce wydaje się że jest rekinem, ale to zagadnienie mało istotne. Wystawienie przed Konfederację kandydatury Mentzena także ma znaczenie głównie wewnątrzpartyjne, umacniając więzi na przyszłość. Przedwczesne jej ogłoszenie odebrało jednak możliwość udziału w rozgrywce w sposób o wiele poważniejszy, o czym jednak wiadomo dopiero od przedwczoraj.
Rzeczywista rozgrywka, wobec umacniania się bipolarnego systemu, odbywać się powinna pomiędzy najmocniejszymi. PO gra przewidywalnie i realistycznie, opierając się na sondażach i doświadczeniu. Zdobycie prezydentury pozwoli na domknięcie systemu i pełny komfort sprawowania władzy, przynajmniej do końca kadencji. Czyli, biorąc pod uwagę priorytety i doświadczenia, pozwoli im psuć więcej i szybciej.
Najciekawiej przedstawiać by się wydawała kwestia celów PiS-u - który ma tu najwięcej do stracenia, lub zyskania. Porażka spycha go jeszcze głębiej w opozycyjny brak sprawczości, zwycięstwo w oczywisty sposób przybliżałoby powrót na pozycję kandydata do ponownego objęcia władzy. Toteż, zwłaszcza wobec dobrego wiatru zza oceanu, należałoby rzucić do walki wszelkie siły i środki. Od obejrzenia obrazków z niedzielnej konwencji w sali Sokoła pozostaję w stanie lekkiego osłupienia. Tylko lekkiego, bo od dawna powtarzam, że wobec braku jakiejkolwiek refleksji w kwestii ubiegłorocznej porażki wewnątrz PiS-u, nie wiążę z tą partią zbytnich nadziei. Niemniej jednak to, co miało miejsce w niedzielę, przerosło moje najśmielsze wyobrażenia o możliwościach i umiejętnościach działaczy największej partii opozycyjnej. I nie odnoszę się tu do osoby ogłoszonego kandydata, do którego, mimo pewnych wątpliwości nie jestem bynajmniej wrogo usposobiony. Chodzi o to, jak rzecz została zrobiona.
Punkt otwarcia, w postaci ogłoszenia kandydatury na najważniejsze stanowisko w państwie wymaga fajerwerków, które wbiją się w pamięć i oczarują potencjalnych wyborców. Co zobaczyliśmy w niedzielę? Akademijkę dobrą na początek lat 90., z grzecznie usadowioną w fotelach publicznością, prowadzoną przez gościa z wadą wymowy. Obrazy, które przebiją się i utrwalą w zbiorowej pamięci to czytane niezbyt pewnie z kartki przemówienie kandydata, i kusztykający na scenę Prezes. Kto to, k***a m*ć, przygotowywał? W dwa dni? Na promptera już ich nie stać? Kto wymyślił, po miesiącach opowiadania na prawo i lewo o ciężkim trudzie najwyższych partyjnych gremiów w ocenianiu potencjalnych kandydatów uwieńczonym decyzją Kaczyńskiego, ogłoszenie ni z gruszki, ni z pietruszki kandydata obywatelskiego?
Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy. Kandydatura Nawrockiego pojawiła się jako element przecinający wewnętrzne gry w Prawie i Sprawiedliwości, zmierzając do utrzymania władzy Jarosława Kaczyńskiego i wewnętrznej spójności partii. Dlatego, by nie wzmacniać żadnej z frakcji, wstępnie odrzucono kandydatury Morawieckiego, a na koniec i Czarnka, chętnych do rozgrywki i posiadających mocne grupy zwolenników. Ten trzeci zapewni może na jakiś czas wewnętrzny spokój i równowagę w dalszym trwaniu, ale, quod erat demonstrandum, jakoś do usilnej pracy kampanijnej nie mobilizuje. Tyle, że kiszenie się we własnym sosie wyborców, nawet szantażowanych moralnie niebezpieczeństwem prezydentury Trzaskowskiego i "domykania systemu", może nie tylko nie przekonać. Oraz mieć poważne reperkusje zewnętrzne - niech, ktoś w Ameryce choćby dla beki pokaże filmiki z niedzieli w otoczeniu Trumpa, a zapadnie tam decyzja, by z tymi niepoważnymi gostkami w ogóle w przyszłości nie gadać.
Sezon kontynuacji przepychanki o dalszą owocną mumifikację polskiej, pożal się Boże, sceny politycznej mamy rozpoczęty.
Inne tematy w dziale Polityka