3000. Mniej więcej cztery batalionowe grupy bojowe. Jeśli porównywać tylko liczby, nie za wiele w stosunku do 120 000 Rosjan zgromadzonych przy granicy Ukrainy, plus nieznana, ale z pewnością niemała ich liczba zmierzająca aktualnie na Białoruś. Dlaczego się tym jednak tak wszyscy, z samymi Rosjanami włącznie, aż tak ekscytują? Bo to sygnał, że USA nie zamierzają tak po prostu oddać swoich pozycji w Europie. Kreml przyzwyczajony przez rok kadencji Joe Bidena do ustępstw i ogólnej niemrawości przeciwnika nie tego się spodziewał. Przecież Amierikancy, od czasu odejścia „człowieka Putina” z Białego Domu zrobili się tacy grzeczni. A w Afganistanie okazali się tacy nieudolni. Kreml z radością przyjął w 2021 roku nową koncepcję amerykańskiej polityki zagranicznej, okazuje się aż z nazbyt wielką. Skupienie uwagi US na Pacyfiku zaskutkowało próbą zasadniczej reorganizacji ich zaangażowania w Europie. Koncepcja Ekipy Bidena była prosta, elegancka i w założeniach, wydawało się skuteczna. Amerykanie zamierzali ograniczyć swoją obecność militarną na Starym Kontynencie, zachowując polityczne wpływy dzięki układowi z najsilniejszym lokalnym partnerem, jakiego upatrzyli sobie w Niemczech. To RFN, z amerykańskim poparciem politycznym miała przejąć kierownictwo w UE i zwierzchnią opiekę nad niesfornym Wschodem, czego niezbitym dowodem jest ostentacyjne przekazanie im koncepcji Międzymorza. Drugim, nie mniej ważnym filarem tej konstrukcji było przekonanie o niemieckich wpływach w Rosji, opartych na wszechstronnych powiązaniach gospodarczych. Wpływy te miały posłużyć do neutralizacji wschodniego niedźwiedzia wobec konfliktu amerykańsko-chińskiego.
Koncepcja ta miała jednak dwie zasadnicze słabości. Po pierwsze, nie wzięła pod uwagę słabości militarnej obecnych Niemiec. Aktualny stan Bundeswehry jest powszechnie znany, toteż nie ma powodu by rozwodzić się nad nim w notce. Niemieckie elity już wiele lat temu uznały, że położenie geograficzne na tyle dobrze izoluje je od wszelakich zagrożeń w tej mierze, toteż postanowiły wykorzystywać bez ograniczeń dywidendy pokoju ograniczając do, a nawet chyba poniżej minimum wydatki na wojsko. W świecie fukuyamowskiej ideologii zachowanie jak najbardziej racjonalne, ale w świecie realnym… Po drugie, potraktowała Rosję jako zwykłego, racjonalnego w zachodnim stylu partnera biznesowego. Takiego, który relacje gospodarcze wspomagające własny rozwój ceni ponad wszystko, a wobec tego negocjacjach zawsze zachowa umiar i zrozumienie dla racji partnera. Jakby zupełnie nie znano Rosji, jej pojmowania państwa i kultury strategicznej, nadal opierającej się na koncepcjach Ogarkowa i Gerasimowa. Kreml uznał ruchy administracji Bidena za słabość i niepowtarzalną okazję do odbudowy własnej mocarstwowej pozycji. Uznał także, że konflikt w basenie Pacyfiku osłabi także Chiny, i da Rosji czas niezbędny do odbudowy pozycji w stosunku do wschodniego sąsiada. W rosyjskich pojęciach niezbędnym składnikiem mocarstwowej pozycji ich kraju jest posiadanie wszystkich ziem „ruskich”. Stąd żądania w praktyce prowadzące do przywrócenia granic z czasów Imperium i ZSRR.
Na współdziałanie Niemiec Rosjanie liczyli nie bezpodstawnie. Ich relacje biznesowe są niezwykle mocne – już od lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, kiedy ówczesne Niemcy bardzo mocno chciały związać się ekonomicznie ze Związkiem Sowieckim uzasadniając to (doktryna Willi Brandta), odwodzeniem od stosowania przemocy w polityce zagranicznej. W ostatnich 30 latach gospodarki Niemiec i Rosji współpracę jeszcze zintensyfikowały. To nie tylko gazociągi Nord Stream, ale także przejęcie 30 % niemieckich magazynów gazu przez rosyjskie firmy, sprzedaż Rosnieftowi największej rafinerii niemieckiej. Kilka innych projektów energetycznych w Niemczech również jest także własnością państwowych firm rosyjskich. Rheinmetall przekazywał Rosji technologie militarne, Siemens zaawansowane energetyczne. Pamiętając o zależności rosyjskiej gospodarki od wydobycia i eksportu surowców energetycznych, stwierdzenie, że Rosjanie mają pieniądze na prowadzenie agresywnej polityki zagranicznej dzięki Niemcom nie wydaje się nieuprawnione. O tym nie decydowali Kaczyński Orban, Salvini i Marine Le Pen, ale kolejni kanclerze RFN.
Czy Rosjanie, domagając się od USA powrotu NATO do granic z 1997 roku przelicytowali? Zapewne tak. Po afgańskim blamażu reakcje USA na kryzys europejski są uważnie obserwowane na całym świecie, a zwłaszcza przez opinię kluczowych amerykańskich sojuszników na Pacyfiku. Nawet pobieżny przegląd anglojęzycznych tytułów wydawanych w Japonii, Korei i Australii nie pozostawia złudzeń – pytania o amerykańską wiarygodność są tam stawiane jako kwestia niezwykłej wagi.
W poprzedniej notce poświęconej strategii USA zadałem pytanie, jak w sytuacji perspektywy utraty nie tylko wpływów zbudowanych w Europie Wschodniej po 1989, ale wręcz zakwestionowania amerykańskiej obecności w Europie w ogóle, zachowają się waszyngtońskie elity. Wysłanie dodatkowych żołnierzy do Polski i Rumunii oraz broni i amunicji na Ukrainę wydaje się na nie odpowiadać. Nowa konstrukcja europejskiej polityki bezpieczeństwa Ekipy Bidena zawaliła się w gruzy. Wiarygodność sojusznicza Niemiec w NATO została sprawdzona, a przypieczętowaniem tej kwestii staje się wysłanie przez Pentagon 300 z tytułowych żołnierzy do Ramstein bez zapytania Berlina o jego zdanie w tej kwestii.
Inne tematy w dziale Polityka