Analiza przebiegu oraz charakteru działań bojowych trwającej od roku wojny rosyjsko-ukraińskiej zaczyna nasuwać coraz więcej analogii z dziejami konfliktu sprzed stu lat. Stają się one tak uderzające, że warto się nad nimi pochylić, jako wskazówkami co do możliwego dalszego rozwoju sytuacji.
Przypomnijmy: w 1914 roku Rosja nadspodziewanie szybko zmobilizowała i rzuciła do uderzenia przeciw Niemcom i Austro-Węgrom silną, dobrze ukompletowaną i całkiem nowocześnie uzbrojoną armię, odbudowaną z uwzględnieniem bolesnych doświadczeń wojny z Japonią (1904-1905).
Rosja anno 2022 rzuciła na Ukrainę silne zgrupowanie wojsk, według nie tylko własnych, ale i wielu obcych obserwatorów uznawane za nowoczesną, doświadczoną i nieźle uzbrojoną armię.
Letnia ofensywa 1914 roku w ciągu czterech miesięcy odepchnęła Austriaków za Karpaty, zaś uderzeniem, choć nieudanym na Prusy Wschodnie, uratowała Paryż.
Lutowy atak 2022 zaprowadził wojsko rosyjskie pod Kijów, stworzył lądowy korytarz na Krym i dotarł nieomal do przedpoli Odessy.
Koszty sukcesów z 1914 roku były jednakowoż ogromne. Nie licząca się z kosztami strat ludzkich taktyka spowodowała ogromne straty, zwłaszcza wśród zawodowego, wykwalifikowanego personelu wojskowego. Próby zastąpienia go pośpiesznie przeszkolonymi rezerwistami, kierowanymi masami na front, prowadziły prosto do kolejnych hekatomb. Wiosną 1915 Rosjanie musieli ustąpić nie tylko ze zdobytych ziem, ale i z części własnego przedwojennego terytorium.
W kwietniu 2022 Rosjanie cofają się spod Kijowa, jesienią zostają pobici pod Charkowem i porzucają prawobrzeżną Chersońszczyznę. Pierwszowojenna taktyka ataków masami ludzkimi (choć teraz częściej w roli mięsa armatniego wystąpiły sformowane w łagrach sztrafbaty wagnerowców) skutkuje ogromnymi stratami. Także wśród elitarnych jednostek powietrzno-desantowych i piechoty morskiej, niezbyt sensownie używanych jako zwykła piechota. Ocenia się je dziś na 140 – 200 tys. ludzi, w tym 40-60 tys.zabitych. W tym, jak oceniają zachodnie ośrodki analityczne, ogromna nadreprezentacja oficerów. Około 6-8 tys. w zabitych i więcej niż drugie tyle ciężko rannych, prawdopodobnie na zawsze niezdolnych do służby na pierwszej linii. Dlaczego? Wynika to ze struktury armii rosyjskiej, mocno w tym względzie odbiegającej od armii zachodnich. Otóż rosyjski korpus podoficerski jest stosunkowo słaby, zawodowych podoficerów i chorążych stosunkowo niewielu i służących raczej jako personel techniczny. Podoficerskie stopnie u Rosjan służą raczej jako nagrody dla wybijających się poborowych i kontraktowych. Skutek? Funkcje, które w zachodnich armiach wykonują doświadczeni sierżanci, u Ruskich porucznicy i kapitanowie. Także na froncie, bezpośrednio kontrolując działania drużyn i załóg. Powie ktoś, że rosyjskie uczelnie wojskowe podstawowego oficerskiego stopnia opuszcza rocznie 10-13 tys. absolwentów. Ale pośród nich tylko połowa trafia do specjalizacji typowo frontowych (bezpośrednio walczących – piechoty, artylerii, czołgistów). Tak więc owe około 20 tysięcy wyłączonych na stałe ze służby to prawie CZTERY roczniki. Niemało. Skąd o tym wiemy? W dobie mediów społecznościowych, nietrudno odpowiednim algorytmom wyłowić na tych wszystkich fejsikach, vkontaktach czy tiktokach elewów i absolwentów. Oraz dane o pogrzebach, przez rodziny ponadprzeciętnie jednak jak na rosyjskie warunki wykształconych młodych ludzi podawane częściej, niż przez bliskich poborowych Buriatów.
Czy mogą ich skutecznie zastąpić rezerwiści? Wątpliwe. Rosyjskimi plutonami i kompaniami podobnie jak w latach 1914-1917 dowodzą ludzie coraz gorzej do tego przygotowani.
Uzbrojenie, logistyka, przemysł. Sięgam po bardzo interesującą pracę gen. A.A. Manikowskiego „Wyposażenie bojowe wojska rosyjskiego w latach 1914-1918”. Niestety niedokończoną - autor, szef carskich służb zaopatrzenia podczas wojny, zginął w katastrofie kolejowej w trakcie jej pisania. Suchy, techniczny język oddaje mimo wszystko znakomicie dramat rosnących niedoborów – broni, amunicji, wyposażenia. Niedostateczne zdolności przemysłu plus niemiecko-turecka blokada, a w efekcie rozkazy wystrzeliwania przez działo na froncie nie więcej niż 10 pocisków dziennie. Ciągłe starania o dostawy z zewnątrz, trudne wobec blokady i potrzeb własnych sojuszników. Radość z zakupu pół miliona kompletnie przestarzałych, jednostrzałowych karabinów – przynajmniej coś można dać ludziom do ręki. Efekt – w 1917 roku rosyjska dywizja posiadała przeciętnie 28 dział i 60 karabinów maszynowych, niemiecka odpowiednio 48 i 160.
Dzisiejsza Rosja zdolności produkcyjne posiada o wiele większe, toteż nie wydaje się, by mimo ogromnych strat w sprzęcie karabinów, armat, transporterów i czołgów zabrakło. Na pewno, co już dziś widać, brakuje zachodnich komponentów rozpoznania i kierowania ogniem, które przekładają się na jakość. Toteż znowu trzeba będzie nadrabiać masą, strzelać wagonami amunicji artyleryjskiej by osiągnąć efekt który uzbrojeni na zachodnią modłę Ukraińcy osiągają jedną skrzynką. Wysyłać 100 słabo widzących czołgów, z nadzieją że 10 dotrze do wyznaczonego celu.
Naczelne dowództwo armii carskiej znakomicie zdawało sobie sprawę z sytuacji i tendencji. Wycofać się z wojny nie pozwalała wielka polityka. Podjęto więc ostatnią wielką próbę pobicia wroga, zanim będzie za późno. Tak zwaną ofensywę Brusiłowa (4 czerwca – 20 września 1916), z wiadomym efektem. Zwłaszcza dla morale, tak wojska, jak i reszty społeczeństwa.
W lutym 2023 Rosjanie równie rozpaczliwie jak sto lat temu pchają się do czołowych ataków w Donbasie, zanim do Ukraińców na froncie dotrą zapowiedziane nowe dostawy uzbrojenia. Zdobycie miasteczek Soledaru i prawdopodobnie Bachmutu według danych zachodnich ośrodków wywiadowczych jest bardzo kosztowne.
Czy i w takim razie gdzie przebywa aktualnie odpowiednik Lenina?
Inne tematy w dziale Polityka