Jednym z wniosków trwającej aktualnie wojny jest konstatacja, że oto skończył się na zawsze świat lotniczych asów przestworzy, toczących podniebne boje z osobowo określonym przeciwnikiem. To se ne vrati, współczesne technologie nie zostawiają miejsca dla starć pilota z pilotem, jakie znamy z filmów opowiadających o konfliktach, które minęły. Dzisiejsze środki rozpoznania radioelektronicznego oraz zasięg pocisków kontakt wzrokowy walczących stron niemal wykluczają. Co w żadnym razie nie oznacza zmierzchu lotnictwa, ale zmienia jego zadania, wyznaczając je jako dalekie rozpoznanie i przenoszenie jeszcze bardziej daleko sięgających środków napadu. Uderzenie pozostanie domeną różnego rodzaju i zastosowania rakiet oraz bezpilotowych maszyn, zwanych dronami. Obserwując ich uderzenia na terytorium Ukrainy, nawet laik zacznie sobie zdawać sprawę ze znaczenia, jakie we współczesnej wojnie uzyskują środki obrony przeciw nośnikom napadu powietrznego. Środki pasywne (maskowanie, budowanie schronień) są bardzo ważne, ale w tym tekście będziemy mówić o obronie aktywnej.
W erze bardzo zaawansowanych technik ataku z powietrza (drony, rakietowe pociski manewrujące) równie doskonała musi być skuteczna obrona przeciwlotnicza, że sobie tego trochę przestarzałego terminu użyję. Musi być możliwie gęsta (czyli bronione terytorium ma być tak bardzo, jak tylko możliwości pozwolą nasycona środkami obrony), zaopatrzona we właściwe elementy rozpoznania napastnika oraz pewnej i skutecznej łączności i wielowarstwowa, czyli wyposażona w środki bojowe o zróżnicowanym zasięgu. Tę wielowarstwowość najlepiej można wyrazić rysując sobie w wyobraźni kilka okręgów współśrodkowych, obrazując w ten sposób różny zasięg różnych systemów uzbrojenia.
Na szczeblu najniższym, walczących pododdziałów oznacza to, że ostatnią linią obrony jest ostrzeliwanie nadlatujących rakiet, dronów, śmigłowców czy,jeśli się tak zdarzy, samolotów z każdej dostępnej broni, która może zaszkodzić tym celom z odległości kilkuset metrów. A więc karabinów maszynowych, działek pokładowych wozów bojowych, w przypadku nisko lecących śmigłowców także granatników przeciwpancernych. Oczywiście, to już ostania, desperacka próba obrony przed groźnym i przeważającym swoją szybkością i siłą ognia przeciwnikiem, ale czasami skuteczna. Było już kilka ukraińskich filmików, pokazujących zestrzelenie z km dronów i rakiet.
To jest pierwszy, najmniejszy krąg.
Prawdziwa obrona to jednak środki specjalnie dedykowane do zwalczania takich celów. Przedstawianie rozpoczniemy od aktualnego polskiego hitu militarnego, o nazwie PPZR Piorun.
Skrót PPZR w rozwinięciu to „przenośny przeciwlotniczy zestaw rakietowy” - w największym skrócie broń, obsługiwana przez jednego żołnierza, wystrzeliwująca pociski rakietowe przeznaczone do zwalczania obiektów latających, które znajdą się w zasięgu wzroku strzelca.
Ich historia sięga lat 60. ubiegłego wieku, kiedy na uzbrojeniu znalazły się jako pierwsze amerykańskie pociski FIM-43 Redeye, poprzednik bardziej sławnego Stingera, i sowiecka odpowiedź na nie – 9K32 Strieła 2. Takie właśnie, spleśniałe rakiety z magazynów NRD Niemcy zimą ubiegłego roku zaproponowali Ukrainie, jako pomoc wojenną. W Polsce produkowano je na licencji od 1975 r. w zakładach Mesko w Skarżysku-Kamiennej. Pod koniec lat 80. rozpoczęto przygotowania do zastąpienia Strieł nowym zestawem 9K38 Igła. Jednak po zmianach politycznych 1989 roku zdecydowano opracować na jego podstawie nową, własną już konstrukcję – tak powstał przyjęty do uzbrojenia w 1995 roku PPZR Grom. Sukcesywnie modernizowane, zostały wypróbowane w warunkach bojowych w wojnie rosyjsko-gruzińskiej 2008 r. Na dwanaście wystrzelonych wówczas rakiet, dziewięć trafiło w samoloty i śmigłowce. Grom w tym konflikcie był jedyną bronią przeciwlotniczą, której nie udało się zakłócić wojskom rosyjskim. Jak zwykle, użycie bojowe ujawniło nie tylko zalety, ale i wady sprzętu. Okazały się nimi zbyt słaba głowica bojowa (trafienie częściej uszkadzało niż niszczyło cel), pewne wady detekcji oraz mechanizmu startowego. W latach 2010 – 2015 Mesko wraz z Wojskową Akademią Techniczną przeprowadziły kompleksową modernizację całej broni, która dała w efekcie zupełnie nową jakość – PPZR Piorun, przewyższający swojego poprzednika niemal we wszystkich parametrach. Dla zainteresowanych szczegółami: https://wml.wat.edu.pl/instytut-techniki-rakietowej-i-mechatroniki/zaklad-konstrukcji-rakietowych/polska-bron-rakietowa/przenosny-przeciwlotniczy-zestaw-rakietowy-piorun/
Jest to znakomita broń, lekka, szybka, mocna, niezawodna,odporna na zakłócenia, samodzielnie po wystrzeleniu naprowadzająca się na cel (czujnik podczerwieni, kierujący pocisk na gorący silnik celu – samolotu, śmigłowca, drona, w sprzyjających warunkach nawet rakiety), która w granicach swojego zasięgu – 6,5 km, w zakresie od 10 do 4000 metrów nad powierzchnią Ziemi nie daje przeciwnikowi zbyt wielu szans. Osiąga prędkość 1,8 Mach (660 m/s).
Pocisk, jak się rzekło, znakomity, według wielu znawców tematu, w swojej klasie najlepszy aktualnie na świecie. Dość powiedzieć, że oprócz WP użytkują go z dużym powodzeniem Siły Zbrojne Ukrainy, a zamówiły dostawy dla swoich wojsk USA, Estonia i Norwegia. Lista chętnych jest ponoć dłuższa (Indonezja, Singapur), ale póki co możliwości produkcyjne za potencjalnymi nowymi zamówieniami nie nadążają.
Zestawy naramienne PPZR Piorun stanowią wyposażenie plutonów przeciwlotniczych w składzie batalionów zmotoryzowanych, montowane są też na pojazdach plutonów opl batalionów zmechanizowanych i pancernych. Poniżej zestaw Poprad, z czterema wyrzutniami Piorunów.
Voilà, właśnie poznaliśmy krąg drugi.
Oczywiście, broń przeciwlotnicza, jak każda inna najlepiej sprawdza się w działaniu zespołowym, toteż Pioruny mają swoje miejsce i w bardziej skomplikowanym szyku. Podstawową jednostką obecnie budowanych grup przeciwlotniczych trzeciego kręgu są zestawy o nazwie Pilica.
W jego skład wchodzą komórki, w języku armii zwane „jednostkami ogniowymi”- lub przeciwlotniczymi zespołami rakietowo - artyleryjskimi. Taka jednostka to zestaw dwóch sprzężonych działek przeciwlotniczych ZUR-23-2SP , będący polską modyfikacją radzieckiego działka ZU 23, o kalibrze 23 mm (szybkostrzelność teoretyczna 2000 strzałów na minutę, zasięg skuteczny do 2500 m) plus dwie wyrzutnie Piorunów.
Taki zestaw o nazwie Jodek, wyposażony w komputerowy system naprowadzania i kierowania ogniem, z automatyczną identyfikacją celów swój-obcy może błyskawicznie wykrywać, śledzić i atakować cele powietrzne, a w razie potrzeby także lekko opancerzone cele naziemne i nawodne. W razie uszkodzenia elektroniki, można strzelać używając mechanicznych systemów celowania. Zestawy są holowane, lub montowane na samojezdnych platformach. Sześć Jodków, skomputeryzowane stanowisko dowodzenia, mobilna stacja radiolokacyjna Soła (niewielki, ale skuteczny radar, wykrywający do 50 km nawet lecące pociski moździerzowe), punkt obserwacji wzrokowej oraz system łączności przewodowej i radiowej tworzą baterię. Baterie mogą działać samodzielnie, lub są łączone w jednostki wyższego rzędu (dywizjony, pułki) – zależnie od potrzeb ochranianych celów.
Jeśli dołączymy do opisanego wyżej zamawiane właśnie u Brytyjczków lekkie rakiety z rodziny CAMM (Common Anti-Air Modular Missile), o zasięgu ok. 15 km., otrzymujemy zestaw Pilica+, czyli krąg czwarty.
Producentem Pilicy i Pilicy+ jest konsorcjum, w skład którego wchodzą z naszej strony: PGZ S.A. (lider projektu), ZM Tarnów S.A., PIT-RADWAR S.A., PCO S.A., Jelcz sp. z o.o., Mesko S.A., OBR CTM S.A., WZU S.A. i WZE S.A.
Krąg piąty: „mała Narew” - podstawowe rakiety CAMM. Zasięg minimalny 900 m, maksymalny 25 km. Pocisk o wadze 99 kilogramów, kaliber 166 milimetrów jest w stanie osiągnąć prędkość Mach 3 (1020 metrów na sekundę) mobilna stacja radiolokacyjna Soła , system kierowania Zenit, 3 wyrzutnie iLauncher na podwoziu Jelcz, plus odpowiednia ilość pojazdów obsługi, tego samego producenta. To na tym poziomie zacznie się zwalczanie najgroźniejszych nadlatujących przeciwników – Iskanderów i Kalibrów.
Krąg szósty: „duża Narew”, cięższa wersja CAMM-ER (Extended Range) o zasięgu 45 km, prędkości Mach 4, także z radarem Soła. Wyrzutnie iLauncher charakteryzują się tak zwanym „zimnym startem". Oznacza to, że pocisk jest wyrzucany w powietrze za pomocą hydraulicznego tłoka umieszczonego w kontenerze startowym, a dopiero ponad wyrzutnią są uruchamiane jego silniki. Daje to np. możliwość ustawienia wyrzutni w terenie zurbanizowanym, bez niebezpieczeństwa wywołania pożarów.
Krąg siódmy - Wisła. Amerykański Patriot: radary AN/MPQ-65, elektrownie polowe EPP, kabiny ECS/RIU (Engagment Control Station/Radar Interface Unit), wyrzutnie M903A2 i pociski rakietowe PAC-3MSE (zasięg 1ok 100 km, pułap 24 km, prędkość Mach 5 – 1701 m/s), systemy kierowania walką ECS i reszta jednostek towarzyszących.
Wisła i Narew będą wspomagane w rozpoznawaniu celów przez stacje radiolokacyjne dalekiego zasięgu P18PL oraz SPL (system pasywnej lokalizacji), zapewniający ciągłą obserwację przestrzeni oraz rozpoznanie niezależnie od pracy radarów aktywnych, jednocześnie nie emitujący żadnych sygnałów, dzięki temu niewykrywalny urządzeń antyradarowych przeciwnika.
Każdy z omawianych systemów, od kręgu trzeciego, ma zdolności tzw. działania wielokanałowego, to jest może śledzić, i atakować wiele celów jednocześnie. Wszystkie będą zintegrowane w jednym systemie dowodzenia, co nie oznacza, że nie mogą działać autonomicznie. Oczywiście wszystkie wymienione pociski mają nowoczesne systemy samonaprowadzania. Tak wygląda budowany dziś intensywnie system obrony powietrznej polskich wojsk lądowych. Im więcej takich kręgów, tak w kategoriach, jak i jednostek w ramach poszczególnych kręgów, tym mocniejsza obrona ważnych punktów i jednostek walczących. Czyli, jak to mówi Jacek Bartosiak, „bańki antydostępowe”.
Całkiem nieźle, zwłaszcza jak na armię, która rok 2015 kończyła, mając na stanie powyżej kręgu drugiego jedynie stareńkie, sowieckie osy, newy i kuby.
Inne tematy w dziale Społeczeństwo