Dzisiaj chciałem chwilę porozmawiać na temat czegoś, co czasem jest konieczne do zrozumienia np. jakiegoś zjawiska czy wydarzenia (użyłem tytułu jednego z odcinków „Star Trek Discovery”, bo wydaje mi się, że jest również doskonałym podsumowaniem).
W swojej poprzedniej notatce wspomniałem m.in. o tym, że Orlen na swoich stronach cytuje Klausa Szwaba, a choć sam cytat nie ma w sobie nic złego, to mówienie o superlatywach o tym człowieku poniekąd włącza czerwoną lampkę.
Pozwolę sobie w tym miejscu przytoczyć dwa hasła: „Niemczy potrzebują przestrzeni życiowej” i „praca czyni wolnym”. Pierwsze z nich właściwie można odnieść do dowolnego narodu (Polacy potrzebują przestrzeni życiowej, Ukraińcy potrzebują przestrzeni życiowej, etc.), a drugie teoretycznie mogłoby się skojarzyć z jakimś wielkim myślicielem albo zbawcą ludzkości. Gdy jednak zaczniemy kopać trochę głębiej (albo byliśmy w pewnym obozie obozie zagłady), powyższe słowa możemy powiązać z II wojną światową i zbrodniami / ludobójstwem na masową skalę.
To chyba trochę zmienia znaczenie, prawda?
Pójdźmy dalej. Wielu ludzi mówi, że samochody elektryczne są zbawieniem, bo są przyjazne dla środowiska. Zastanówmy się jednak głębiej – czy tak nie mówią ich producenci albo bogacze? czy nie nie mówią przypadkiem dlatego, bo (przypadkiem oczywiście) chcą je sprzedać albo chwaląc się nimi chcą wywołać zazdrość? Dodatkowo co to znaczy, że są przyjazne dla środowiska – czy to, że na miejscu nie produkują spalin czy to, że ich produkcja i eksploatacja całościowo daje mniejsze dla środowiska? Pamiętajmy przy tym o jednej rzeczy – każde auto ma opony i hamulce, i pył z nich jest poniekąd również szkodliwy.
Jak widać z powyższych przykładów znajomość otoczki tematu bardzo pomaga, bo pozwala zauważyć, jaka jest prawdziwa wartość pewnych rzeczy.
Jeżeli pomyślimy o laptopach dla polskich uczniów i nauczycieli – ktoś mógłby zapytać „dzieciom nie dasz?” i robić ze mnie potwora, z drugiej strony trzeba pomyśleć chociażby o zbliżających się wyborach (czy nie jest to kupowanie głosów?), możliwej wizycie prezydenta USA (czy zakup to nie jest element transferowania polskich pieniędzy do tego kraju?), obecności sprzętu w domach, pieniądzach już zmarnowanych przez rządzących na rozdawnictwo, niskich pensjach nauczycieli (czy nie potrzebują bardziej pieniędzy?) albo o tym, że Intel „stracił wizję i udziały w rynku” (może wybranie takiego, a nie innego benchmarku, to sposób na faworyzowanie firmy i upłynnienie iluś jej wyrobów, które w przetargu z innymi kryteriami nie miałyby żadnych szans?)
Każdy z nas może mieć swoje zdanie na różne tematy, i ja staram się głównie przedstawiać fakty.
Czy naprawdę piszę na tym poziomie?
Ktoś zaśmiał się w komentarzach, że skoro słowa Klausa Szwaba o SI są dla mnie szkodliwe, to pewnie i IoT i 5G są złem wcielonym. Myślę, że w ostatnich latach często dało się zauważyć głosy zwolenników technologii, którzy chcieliby zbawiać ludzkość przez wrzucanie jej wszędzie, gdzie to tylko możliwe. Telefony komórkowe zmieniły wiele rzeczy, transmisja danych i internet również… ale przysłowiowym głupcem jest ten, kto nie widzi różnych problemów albo zamiata je pod dywan.
I tak zastępowanie dobrej infrastruktury kablowej czy radiowej łącznością 5G tylko dlatego, bo to jest 5G, nie zawsze ma sens – trzeba wziąć pod uwagę koszt jednostkowy, ale również środowiskowy (zużycie energii, jak również poziom tzw. smogu elektromagnetycznego, dodatkowo może się okazać, że nawet najlepsze nadajniki są bezużyteczne, jak wpierw nie doprowadzimy odpowiednio dobrego sygnału po kablu), a przede wszystkim potrzeby w danym miejscu (nie wszyscy potrzebują od razu 100 MB/s).
Innym zagrożeniem są również pewne problemy związane z obecnością w smartfonach mikrofonów, kamer i różnych czujników (dlatego nie powinno się ich używać w różnych miejscach) – 5G jest poniekąd bardzo promowane ze względu na niskie pingi i na to, że pozwalałoby na kolekcjonowanie jeszcze większej ilości danych o nas samych (nie zawsze w zbożnych celach).
Ciekawym tematem są również pakiety 5G, czyli np. dostępność 5GB czy 10GB w tej technologii za odpowiednią opłatą (czasem / często lepiej używać bardziej rozwiniętej sieci LTE i np. za tę samą cenę dostać więcej danych).
Podsumowując – 5G samo w sobie niekoniecznie jest złe, ale… podobnie jak nóż może być szkodliwe dla nas albo naszego portfela (podobnie jest z IoT czy innymi technologiami).
A wracając do Klausa Szwaba - jest on w wielu miejscach wiązany z gotówką elektroniczną czy tzw. resetem ludzkości, jego zwolennicy są w różnych rządach, a ich działania są przykładem tego, jak miałaby wyglądać nasza przyszłość.
Pamięta ktoś jeszcze blokowanie kont bankowych w Kanadzie? Albo to, że wszystko ma być w abonamencie? Albo to, że mamy być bez własności prywatnej? Ewentualnie „dobrowolne” konfiskaty pieniędzy z kont?
Głoszone hasła (np. o ekologii i zmniejszaniu szkodliwości wpływu jednostek na środowisko) nie są same złe w sobie, ale jeśli poczytać o tym, że dla tych ludzi technologia ma służyć temu, żeby jednostki nie miały własnej woli (wykonywały tylko plan kasty rządzącej), to robi się średnio wesoło. We wszystkim najważniejszy jest kontekst, a ja śmiem wątpić, czy słowa pana Szwaba o odpowiedzialnym wykorzystaniu SI dla dobra ludzkości nie mają znaczenia przeciwnego (a twierdzę tak na podstawie iluś działań i wypowiedzi jego i jego zwolenników).
Do tego mam prawo… jeszcze.
PS. Jeżeli coś jest dobre, to najczęściej nie trzeba tego reklamować ani wciskać na siłę – jeżeli mamy opór przed całkowitą gotówką elektroniczną, 5G czy IoT, to albo o tym w ogóle nie słyszeliśmy albo jest to złe (czujemy podświadomie, że przyniesie nam problemy) albo tego nie potrzebujemy.
Pisał m.in. dla Chipa, Linux+, Benchmarka, SpidersWeb i DobrychProgramów (więcej na mwiacek.com). Twórca aplikacji (koder i tester). Niepoprawny optymista i entuzjasta technologii. Nie zna słów "to trudne", tylko zawsze pyta "na kiedy?".
Nowości od blogera
Inne tematy w dziale Społeczeństwo