Na kanwie awantury o toruński manuskrypt, warto przypomnieć jednego z jej prasprawców, arcyksięcia Ferdynanda Habsburga. Urodzony w 1529 roku drugi z synów ówczesnego króla Czech, Węgier i władcy krajów austriackich, przyszłego cesarza, też Ferdynanda oraz Anny Jagiellonki, córki króla czeskiego i węgierskiego Władysława, a więc wnuk naszego Kazimierza Jagiellończyka, w dzieciństwie uchodził za niezwykle zdolnego, ale też krnąbrnego i nieposłusznego gagatka. Upomniany jakoś tam za nieposłuszeństwo, potrafił nawet zwiać na parę dni z wiedeńskiego dworu. Zdolności politycznych dowiódł już jako osiemnastolatek. Gdy pod koniec roku 1546 wybuchła kolejna wojna religijna w Niemczech, król Ferdynand zebrał silną armię z oddziałów południowo-niemieckich i hiszpańskich (jego brat, cesarz Karol V był jednocześnie królem Hiszpanii) przeciw związkowi książąt protestanckich. Oczywiście zażądał udziału po swojej stronie wojsk czeskich. Czeskie pospolite ruszenie, sympatyzujące raczej z protestantami zebrało się, ale wojować nie zamierzało. Bez zgody króla zebrał się sejm czeski, który zażądał potwierdzenia elekcyjnego ustroju monarchii, przestrzegania praw i wolności stanów czeskich oraz wolności wyznania. Wybrał też Radę Dwunastu – rodzaj rządu tymczasowego. Armia czeska skoncentrowała się na saskiej granicy, a jej dowódca Kasper Pflug odmówił wykonania królewskiego rozkazu wymarszu, powołując się na instrukcje Rady. Tymczasem jednak armia katolicka 24 kwietnia 1547 roku rozniosła protestantów pod Mühlbergiem. Umiejętnie dowodzeni przez cesarza Karola V austriaccy rajtarzy współdziałając z hiszpańskimi tercios księcia Alby wybili 8000 przeciwników, tracąc zaledwie 200 ludzi. Wódz protestantów, elektor saski Jan Fryderyk, ranny, dostał się do niewoli. Czesi pod wrażeniem chwili postanowili nie naśladować swoich husyckich dziadków, i zapoczątkowali nową świecką tradycję kapitulacji. Armia rozeszła się do domów, a do Pragi wkroczył bez oporu król Ferdynand w asyście budzących powszechną grozę Hiszpanów. Zwołał legalny sejm, nazwany „krwawym” (z powodu skazania na śmierć i egzekucji sześciu głównych opozycjonistów), dokonał konfiskat majątku kilku innych i przeprowadził zmiany prawno-administracyjne, wzmacniające władzę królewską. Jednak po opuszczeniu kraju przez wojska cesarskie, rosło i coraz śmielej ujawniane było niezadowolenie Czechów z nowych porządków. W takich warunkach zadanie administrowania krajem dostał właśnie młodziutki Ferdynand. Wykonywał je przez 20 lat, nad wyraz skutecznie. Z jednej strony nieustępliwie stał na straży nowych porządków, z drugiej opierał się naciskom ojca i papieża, by przyjąć ostry kurs wobec czeskich protestantów. Przeprowadził reformę monetarną (zakończyła ona 250 letnia historię sławnego grosza praskiego) i podatkową, zapewnił powszechne bezpieczeństwo, tępiąc rozbójników i prywatne wojny szlachty. Obowiązki nałożone przez ojca wykonywał, ale ich nie lubił. Nie lubił też Czech, i po śmieci ojca z ulgą oddał je starszemu bratu, wyjeżdżając do przekazanego mu w dziedzictwie jako prywatna własność hrabstwa Tyrolu. Tu też, podobnie jak w Czechach uporządkował sprawy krajowe, ale przyzwyczajony rządzić w bogatszym kraju z trudnością przyjmował konieczność zmniejszenia wydatków na swój dwór i siedzibę. W 1557 roku arcyksiążę potajemnie się ożenił. Potajemnie, wybranką była bowiem Filipina Welser, pochodząca z bardzo bogatej, ale jednak tylko mieszczańskiej rodziny z Augsburga.
Księżna Filipina
Cesarz Ferdynand I, teść i dziadek w jednej osobie dowiedział się o tym, że nim jest dopiero po kliku latach, gdy próbował wyswatać syna z włoską księżniczką. Skandal w sferach arystokratycznych był ogromny, ale Ferdynand się nie ugiął, krewni musieli więc uznać jego związek za formalny, chociaż zgodnie z rodowym prawem morganatyczny (potomstwo z niego nie mało pełnego prawa dziedziczenia majątku, ani nazwiska). Filipina zmarła w 1580 roku, a Ferdynand ponownie ożenił się z Marią Gonzaga w 1582. Pięć lat później dynastia wysunęła jego kandydaturę w polskiej elekcji, ale bez szczególnego zaangażowania samego kandydata. Po czeskiej harówce czuł się zmęczony, a jego życiową pasją i powodem finansowych tarapatów jednocześnie było kolekcjonerstwo – zgromadził imponującą kolekcję malarstwa, ogromną bibliotekę i zbiór militariów. Te ostatnie zaczął gromadzić jeszcze jako namiestnik Czech, w latach 40. XVI wieku. Nie był to zbiór przypadkowych przedmiotów – w założeniu trafiać do niego miały tylko militarne pamiątki po monarchach, wielkich politykach i znanych wodzach. Dawne starał się kupować, o współczesne sobie prosił znane osoby z całej przychylnej swojemu rodowi części Europy. Ranga kolekcji była tak duża (jej opisy już w latach 80. drukowano), że znalezienie się w kręgu jej zainteresowań nobilitowało. Stąd i polonika. Szczegółów zdobycia przezeń młodzieńczej zbroi Zygmunta Augusta nie znamy, ale polski król był jego dwukrotnym szwagrem (Elżbieta, w latach 1543-45, i Katarzyna, 1553-1572 to rodzone siostry Ferdynanda). Prawdopodobnie ów eksponat trafił do Pragi, a potem Innsbruku na samym początku tworzenia kolekcji. W eksponowanych dziś w Wiedniu zbiorach możemy podziwiać zbroje zaprzyjaźnionych z Habsburgami Radziwiłłów – Mikołaja zwanego Czarnym (1516-1565), jego kuzyna Mikołaja zwanego Rudym (1512-1584), a także Stefana Batorego.
Zbroja Mikołaja Czarnego Radziwiłła w Kunsthistorisches Museum, Wiedeń
Zbroja Stefana Batorego w Kunsthistorisches Museum, Wiedeń
Inne tematy w dziale Kultura