Okrągły miesiąc wojny skłania do próby podsumowań. „Specjalna operacja wojskowa” obliczona na kilka dni, na które sołdatom wydano racje żywnościowe oraz paradne mundury na defiladę w Kijowie, zamieniła się w długotrwałe starcie na wyczerpanie. Ukraina nie zawaliła się z hukiem na widok rosyjskich oswobodzicieli, a wszystkie ich plany wzięły w łeb. Od południa zaczynając, nie ma już mowy o szturmowaniu Odessy i zajęciu wybrzeża czarnomorskiego. Lanie sprawione Rosjanom pod Mikołajowem i likwidacja prób obejścia tego miasta od północy zmusiło niezwyciężoną Flotę Czarnomorską do pójścia tam, gdzie ją wysłali obrońcy Wyspy Węży, czyli poza zasięg ukraińskiej artylerii obrony wybrzeża, zaś przygotowywaną do desantu piechotę morską przerzucono do Berdiańska, z wyraźnym celem wzmocnienia sił szturmujących Mariupol. Ukraińcy odparli także natarcie skierowane na Krzywy Róg. Względnym sukcesem Rosjan jest zajęcie niemal całego pasa wybrzeża Morza Azowskiego, ale do pełni szczęścia, czyli lądowego pasa na Krym brakuje jeszcze mariupolskiej twierdzy. A ta broni się zawzięcie, i jeśli wczorajszy atak w Berdiańsku zniszczył oprócz okrętów jakąś część siły żywej lub sprzętu rosyjskich morpiechów, co się Odessy nie doczekali, szanse przedłużania obrony rosną. Mimo desperackich szturmów stary (od 2014 roku) front w Donbasie nie został przełamany, zaś próba jego obejścia od północy została skutecznie zatrzymana pod Iziumem. Bronią się, i posiadają nadal możliwości lądowej komunikacji z resztą kraju Charków, Sumy oraz Czernihów. I jest to obrona aktywna, nie wykluczająca lokalnych kontrnatarć, ale opierająca się w największej mierze na atakowaniu rosyjskich kolumn na zapleczu, odcinaniu zaopatrzenia, wyszukiwaniu luk w obronie przeciwlotniczej i uderzaniu rakietami oraz dronami w rosyjskie punkty dowodzenia oraz artylerię. Taktyka morderczo skuteczna, o czym świadczy coraz dłuższa lista potwierdzonych zgonów rosyjskich wyższych oficerów, z pięcioma* generałami na czele. Rosyjska przewaga ilościowa w powietrzu, dzięki dostarczonym w porę Ukraińcom systemom OPL nie przekłada się w żaden sposób na panowanie w powietrzu nad polem walki. Atakujący Kijów od wschodu zostali zatrzymani pod Browarami, i odrzuceni na ok. 70 km od miasta.
Najciekawsza jest sytuacja na prawym brzegu Dniepru na północ od Kijowa, gdzie usiłujące od początku wojny szturmować miasto wojska rosyjskie zostały najprawdopodobniej odcięte od sił głównych. Znając ich i bez tego bardzo trudną sytuację logistyczną, można oczekiwać, że tereny na północ od Irpienia stawiają kilka tysięcy rosyjskich żołnierzy w pozycji Paulusa pod Stalingradem.
Kluczowe staje się w tej sytuacji pytanie, na ile Rosja jest w stanie zmobilizować swoje rezerwy w celu kolejnego wysiłku ofensywnego. O ile dane przedwojenne nakazywały by na takie pytanie odpowiedzieć twierdząco, o tyle doświadczenia ostatniego miesiąca pozostawiają je otwartym.
Co poszło Rosjanom nie tak? Można dziś śmiało powiedzieć, że niemal wszystko. Ich szef sztabu, gen. Gierasimow, już ładnych parę lat temu ogłosił ciekawą i nowatorską koncepcję wojny nowej generacji ( „hybrydowej”) – która to koncepcja, szeroko dyskutowana przez wojskowych na całym świecie, i raczej doceniana, była podstawą do przewidywania przyszłych rosyjskich działań. Wojna z Ukrainą jest prowadzona z kompletnym zaprzeczeniem formuły Gierasimowa. Zamiast działań nieregularno-hybrydowych frontalny atak, zamiast działania z zaskoczenia – wielomiesięczne otwarte gromadzenie sił nad granicą, zamiast zdecydowanej przewagi sił atakujących (teoretycznie zakładał od 6:1 do minimum 3:1) – atak niespełna 200 tys. ( z doniecko – ługańskimi „armiami ludowymi” licząc) na co najmniej tak samo liczne wojska ukraińskie. Można przypuszczać, że nad sztuką wojenną przeważyły optymistyczne raporty FSB mówiące o tym, z jakim entuzjazmem Ukraińcy powitają siły wyzwalające ich od banderochazarskiego (nie odmówię sobie przyjemności przypomnienia tego do niedawna ulubionego epitetu zainstalowanych w Polsce rosyjskich trolli internetowych) faszyzmu tudzież narkomanii. Teoretycznie wszystko było przygotowane dobrze, a wyszło jak zwykle. Także jeśli chodzi o przygotowanie, wyszkolenie, uzbrojenie i wyposażenie armii Federacji Rosyjskiej. Atakujące Ukrainę siły nie przypominają potęgi z defilad na placu Czerwonym i propagandowych filmów z manewrów, a ruchome muzeum militariów z poprzedniego półwiecza. Toteż na postawione już wcześniej pytanie, na ile Rosja jest w stanie wygenerować poważne siły dla uzupełnienia i wzmocnienia sił na froncie (a zaangażowała tam już więcej, niż zgromadziła przed 24 lutego), nie znamy wiarygodnej odpowiedzi. Bombardowania ukraińskich miast świadczą raczej o desperackich próbach złamania morale przeciwnika, niż o koncepcjach militarnych. Brazylijski serial białoruski z przerażonym kołchoźnikiem „Wejdę – nie wejdę” stawia pod coraz większym znakiem zapytania jakość białoruskiego wsparcia, nawet w przypadku aktywnego wkroczenia łukaszenkowskich wojsk na Ukrainę.
Zauważmy także, że Ukraińcy, mimo poniesienia z całą pewnością bolesnych strat, wzmacniają swoje wojska i liczenie, i sprzętowo. Mobilizacja sił ludzkich, stałe dostawy sprzętu i amunicji przy wielokrotnie krótszych i lepszych jakościowo od rosyjskich liniach zaopatrzeniowych daje efekty, umożliwiające nawet, póki co, lokalnie przejścia do ofensywy.
W tej sytuacji Rosjanie wyraźnie przeszli do defensywy, okopują się i czekają na uzupełnienia. Wydaje się, że zaczynają rozumieć, że cel, jakim było zajęcie całej Ukrainy jest już nierealny. Toteż mogą koncentrować wysiłek na tym, co wydaje się im do zdobycia – opanowanie do końca wybrzeża azowskiego i jak najwięcej terenów na Wschodniej Ukrainie. Jednak wobec nieprzejednanej postawy społeczeństwa ukraińskiego na okupowanych terenach, które próby tworzenia kolaboranckiej administracji czynią kompletnie groteskowymi, zdobycie nie musi oznaczać utrzymania.
Kluczowa więc staje się dziś postawa Zachodu, którego nacisk nie powinien, wobec rysującej się szansy rosyjskiej klęski, ograniczać się do kulawych sankcji. Ich zasadnicze rozszerzenie, kontynuacja i zwiększenie dostaw wojskowych, a nawet poważne rozważenie koncepcji militarnej misji pokojowej (a co, ładna nazwa wobec specjalnej operacji wojskowej) na Zachodniej Ukrainie. Zwłaszcza wobec uzasadnionych przypuszczeń, że Chiny będą się od tego konfliktu trzymać z daleka, co najwyżej podsycając go delikatnym i raczej tylko werbalnym wspieraniem Putina.
Wg danych ukraińskich straty rosyjskiej armii na dzień 24 marca 2022 r. wynoszą:
• Personel wojskowy — ok. 15,8 tys. zabitych, ok. 30 tys. rannych, do 2000 jeńców,
• Czołgi — 530 szt.
• Wozy opancerzone — 1597 szt.
• Systemy artyleryjskie — 47 szt.
• Samoloty — 108 szt.
• Śmigłowce — 124 szt.
• Pojazdy — 1033 szt.
• Łodzie/kutry — 2 szt.
• Taktyczne bezzałogowe pojazdy powietrzne — 72 szt.
Siły skierowane do tego dnia na Ukrainę to około 220 tys. ludzi. Stadion na Łużnikach.
* 25.03.2022, g. 11.35. - już sześcioma.
Inne tematy w dziale Polityka