Zanim przejdę do meritum sprawy, czyli kolejnego dowodu na to, jak bardzo dzisiejszy kapitał ma ojczyzny, parę zdań wyjaśnienia o czym rzecz.
Podstawowym "koniem roboczym" wsparcia artyleryjskiego współczesnych wojsk lądowych są działa o kalibrze 155 mm (NATO, w Rosji 152,4 mm - sześć cali, tradycyjnie od czasów carskich), o charakterze haubico-armat. Czyli urządzeń o lufie o przekroju ponad 15 cm, o długości zwykle miej więcej 40 - 52 kalibrów (15 x 40). Taka konstrukcja pozwala strzelać zarówno ogniem płaskotorowym - czyli do widocznego celu, gdzie technika strzału przypomina nieco używanie zwykłego karabinu na odległość jakichś 4 kilometrów, jak i stromotorowym. Dziś pierwszy sposób rzadko może się przydać, ale gdy zaistnieje potrzeba bezpośredniej obrony przed atakującym przeciwnikiem... Zwykle jednak stosuje się ogień stromotorowy, pośredni. Oznacza to, że pocisk wystrzelony z lufy podniesionej pod wysokim kątem leci sobie po paraboli w górę, i następnie spada, osiągając ogromną prędkość, podobnym torem na cel. Ten może więc być bardziej odległy, ukryty za rzeźbą terenu lub obiektami, niewidoczny dla strzelającej obsługi działa. Zasięg, czyli odległość, na jaką się strzela, stanowi wypadkową kąta podniesienia lufy i ilości zastosowanego materiału miotającego, na odległość 30-40 km, a nawet więcej, przy najnowszej amunicji. Taki ogień, nazywany "pośrednim", wymaga skomunikowanego ze strzelającymi obserwatora, dziś jest nim zwykle obserwacyjny dron (ale może też być człowiek, lub samolot). Urządzenie strzelające dziś, w dobie technicznych możliwości szybkiego rozpoznania (drony, radary z możliwością śledzenia toru pocisków - w więc namierzenia miejsca, skąd strzelają) zwykle budowane są jako samobieżne, czyli na gąsienicowych lub kołowych podwoziach, co umożliwia szybką zmianę stanowiska. Czyli, przykładowo, znane chyba wszystkim z widzenia i słyszenia nasze Kraby.
Pocisk, stosowany w tego typu broni ma wagę ok. 45 - 50 kg, w zależności od rodzaju. Niemało, na początku II wojny światowej taka właśnie była masa najczęściej stosowanych bomb lotniczych. Używa się wielu gatunków pocisków, ale by nie obciążać zanadto tekstu powiedzmy tylko o zasadniczym podziale - na tradycyjne, "głupie", wystrzeliwane i lecące dalej po torze balistycznym, i nowsze, droższe, zaawansowane "inteligentne", naprowadzane już w locie na konkretny cel. Te pierwsze jeszcze długo stanowić będą podstawową masę uderzeń, te drugie kierowane zaś na dobrze rozpoznane, i cenne dla przeciwnika obiekty. Doświadczenia trwającej na Ukrainie wojny uczą, że pocisków artyleryjskich potrzeba wiele, bardzo wiele. Mowa tu o potrzebnych dla skutecznego prowadzenia walki tysiącach sztuk dzienne.
Nie od rzeczy będzie także przypomnieć, że wobec wagi i znaczenia ciężkiej artylerii lufowej dla zdolności obronnych kraju, kwestia posiadania odpowiednich zapasów amunicji i zdolności do ich uzupełniania są w razie "W" sprawą życia lub śmierci.
Uff, tak po kroku docieramy więc do sedna sprawy na dziś, czyli zdolności produkcyjnych. Wszyscy zainteresowani wiedzą, że na dziś są one dramatycznie za małe w stosunku do potrzeb - kłopoty z dostawami dla walczących, nawet u najlepiej przygotowanej do długotrwałych walk z użyciem artylerii Rosji, kłopoty z wytworzeniem niezbędnych zapasów dla wszystkich armii NATO. Polskie zdolności, reprezentowane przez Polską Grupę Zbrojeniową, z wykorzystaniem licznych komponentów importowanych to nie więcej niż 6000 pocisków 155 mm rocznie. Czyli, zapas maksymalnie na tydzień wojny. W marcu ubiegłego roku ówczesny rząd postanowił o rozpoczęciu programu Narodowa Rezerwa Amunicyjna. https://eli.gov.pl/eli/MP/2023/386/ogl
W największym skrócie, ogłoszono pilny i ograniczony ostrymi kryteriami przetarg, którego celem była rozbudowa krajowych możliwości produkcyjnych, z zaangażowaniem kapitału prywatnego.Realizacja nie czekała na szczęście zbyt długo, dokonano wyboru oferentów, program ruszył, jak na dotychczasowe polskie doświadczenia z kopyta. Wydawało się, że podpisanie przez MON umowy inicjującej etap wykonawczy tej kluczowej inwestycji to kwestia najbliższych dniu. I oto 19 sierpnia ukazuje się w niezawodnym Onecie demaskatorski materiał pióra redaktora Harłukowicza: " Śledztwo Onetu: Polska amunicja bez kontroli rządu, w tle 14 miliardów złotych." Tezy - wielki skandal ze wskazaniem na korupcję. Natychmiast podchwycone przez "Rzeczpospolitą" i TVN. W kwestii rozbudzonych wątpliwości wypowiedział się już także wiceministerialny komisarz polityczny przy fasadowym Kosiniaku Kamyszu. Na nędzną jakość materiału i niedostateczną znajomość rzeczy wskazał natomiast ceniony portal Defence24 (tam także dla zainteresowanych odnośnik do tekstu Onetu) https://defence24.pl/przemysl/wojna-o-amunicje-miliardy-w-tle-i-oslabianie-polskich-zdolnosci-opinia
Materiał znakomicie uzasadniony, rozjeżdżający "ustalenia" wolnych mediów. Nie będę go omawiał, ponieważ wato zapoznać się z nim w całości, a napisany jest bardzo przejrzyście i przystępnie. Dodajmy tylko jedno, czego nie podał cytowany portal, zapewne z tzw. ostrożności procesowej. Najpoważniejszym z oferentów, skłonnych do zaangażowania w sprzedaż Polsce amunicji jest podmiot powiązany ściśle z GIWS (Gesellschaft für Intelligente Wirksysteme mbH) – spółka zależna od Diehl i Rheinmetal).
Czyżby kolejna, po próbie zdyskredytowania MSBS Grot, akcja znanego medium z równie znaną platformą właścicielską?
"
Inne tematy w dziale Polityka